07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 6

-To jest szalone! Minęło 25 minut, a autobusu dalej nie ma-jęknęłam, tupiąc nogą w chodnik. Byłam coraz bardziej niecierpliwa, a mruczenie Ashtona i tupanie w chodnik nie pomaga.
-Uspokój się. Czy to naprawdę jest aż tak źle przegapić pierwszy okres?- przestał nucić i spojrzał się na mnie. Rzucił mi paczkę papierosów i zapalniczkę, jakby czuł, że to mnie uspokaja. Dałam mu kuksańca w ramię. Trzymałam papierosa,choć tak naprawdę nie wiem po co. Cyba po prostu potrzebowałam zająć czymś ręce.
-Szkoła zapewne zadzwoni do mnie do domu, że poszłam na wagary.-skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Ashtona.
-Mamy jeszcze 10 minut do pierwszego dzwonka-wzruszył ramionami.
-To się nie uda.-jęknęłam
-Chryste, Murphy. Musisz się nauczyć żyć-roześmiał się. Podniósł okulary i umieścił je na głowie, przy czy zmrużył oczy, by lepiej mnie widzieć. Wziął papierosa do ust i zaciągnął się.
-Wiesz, gdybym miała moje kluczyki to by się nie stało.-pokręciłam głową. Byłam na siebie zła bardziej niż ktokolwiek inny. Gdybym nie była taka głupia, bym zabrała kluczyki od razu i nie tkwilibyśmy tutaj.
-Jesteś sobie winna, Murphy.-zachichotał
-Wiem, Irwin-westchnęłam.
-Kto to był? Kto uciekał chyłkiem do domu?
-Co? Nie pamiętam, byłam pijana.-skrzywiłam się. Ashton był typem człowieka, który twierdził, że wie wszystko. Miałam tego dość.
-Och, nie pamiętasz! To wspaniale! Nie masz pojęcia?-mówił z sarkazmem widocznym w jego głosie.
-No, nie bardzo. Jak mówiłam, byłam pijana. Właśnie szliśmy do domu na... no wiesz-zarumieniłam się. Nienawidzę przyznawać się przed Ashtonem.
-Wow, Murphy. To rzeczywiście dokładnie jest to czego od ciebie oczekiwałem.-mówił ze śmiechem.
-Co masz na myśli?- zapytałam
-Poszłaś na jakąś wielką imprezę, byłaś pijana i poszłaś z jakimś przypadkowym facetem poznanym za zewnątrz do siebie, zamiast pogadać, jak normalny człowiek. Twoi rodzice mają łóżko wodne lub coś innego, na czym chciałaś uprawiać seks, prawda? Człowieku, seks w łóżku wodnym to dopiero frajda...-raptownie ucichł patrząc w dół ulicy.
-I co?-spojrzałam na niego, zastanawiając się, czy nie miał żadnych zażaleń do mnie. Dodam, że jak narazie wszystko było na swoim miejscu.
-I oczywiście nie wiesz, że twoi rodzice wracają do domu z ich małego wypoczynku noc wcześniej, niżeli oczekiwałaś, więc idziesz w prawo i przechodzisz przez drzwi, w których was złapali, a ten facet  podczas schodzenia ze schodów w  pośpiechu się ubiera-powiedział z radosnym wyrazem twarzy. -Wtedy nawet nie nie dbasz by znać ich imiona, a oni twojego.- Teraz to było podejrzane, on za dużo wiedział. To była jedyna rzecz, żeby dowiedzieć się cokolwiek o moich rodzicach. Ale wiedział wszystkie, nawet najdrobniejsze incydenty ze mną związane. Miałam nadzieje, że nie powie tego moim znajomym. Zaczęło mnie to przerażać, choć wiedziałam że on to zrobił specjalnie to i tak się bałam.
-OK, co ty? Czy masz ukryte kamery wokół mojego domu, czy co? Kto ci to powiedział?-zaczęłam przesłuchanie.
-Mówiłem ci, że wiem dużo więcej niż ci się wydaje-uśmiechnął się do mnie.
-Mówię poważnie, Irwin.- złożyłam ręce na klatce piersiowej.
-Rozmawiałem z jednym z twoich przyjaciół.-wzruszył ramionami.
