07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 18

-Dobrze, Murphy, zatrzymajmy się, żeby odetchnąć-Ashton zachichotał, zabierając ręce z mojej talii i powoli całując mnie.
Robiliśmy tak przez ostatnie półtora godziny. Ale od czasu do czasu rozmawialiśmy ze sobą. To wszystko było zabawą. Nic nie wydarzyło się wielkiego i to nie był pierwszy raz, kiedy zamknęliśmy się w pokoju Ashtona, żeby pobyć sami lub powygłupiać się. Byliśmy tylko dzieciakami, nie raniliśmy nikogo przez to. Wiedziałam, ze jest trochę niepewny być w kolejnym związku, a ja nie pośpieszałam go. Gdyby mu nie pasowało to, co robimy to by powiedział, a ja to wtedy uszanuję.
Westchnęłam, moje ciało z powrotem opadło na łóżko. To co robiliśmy było zaskakująco męczące. Ashton był pochłonięty takimi wygłupami, a mnie ciekawiło, czy robił tak wraz z Kenzie. Nie mówił mi wiele o ich związku, ale nie zdziwiłabym się, gdyby tak było.
-O czym teraz chcesz porozmawiać?-zapytałam, wciąż wpatrując się w sufit.
-Cóż, zawsze muzyka.-oddychał ciężko i powoli szedł po łóżku, dopóki nie uniósł się nade mną.
-Zawsze rozmawiamy o muzyce-przewróciłam oczami, kiwając głową w kierunku gramofonu w rogu pokoju. Leciało The Killers, tak jak zawsze. Twierdził, że fajnie siedzieć przy muzyce, ale ja nie czuje różnicy.
-Jest tak wiele do powiedzenia.-zachichotał. Popatrzył na mnie, słaby uśmiech pojawił się na jego ustach. Zamrugał kilka razy zanim pochylił się i pocałował krótko, by później położyć się na łóżku obok mnie.
-Porozmawiajmy o czymkolwiek, ale nie muzyce-roześmiałam się.
-Możemy porozmawiać o tym znów?-zaproponował.
-Sądzę, że potrzebujesz przerwy-zaśmiałam się, uderzając go delikatnie w klatkę piersiową.
-Sądzę, że powinienem powiedzieć dziękuje, za to co zrobiłaś w ostatni weekend.-powiedział cicho.Nie mówił o wydarzeniach z ostatniej sobotniej nocy, gdyż postanowiliśmy udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Nie przeszkadzało mi, że nie kręciliśmy się w kółko dyskutując o jednym i tym samym jak inni.
-To nie było nic wielkiego. Jestem szczęśliwa, że mogłam pomóc-przewróciłam się w jego stronę i przyglądałam mu się jak patrzy w sufit.
-Wiem. Chciałem tylko podziękować, że przyszłaś i zadbałaś o mnie. Nikt inny nie zrobił tego-przełknął ślinę i usiadł ponownie.
-Przykro mi-powiedziałam cicho.
-To dobrze, Murphy. Później będzie lepiej, wszystko będzie w porządku-uśmiechnął się.
Naprawdę podziwiałam Ashtona, że ogarniał to wszystko. Rozumiem, że przechodzi teraz trudny okres, ale cieszyłam się, że wiedział, iż wszystko w końcu się ułoży. Wcześniej był uparty, ale sądzę, że wszystko się zmieniło po tej sytuacji w samochodzie w deszczu, gdy zdał sobie sprawę, że nie może wszystkiego brać do siebie, gdyż to go bardziej zaboli. Usiadłam i odwróciłam się do niego, moje nogi zwisały z łóżka. Skinęłam głową.
-Masz rację. Sądzę, że wszystko się ułoży.
-Zaraz wrócę-powiedział zrywając się z łóżka.
-Dokąd idziesz?-zapytałam, choć domyślałam się co odpowie. Podszedł do kredensu i wziął paczkę papierosów i zapalniczkę trzymając wszystko w jednej ręce.
-Za 10 minut, może mniej-zachichotał, machając trzymanymi rzeczami.
-A potem masz zamiar wrócić i całować się ze mną-powiedziałam tępo, krzywiąc się.
-Myję zęby!-zaśmiał się wychodząc z pokoju. Mniej niż sekundę później wrócił i wychylił głowę przez drzwi, wciąż się uśmiechając.-Będę nawet żuć całą paczkę gum, zanim wróce, specjalnie dla ciebie.
Siedziałam sama w pokoju Ashtona przez kilka minut. Tylko grający gramofon dotrzymywał mi towarzystwa. Wreszcie moja ciekawość wzięła nade mną górę i wstałam szybko, podchodząc do bałaganu na kredensie po drugiej stronie pokoju. Nie miał za ciekawych rzeczy na wierzchu, tylko kilka pustych paczek po papierosach i jakieś papiery do szkoły. Nienawidziłam tego robić, ale jakoś przekonałam się, aby otworzyć szufladę, by zobaczyć co jest w środku. Widocznie otworzyłam dobrą szufladę, czułam się jak nie ja. Była pełna ubrań, ubrań dla dziewczyn. Założę się, że były one Kenzie. Były one pomarszczone i wyglądały jakby nie były używane przez bardzo długi czas, tak jakby nikt nie otwierał szafki przez kilka miesięcy. W środku stosu ubrań wepchnięty był zapisany kawałek papieru, co wyglądało jak gazeta. Przypomniałam sobie, że Luke mówił coś o przeczytaniu w gazecie o tym wypadku. Zastanowiło mnie to czy było to. Może dowiedziałabym się kto kierował tym drugim samochodem. Zanim chwyciłam za kawałek papieru usłyszałam pukanie. Szybko zabrałam rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela opartego o framugę drzwi z uśmiechem na twarzy.