-Kto?-zapytałam, mrużąc oczy, aby go lepiej widzieć. Na zewnątrz jest gorąco, więc spodziewałam się, że Ashton ubierze przynajmniej krótką koszulę z nalepką, ale to nie był przypadek. Nosił ciemne kolorowe spodnie i kurtkę Jean, w której wyglądał niesamowicie, ale najprawdopodobniej pocił się niesamowicie.
-Z brunetem. On pochodzi z Azji?-podrapał się po karku, patrząc w niebo jakby szukał odpowiedzi na pytanie.
-Calum? Nie, nie sądzę, że jest z Azji-uśmiechnęłam się, choć tak naprawdę nie wiem, czy jest czy nie. On i ja nawet nie rozmawiamy, więc nie wiem.
-W każdym razie,  jest ze mną na WueFie. Rozmawialiśmy o tobie.-uśmiechnął się. Skończył papierosa i wyrzucił go na chodnik, deptając.
-Och,naprawdę?- uśmiechnęłam się.
-Tak. Zapytałem się o ciebie, serio.- uśmiechnął się do mnie. Przypomniał mi małego chłopca, którym się opiekowałam, gdy miałam 14 lat; robił najbardziej irytujące rzeczy, a ja myślałam że nie wpakuje się w kłopoty iże to uroczę.
-Cóż-westchnęłam, składając ręce na piersi. -Calum nie jest w stanie mówić o moim życiu prywatnym.
-Nie powiem nikomu, Murphy. Uspokój się-zachichotał
-Jestem spokojna-powiedziałam, krzywiąc się.
-Chciałem tylko poeksperymentować z tobą-zadrwił, osądzając mnie.
-Mniejsza z tym- westchnęłam. Ashton spojrzał się na mnie z uśmiechem. Nieważne co nieszczęśliwego go spotkało, on zawsze był uśmiechnięty. Ciągły uśmiech, że po prostu nie może być zmazany.
-Myślę, że on się trochę podkochuje w tobie.-powiedział przecierając swoją twarz.
-Kto, Calum?-zapytałam. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak naprawdę było, bo nie próbował tego ukryć. Luke odpada, więc Calum się we mnie podkochuje, to nie było coś czego się nie spodziewałam.
-Tak.-skinął głową. Widziałam, że szuka czegoś po kieszeniach, najprawdopodobniej papierosów. Wtedy przypomniałam sobie, że ja je mam i nie oddam ich z powrotem.
-Nie dam ci ich.-powiedziałam w odpowiedzi na wyciągniętą rękę Ashtona.
-Daj, Murphy. Postawie ci całą paczkę, jeśli tylko oddasz.- jęknął. Nie potrzebowałam własnej paczki. To on miał mi dawać papierosy gdy nie będę czuć się w nastroju.
-Ile papierosów palisz dziennie, z 50?-zapytałam. Nie widziałam w swoim życiu wielu ludzi palących tyle ile Ash. Nie wiem jak on radzi sobie z tym, albo jak jego ciało reaguje.
-Dużo mniej, Murphy. Mogę je z powrotem, proszę? -błagał. Podałam mu je, starając się nie martwić o to, że może dostać raka płuc, czy też coś innego.
-Autobusu nadal nie ma. -powiedziałam, najbardziej oczywistą rzecz.
-Och, naprawdę? Nie miałem pojęcia, biorąc pod uwagę, że nadal stoimy na przystanku. -zachichotał. Zaczął iść wokół mnie zatrzymując się przede mną.
-Ucieknijmy.-powiedziałam nagle. Myślę, że była to ostatnia rzecz jaką spodziewał się usłyszeć. Byłam jedyną narzekającą na to połączenie do szkoły i spóźnienie się, sugerując że możemy porzucić to razem.
-Gdzie?-zapytał
-Gdziekolwiek-wzruszyłam ramionami. Nigdy nie uciekałam i to było naprawdę ekscytujące. Bardzo podobało mi się to, że inni musieli być w szkole i pracować, a ja się bawiłam. Ashton westchnął, myśląc o tym przez chwilę. Wreszcie złapał mnie za rękę i pociągnął w dół ulicy, pozostawiając wszystko w tyle.
-Dobrze, znam miejsce. Ale nawet jeśli będziemy tam spędzać dzień razem, to musisz pamiętać, że w żadnych okolicznościach nie jesteśmy i nigdy nie będziemy przyjaciółmi.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 5

Bardzo mocno kocham Brooke, ale jest kiepska w udzielaniu rad. Zdecydowałyśmy, że dziś urządzimy sobie pidżama party, ponieważ w tym roku szkolnym rzadko spędzamy wspólnie czas. Od półgodziny próbowałam z nią porozmawiać o Ashtonie.  Chciałam wywrzeć na nim presja, a ona w ogóle nie pomagała. Ona w porównaniu do mnie miała coś do powiedzenia bo jest w związku z Luke'iem.
-On jest nieznośny. Z góry powiedziałam mu, że chce go poznać, a on mnie całkowicie zamyka.  Chce spędzić resztę swojego życia samotnie? -powiedziałam. Chodziłam w tę i z powrotem po moim pokoju. Brooke leżała na moim łóżku przeglądając czasopisma, kupione w drodze do domu.
-Może jest nieśmiały? Luke  był taki, jak na początku się spotykaliśmy.-Brooke wzruszyła ramionami.
-On nie jest nieśmiały, Brooke.-powiedziałam na wydechu.
-Może nie jest gotowy, aby mieć kolejną dziewczynę. Znaczy po śmierci jego poprzedniej.-zaśmiała się lekko.
-Nie zdobyłam się, na to, żeby go o to zapytać.- westchnęłam.  Szczerze, to miałam się dzisiaj zapytać Ashtona o wypadek samochodowy, ale zabrakło mi odwagi. Miałam plan, aby ułatwić mu podjęcie decyzji, aby mi o tym powiedział, a nie walić prosto z mostu do niego o jego zmarłeś-ex?-dziewczynie. Ashton całkowicie mnie zignorował, jakby nawet mnie tam nie było, jak paliliśmy razem.
-Chodź, Dani. Spróbuj mocniej! Chcę wiedzieć, co się stało!- mówiła z entuzjazmem.  Miała tendencje do dramatyzowania. Założę się, że miała nadzieję, iż Ashton rzeczywiście zamordował swoją dziewczynę, a wypadek to tylko przykrywka. Ona po prostu zakłada jaka będzie historia.
-Pracuje nad tym!- przestałam chodzić na chwilę, by spojrzeć na nią. - Chcę byśmy byli przyjaciółmi, zanim zacznie decydować o moim życiu prywatnym.
-Lubisz go, prawda?- Brooke uśmiechnęła się. Przewróciła się i podniosła ręce nad głowę, aby związać swoje długie rude włosy w kok.
-Co? Nie. Znam go zaledwie miesiąc! Jestem tylko ciekawa, to wszystko.- Skłamałam. Ciekawość to nie wszystko, co mną kierowało, gdy rozmawiałyśmy o Ashtonie. Zapewne miał silny wpływ na moje zachowanie, mimo, że przez połowę czasu nie chciał mieć nic wspólnego ze mną. Do dupy, bo jestem całkowicie nim zauroczona, a on nie patrzy się tak na mnie, jak ja na niego.
-Żartujesz sobie ze mnie. On całkowicie przejął kontrolę w twoim życiu! Nigdy nie chcesz rozmawiać o niczym innym, tylko o nim! To źle, Dani.- zaśmiała się.
-On nie przejął kontroli w moim życiu! Chce po prostu być jego przyjaciółką. Nie mogę się przyjaźnić z chłopakiem, czy masz do mnie pytania?-prychnęłam, kierując się z Brook z powrotem na łóżko.
-Nie wmówisz mi, że chcesz być tylko jego przyjaciółką. Widziałaś go? On jest wspaniały-prychnęła
-Hej, masz chłopaka-ostrzegłam Brooke. Całkowicie wykluczam, iż była w stanie zdradzić Luke'a. Byli zakochani i każdy o tym wiedział. Szanse na to, że znajdą dla siebie kogoś innego było niemożliwe. Oni byli stworzeni dla siebie.
-Założę się, że Luke mógłby zostać gejem specjalnie dla Ashtona.-mówiła, z powagą w głosie.
-Brooke!- wybuchnęłam śmiechem. Nie mogłam wyobrazić sobie Luke'a podkochującego się a Ashtonie.