-Zamknij szufladę.-powiedział a jego wyraz twarzy się nie zmienił.
Westchnęłam i zamknęłam szufladę, odwracając się od mebli i podchodząc do łóżka. Usiadłam na krawędzi, oczekując, aż Michael się do mnie dołączy.
-Musisz siedzieć w domu i szpiegować ludzi?-zapytałam. Michael wzruszył ramionami.
-Tylko wtedy, gdy jestem znudzony.
-Ashton poszedł zapalić, zaraz wróci.-wspomniałam nonszalancko, po to, gdy Mikey miał coś dziwnego do powiedzenia mi, zanim Ash wróci.
-Mamy czas. On często się spóźnia.-skinął głową. Podszedł do łóżka i usiadł koło mnie, niezgrabnie podnosząc kolana pod klatkę piersiową.
-Dlaczego jesteś na niego zły?-zapytałam. Wiedziałam dlaczego jest zdenerwowany i w ogóle, ale nadal nie byłam pewna, czemu oskarżył Ashtona w tej całej sprawie.
-Wiesz, dlaczego.-powiedział. Zdałam sobie sprawę, że nie będzie łatwo wyciągnąć z niego informacje.
-To nie była jego wina.-powiedziałam
-Był pijany-warknął. Jego wzrok skupił się na szufladzie, którą miałam otwartą kilka minut temu. Jego oczy napełniły się łzami, ale coś mi podpowiadało, że nie będzie płakać w mojej obecności. On nie był taki słaby.
-Ale on nie chciał, on...-próbowałam tłumaczyć, ale Michael nie pozwolił mi skończyć.
-Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, Dani.-przerwał mi. Uniósł ręce i zakrył nimi twarz, oddychając głęboko. Próbował się uspokoić.
-Przykro mi-powiedziałam cicho.
-Nie chcę o tym mówić. To sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Nie wziąłem dziś lekarstw, więc jeśli zacznę o tym myśleć to będzie źle.-w końcu spojrzał na mnie. Miał łzy w oczach.
-Musisz je zażywać, żeby poczuć się lepiej.-powiedziałam. Mimo, że rozmawiałam z nim kilka razy to lubiłam go. Uważałam, że jest moim przyjacielem i chciałam dla niego dobrze.
-Ale wtedy będę robić to, co chcą.-pociągnął nosem i otarł go wierzchem dłoni. Próbował uśmiechnąć się, ale nie potrafił w takim stanie. Był za bardzo smutny.
-Co jest w tym złego?-zapytałam
-Sądzę, że moge powiedzieć, że nie lubie grać zgodnie z zasadami.-wzruszył ramionami.
-Jeśli będziesz tak dalej robić to będziesz robił gorsze rzeczy.-ostrzegłam go. Patrząc na niego, nie chciałam, żeby tak się czuł.
-To dobrze-powiedział wstając z łóżka. Zaczął iść w stronę drzwi, ale odwrócił się.
-Jesteś śmieszny-uśmiechnęłam się, gryząc wargę. Michael nie miał szans mi odpowiedzieć, gdyż słychać było trzaśnięcie drzwiami. Dało nam to znać, że Ashton już nie jest na zewnątrz.
-Taki jestem teraz. Do zobaczenia- szepnął, posyłając mi uśmiech przed wyjściem z pokoju i zniknął w korytarzu. Ashton wrócił kilka minut później, po przespacerowaniu się koło drzwi swojej sypialni aż trzy razy. Nie byłam pewna czy czegoś szukał. Przez chwilę zastanawiałam się czy czasami nie zapomniał o mnie.
-Myłem zęby!-krzyknął i wreszcie wszedł przez drzwi. Posłał mi duży uśmiech  i usiadł obok mnie.
-Gratulacje. Jestem z ciebie dumna-uśmiechnęłam się. Ashton położył ręce na mojej talii, koło końca koszuli. Zignorowałam, że miał zimne palce, Przeniosłam swoje ręce na twarz Ashtona i przesunęłam je aż do jego włosów, w które wplątałam swoje palce.
-Nie bądź taka niegrzeczna, Murphy.-roześmiałam się. Pochyliłam się i przycisnęłam swoje usta do jego. Pochylił się do przodu , dopóki nie położył nas na łóżku. Ponownie zatraciliśmy się we własnym małym świecie.

~~~~~~

-Murphy, nie! Robisz to wszystko źle!-śmiech Ashtona wypełnił moje uszy, gdy pochylił się bliżej mnie, starając się dostrzec swoje nogi obok mojego ciała.
Wracaliśmy do domu, gdy wpadł na świetny pomysł, abym stanęła mu na nogi. Tak jak mała dziewczynka robi z ojcem, gdy się tak bawią. To nie pasuje do nas, gdyż Ash nie był moim ojcem a ja nie byłam dziewczynką, ale on się uparł, iż możemy spróbować.