-Cicho, słyszałaś?-przycisnęła swoją rękę do moich ust, żeby mnie uciszyć. Oderwała rękę od moich ust, podchodząc bliżej do okna, które zostały troszeczkę otworzone. Słyszałam szelest na dole. Nikogo nie było, może to kot bądź królik. Nie chciałam, żeby Brook się jeszcze bardziej wystraszyła, więc okłamałam ją.
-Tam nic nie ma.-powiedziałam
-Jest!
-Nie, nie ma.
-Jest!
-Nie!
-Tak!
-Tam nic nie ma, Brooke! Odpuść sobie!-krzyknęłam sfrustrowana. Rzuciłam się do okna, żeby jej udowodnić, iż nic tam nie ma. W rzeczywistości to nie był królik bądź kot. Źródłem szelestu był sam Ashton Irwin, przychodząc pod mój dom i drzwi moich sąsiadów. Mogę tylko powiedzieć, że księżyc, który ledwo świecił na jego twarzy, uwydatniał jego urok.
-Irwin, co ty tu do cholery robisz?- zapytałam piskliwym  głosem.
-Po prostu idę skrótem, Murphy.-odpowiedział mi.
-O mój Boże-mruknęła Brooke.-Macie już własne pseudonimy dla siebie, to jest cudowne.-machnęłam ręką na Brooke, aby ją uciszyć, przy czym nie oderwałam oczu od Ashtona.
-Dokąd idziesz?-zapytałam go.
-Do domu-rzucił. Miał papierosa w ręku, z którego spadł popiół. Znacznie lepiej widać go, gdy światło księżyca pada na niego.
-Więc skąd idziesz?-przewróciłam oczami.
-Byłem na innym spacerze. I skończył się to trochę dalej, niż w poprzednią noc, jak byliśmy razem.-odpowiedział
-Poszliście razem na spacer?-Brooke wykrzyknęła. Miała obsesję na tym, że spędzam czas z Ashtonem.
-Czy jest tam ktoś z tobą?-Ash zachichotał, wkładając papierosa pomiędzy wargi i zaciągając się.
-To tylko moja przyjaciółka, Brooke.- wzruszyłam ramionami tak jak on.
-Och, ona. Czerwone włosy? Chodzę z nią na WOS.-pokręcił głową-Całkiem sporo mówi.
-To ona- śmiałam się, a Brooke próbowała się wtrącić z "hej", ale Ash tego nie usłyszał.
-Lepiej pójdę-powiedział. Przyglądał mi się dłuższą chwilę -Dobranoc, Murphy.
-Narazie, Irwin-pomachałam mu i zamknęłam okno, nie patrząc nawet czy odszedł. Brooke usiadła na skraju mojego łóżka ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Jej twarz była ułożona z tym charakterystycznym pytaniem, że ją okłamałam.Powiedziałam Brooke, ona musiała wiedzieć.
-To było podejrzane-wypaliła, próbując powstrzymać śmiech.
-Był daleko, to nic wielkiego-wzruszyłam ramionami.
-Poszliście tylko na spacer i nic mi nie powiedziałaś?-zapytała unosząc brew. To była kolejna rzecz Brooke, żeby znać każdy szczegół. Od razu zakłada, że coś przed nią ukrywam.
-Tak wczoraj w nocy. Widziałam go przez okno i krzyknęła do niego i tylko rozmawialiśmy.-wyjaśniłam. Powiedziałam mniej szczegółów, niż normalnie podczas rozmów z Brooke.
-O czym?- Brooke skakała w miejscu na łóżku.
-O niczym. Powiedział mi jakiś zespół, który lubi.-Może faktycznie trzeba zacząć słuchać The Killers, by mieć o czym rozmawiać z Ashtonem, ale nigdy go nie ma. Nie chcę być jedną z tych dziewczyn, które udają zainteresowanie czym co lubi facet. Pomyślałam, że może gdybym znalazła coś wspólnego z Ashtonem to będzie łatwiej nam rozmawiać.
-Jaki zespół?-zapytała Brooke- Strzelam że to Nirvana, każdy gorący facet lubi Nirvane.
-The Killers-odpowiedziałam jej śmiejąc się trochę z jej komentarzu dotyczącego Nirvany.
-Kto?-położyła się na łóżku, wzdychając głęboko.
-Nie kto. The Killers
-O mój Boże, Dani.-przewróciła oczami.
- Nie ważne. Lubi The Killers i dużo pali. To wszystko, z czym się zorientowałam do tej pory.-jęknęłam skacząc na łóżko obok niej.
-Dlaczego myślisz, że dużo pali?-zapytała
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-Myśli, że jest koksem.
-Ten, akurat jest.-roześmiała się.
-Dobrze,że stara się być.
-Zarumieniłaś się-Brooke uśmiechnęła się do mnie. Faktycznie, czułam, że moje policzki robią się czerwone.
-Nie. Tu jest za gorąco.-skłamałam
-Jesteś w nim zakochana, Dani. To jest zabawne, nie mogę się doczekać, aby powiedzieć Luke'owi.-sięgnęła po telefon po drugiej stronie łóżka, ale zatrzymałam ją.
-Nie mó Luke'owi., proszę. Oj zachowuje się dziwnie, gdy usłyszy "Ashton".-powiedziałam z westchnieniem. Za każdym razem starałam się mówić o Ashtonie na lunch'u, w tedy Luke staję się cichy i zamyślony, jakby w ogóle go z nami nie było. Ciągle nakłaniam go do wspólnej rozmowy i przypomnieć jak się mówi. Nie wiem co dokładnie się stało, ale było coś pomiędzy nim a Ashtonem.
-Nie zachowuje się dziwnie.-pokręciła głową, nie zgadzając się ze mną.
-Zachowuje! Nie widziałaś go na lunchu na drugi dzień? On był przerażony!- wyrzuciłam ręce sfrustrowana że nie widziała.
-O mój Boże. Masz racje! Może on jest trochę w nim zakochany-zachichotała. Zrzuciłam jej telefon na bok, żeby nie zadzwoniła do Luke'a.
-Nawet gdyby był zakochany w Ashtonie-w co wątpię- to nie byłby wstanie powiedzieć, że jest wciąż zakochany w swojej zmarłej dziewczynie-jęknęłam
-Trzeba go naprawić-powiedziała nagle, patrząc z nad magazynu, który czytała.
-Trzeba co?-zapytałam nie rozumiejąc. Ashton nie był zabawką, z której można zabrać kilka rzeczy i go naprawić.
-To oczywiste, że jego serce zostało złamane przez tą dziewczynę.-Brooke dmuchnęła na błąkający się kosmyk na jej twarzy - trzeba je naprawić.
-Naprawić jego złamane serce?-prychnęłam unosząc brew To był najdziwniejszy pomysł, jaki kiedykolwiek słyszałam. Nie ma sposobu, aby Ashton zaufał mi, a co dopiero pozwolić "naprawić" go.
-Tak, naprawić.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 4 cz.2

-Chodzi pieszo. -Dlaczego? -Nie lubi, jak ludzie go worzą. To dziwne, Murphy, więc nie pytaj.-Ashton pokręcił głową, patrząc na chodnik. -Jak się nazywa? Może go znam.- powiedziałam. Wiedziałam, że każdy tutaj mnie zna a ja znam każdego, kto tu mieszka. Oprócz Ashtona, ale zawsze każdy wyjątek jest potwierdzeniem reguły. -Nie znasz go, mogę ci to zagwarantować.-roześmiał się. Podrapał się po głowię i odwrócił się, jakby czegoś zapomniał. -Czemu nie?-spytałam -Wiem, że znam wielu ludzi. -Tak Murphy, wiem. Ale nie znasz go, a on ciebie, więc to nie ma znaczenia.-przewrócił oczami i odwrócił się ponownie, aby wrócić się skąd przyszliśmy. -Dokąd idziesz?- zawołałam za nim, przyśpieszając tempa, aby nadążyć za nim. -Do domu-krzyknął przez ramie, choć szłam tuż za nim. Zatrzymał się na chwilę i wskazał na papierosa, którego trzymałam w ręku- Zamierzasz kończyć?- w milczeniu podałam mu go. Wciąż nie rozumiałam, jak on może tyle palić w tak krótkim czasie. -Nie potrzebujesz iść do domu? Tylko tyle.-zatrzymałam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę.- Jest dopiero 7:15.- Ashton roześmiał się -07:15 jes naszą godziną. -Co?- uniosłam brew. -Nieważne. -Wiesz, że możesz się mnie zapytać o co chcesz-powiedziałam chwytając Ashtona. -Wiem, ale nie potrzebuje-westchnął, przeczesując palcami włosy. -Założe się, że to nieprawda.-Złapałam go za ramię i odwróciłam go, zatrzymując nas poraz kolejny. -Dobrze. Chcesz, żebym cię o coś zapytał?