-Nie robię  nic złego, ty tak chodzisz!-zachichotałam, gdy trzymałam się jego ramion w celu wsparcia się, ale prawie straciłam równowagę.
-Nie mogę chodzić z tobą, gdy stoisz mi na nogach.-powiedział poważnie, ale jego poważny ton nie trwał długo, gdyż wybuchnął śmiechem, nie mogąc już wytrzymać.
-Jesteś kiepski-wydęłam wargi , odwracając się w jego stronę.Stanęłam na palcach, by być wyżej.
-Nie jestem kiepski, tylko zabawny.-żachnął.
-Nie jesteś-uśmiechnęłam się do niego, ostrożnie cofając się gdy odchodziłam od niego.
-Możesz być takim zabijaczem brzęczenia od czasu do czasu.-narzekał, gdy szedł za mną, kopiąc kamienie.
-Oh, nie denerwuj się tak-przewróciłam oczami. Trzymałam rękę za sobą, dopóki Ash nie podbiegł i nie złapał jej, splatając nasze palce.
Pokonaliśmy resztę drogi do domu w milczeniu, dopóki nie dotarliśmy pod moje drzwi. Ashton niezgrabnie puścił moją dłoń i patrzył się na mnie przez dobre 10 sekund.
-W czym mogę pomóc?-zapytałam żartobliwie, przerywając mu koncentracje.
-Zastanawiam się czy chcę cię pocałować czy nie-wzruszył ramionami-Nie chcę, żeby twoja mama wyskoczyła z krzaków i zaatakowała mnie.
-Moją mamę to nawet nie obchodzi-jęknęłam. To było kłamstwo. Byłam pewna, że moja mama rzuciłaby się na Asha, gdyby zobaczyła nas całujących się. Jej się już nic nie podobało, od początku roku, kiedy złapała mnie z tym facetem, z którym starałam się wkraść do domu.
-Nie czuję się dobrze z tym-powiedział nerwowo, patrząc w ziemie.
-Dlaczego nie wejdziesz do środka?-zaproponowałam, ciągnąc za drzwi i pociągając go do środka.
-Co? Ale twoi rodzice...-urwał, zdezorientowany.
-Założę się, że nawet nas nie zauważą. Najprawdopodobniej już jedzą, więc możemy zamówić pizze i spędzić wolny czas w moim pokoju.-popatrzał się na mnie i przeszedł przez frontowe drzwi.
-Cóż, wolny czas brzmi świetnie-objął mnie od tyłu w talii, gdy usłyszałam jego niski szept przy moim uchu.
-Danielle, to ty?-usłyszałam głos mojej mamy z salonu, gdy usłyszała, że drzwi się zamykają. Weszła do przedpokoju z zaskoczoną miną, gdy zobaczyła Ashtona stojącego za mną.
Ash szybko zabrał swoje ręce z mojej talii, popychając mnie trochę do przodu. Stał przy mnie zdenerwowany patrząc pod nogi. Byłam wdzięczna, że zatrzymaliśmy się, bo już na pewno byłabym przygwożdżona do drzwi.
-Cześć. To mój przyjaciel, Ashton-powiedziałam wskazując na Asha. Natychmiast podniósł głowę i zrobił krok do przodu, wyciągając rękę by się przywitać.
-Witam, pani Murphy. Spotkaliśmy się kilka tygodni temu na bankiecie. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi z pani córką.-powiedział, jąkając się trochę.
-Witaj, Ashton. Miło cię znowu widzieć-moja matka uścisnęła mu dłoń, posyłając mu uśmiech, zanim odwróciła się do mnie.
-Czy przyszliście z Ashtonem pieszo do domu?-zapytała
-Tak. Planowaliśmy pójść na górę by spędzić trochę czasu razem.-powiedziałam, modląc się, żeby moja matka pozwoliła nam tylko chociaż ten jeden raz.
-Oh, dobrze. Przed pójściem przyjdź do kuchni, dobrze?-obróciła się energicznie i opuściła przedpokój.
-Ty się zachowujesz tandetnie przy moich rodzicach.-śmiałam się odwracając się do niego.
-Chcę zrobić dobre wrażenie-wzruszył ramionami, starając się wyglądać niewinnie w wyblakłej koszulce zespołu i podartych dżinsach.
-Nie musisz. I tak nie ma znaczenia, co myślą.-przewróciłam oczami, popychając Ashtona w kierunku schodów. Odwrócił się jeszcze raz chwytając obie moje ręce w swoje i ściskając mocno.
-Chcesz mnie zostawić?-zapytał- Sądzę, że będziesz miała kłopoty, przepraszam.
-Nie, w porządku. Wystarczy, że pójdziesz do mojego pokoju. Będę tam za minutę-westchnęłam, obawiając się tego, co miało nadejść. Ashton w końcu odsunął się i wbiegł na schody, przeskakując co drugi schodek, jakby chciał się tam znaleźć jak najszybciej.
-Powodzenia!
Powoli weszłam do kuchni, przygotowując się na krzyk matki, że przyprowadziłam chłopaka bez zapowiedzi. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że będzie w domu i nie zobaczy Ashtona, gdy będziemy wchodzić, ale się myliłam. Sądzę, że miała już swój zwyczaj łapania mnie w tego typu sytuacjach.
-Myślałam, że rozmawiałyśmy o tym, Danielle.-moja mama westchnęła, gdy tylko weszłam do kuchni. Stała przy stole, trzymając w jednej ręce telefon, a druga spoczywała na laptopie. Oczywiście jest w pracy nawet w takiej chwili.
-Co masz do powiedzenia?-zapytałam
-Nie chcę, żebyś się z tym chłopcem spotykała.-nie odwróciła się od ekranu znajdującego się przed nią.
-Co jest z nim nie tak?-spytałam, nie odpuszcze jej. Podobało mi się, że mama nie zmieni mojej opinii względem Ashtona, nawet jakby się bardzo starała.
-Mogę powiedzieć, że ma zły wpływ. On pali i pije i, i ... uczestniczy w wypadkach samochodowych!-warknęła, wyrzucając ręce w geście frustracji. W końcu spojrzała na mnie, jej usta ułożyły się w cienką linie.
-Czy możesz przestać nastawiać mnie przeciwko niemu? A co jeśli on się upił i uczestniczył w wypadku to nie jego wina! On popełnił błąd i teraz musi to przeboleć!-jęknęłam. To jest chore. Wszyscy obwiniają Ashtona za ten wypadek, nawet moja matka. Przez to, że prowadził samochód nikt nie chcę usłyszeć prawdy.
-Nie będziesz tak myśleć gdy odejdzie od ciebie.-moja mama wzruszyła ramionami,wracając wzrokiem do komputera.
-Nie odpuści-powiedziałam surowo. Przeniosłam ręce na piersi, podtrzymując swoje stanowisko.
-Zaufaj mi, ten chłopiec nie będzie trzymał się w pobliżu ciebie.-zadrwiła
-On nie ma zamiaru mnie zostawić, mamo. Przez trzy lata układał swoje życie ze swoją byłą dziewczyną-broniłam go, choć wiedziałam,że wspominanie o byłej jego dziewczynie nie był dobrym pomysłem.
-Więc zmarła z powodu czegoś, co powinien kontrolować.-powiedziała przez zaciśnięte zęby.-Ja tylko próbuje cię chronić.
-Mam prawie osiemnaście lat, nie potrzebuje już ochrony!-krzyczałam już na mamę, nawet nie starała się już właściwie słuchać.
-On po prostu cię skrzywdzi-wzruszyła ramionami.Przełknęłam ślinę, starając się zebrać wszystkie moje myśli zanim powiedziałam mojej matce w twarz.
-To dobrze, że myślisz o takim czymś, ale się mylisz. Lubię Ashtona i jestem z niego dumna. Chciałabym, żebyś zaakceptowała to, ale jeśli nie to w porządku. I nie obchodzi mnie co myślisz.
Nie czekając na odpowiedź mojej matki, wybiegłam z kuchni, ignorując jej protesty, abym wróciła. Starałam się podążać jej zasadami i spełniać jej oczekiwania tak długo jak pamiętam, ale teraz w końcu rezygnuje. Nie potrzebuje już jej. Była taką matką, która ledwo poświęcała mi połowę swojego wolnego czasu. Przebiegłam przez schody i korytarz, aż dotarłam do mojego pokoju, gdzie był Ashton, który na mnie czekał. Wzięłam głęboki oddech przed otworzeniem drzwi, próbując się uspokoić i ukryć zdenerwowanie, w jakim byłam Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam go stojącego po drugiej stronie.
-Cześć-powiedział cicho. Miałam nadzieję, że nie zobaczył wyrazu mojej twarzy i nie zorientował się, że moja rozmowa z matką nie poszła za dobrze. Weszłam i zatrzasnęłam drzwi kopniakiem, dając nam trochę prywatności.
-Hej-przygryzłam moją dolną wargę i spojrzałam w sufit, skupiając się, abym nie zaczęła płakać. Nie płacz, powtarzałam cały czas. Bardzo długo nie płakałam i nie chciałam rozpłakać się teraz.
-Chodź do mnie-westchnął. Owinął palce wokół mojego nadgarstka i pociągnął do przodu, przytulając mnie. Moje ramiona owinęłam wokół jego talii, by być bliżej niego, chowając twarz w jego pierś. Jego ramiona wisiały luźno wokół reszty mojego ciała, podczas gdy pocierał moje plecy, od czasu do czasu szepcząc słodkie słówka do mojego ucha. Nie będę płakać, nie ważne jak bardzo chciałam.
-Dani, w porządku-wymamrotał,  całując mnie w głowę-W porządku, jeśli chcesz
-Jeśli chcę co?-zapytałam dławiąc się szlochem.
-Możesz płakać, Dani. Jestem tutaj, wszystko będzie dobrze-szepnął. Wspomniał mi kiedyś, że nie lubi płakać, ale najprawdopodobniej później w nocy wymknął się przez okno. Słowa Ashtona powoli odtworzyły się w mojej głowie. Przez to więcej łez nagromadziło mi się w oczach. Pozwoliłam sobie w końcu poczuć ulgę, kiedy zaczęłam szlochać w jego koszulkę. Nienawidziłam siebie w takich sytuacjach, ale w tym momencie nie mogłam nic zrobić. Sądzę, że nie zaszkodzi mi to.
-Zawsze będę tutaj, Dani-szepnął jak płakałam-Nie odejdę.


~~~~~~~~

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Przepraszam was, że nie dodałam wczoraj nowego rozdziału, ale niestety czasu nie miałam nawet usiąść na necie i cokolwiek zrobić.  A teraz zostawiam dla was spoiler do następnego rozdziału!

-Co robisz?-Calum zapytał
-Nie twój interes- warknęła.
-Brooke...-Luke spojrzał na nią. [...]
-Nie, Luke, jeszcze nie.-Brooke szepnęła.
-Musisz.-szepnął do niej. [...]
-Ja nie chcę, po prostu nie i tyle...-pokręciła głową i zanim zdążyła dokończyć zdanie Luke powiedział za  nią, szokując nas wszystkich.

Pozdrawiam xx

5 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa To było takie słodkie :) Dani broniła Asha XD i wogóle te ich zabawy .... XD Pod koniec smutno mi się zrobiło ... Michael płakał, Dani płakała...
    I JESZCZE SPOILER AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    A może to dziecko Calum
    xD Przepraszam Cię że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale naprawdę miałam mało czasu .. Jest koniec roku szkolnego i jeszcze byłam na konkursie ogólnopolskim...
    @LulyPott

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to jest cudowne, wspaniałe, słodkie i aaaaaaaaa nie wytrzymam. Dziewczyno ty mnie za dziwiasz z rozdzialu na rozdział jestem pochłonięta tym blogiem. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny :)
    @good_enough_89

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHANIUTKA!!! A CO Z TŁUMACZENIEM CLAIRE?
    CZEKAM I CZEKAM I NIC KURCZSON!!!
    ALE TO JEST CUDNE !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow to jest cudne NEXT

    OdpowiedzUsuń