- posłał mi sarkastyczny uśmiech. Wyraźnie nie był rozbawiony, ale starał się, jak tylko mógł, żeby przestała go denerwować. -Tak.- sprecyzowałam, puszczając Ashtona.-Proszę. -Lubisz The Killers?-zapytał. Usta ułożył w wąską linię, jakby nie obchodziła go moja odpowiedź. Nie miałam pojęcia, kto to The Killer. Jestem pewna, że Ashton nie czeka na moją odpowiedź. -Czy to jest naprawdę twoje pytanie?-roześmiałam się. To była najbardziej nieciekawa rzecz, o jaką mógł mnie zapytać. -Czy lubisz The Killers?-zapytał się jeszcze raz podnosząc na mnie głos. -Um, co?-uniosłam brew. -Wow, ok. Przyjdź ze mną porozmawiać, jak znajdziesz jakąś dobrą muzykę.-jęknął. Przez reszte naszego spaceru milczał. Ashton nigdy nie pofatygował się, aby powiedzieć mi czemu tak szybko odpuszcza i nigdy nie pyta ponownie. Dotarliśmy do mojego domu i zatrzymaliśmy się , czekając aż to drugie coś powie. -Coż, mam nadzieje, że nie będziesz rozmawiać o tym z przyjaciółmi.-odezwał się pierwszy, wkładajac ręce do kieszeni. -Nigdy więcej.-uśmiechnęłam się, cofając się w kierunku drzwi, depcząc świerzo skoszoną trawę, jak wcześniej Ashton. Szedł za mną. Zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął paczkę gum i wręczył mi lisek. Spojrzałam na niego jak na wariata. -To jest guma. Za tania dla ciebie? Ten smak jest dobry, więc weź.-powiedział, gdy nie wzięłam od niego listek. -Chcesz mi powiedzieć, że mam nieświerzy oddech? Czy co?-zapytałam. Nagle zaczęłam być bardziej świadoma na aspekty mojego wyglądu. -Nie,przecież paliłaś. Pomyślałem, że twoi rodzice chcieliby porozmawiać, to mogliby wyczuć.-wyjaśnił. Byłam zaskoczona,jaki okazał się miły. Tak jakby przeczuwał, że będę miała kłopoty, że się skradam z nieznajomym chłopakiem i jeszcze jakby wyczuli dym. -Prawda- powiedziałam, biorąc gumę odniego- Dziękuje. -Właściwie to uważam na ciebie-zagryzł wargę, ukrywając uśmiech. -Oczywiście, że uważasz. -Dobranoc, Murphy.-pomachał mi na pożegnanie i odszedł. -Do jutra, Irwin.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Wydawało się tego więcej. Ale najwidoczniej zapomniałam o notce zapisanej od autorki i tylko tyle miejsca ten rozdział zajmuje ;)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 4 cz. 1.

-Więc Danielle.- moja mama odezwała się do mnie ucinając kawałek kurczaka
-Tak?- podniosłam oczy znad talerza, którego prawie nie tknęłam odkąd usiedliśmy do kolacji.
-Jak to jest jeździć autobusem? Czy jest tak źle, jak myślałaś ?- Zapytała
-Jest wspaniale, naprawdę.- skłamałam.- Jest tam grupa starszych facetów, którzy siedzą na rogu i mają narkotyki i piją piwo.- Słyszałam, jak mój ojciec zachichotał, ale szybko zamaskował to udając kaszel. Mój ojciec zawsze był po mojej stronie, od dnia, w którym się narodziłam. Był moim kumplem, moim partnerem w zbrodni. Gdy byłam dzieckiem ojciec był moim stałym towarzyszem zabaw. Ale już wyrośliśmy z tego, jak każdy ojciec i córka powinni zrobić. Jego firma stała się bardziej sukcesywna, przez co coraz częściej musiał wyjeżdżać i dlatego za bardzo nie próbowałam zdobyć jego uwagi. Nadal rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się ze sobą, ale bardzo rzadko.
-To jest cudowne, mamo. Uwielbiam zapach trawki o poranku.- westchnęłam
Wymyśliłam plan, w którym oczerniam przystanek jak to tylko możliwe. Gdyby zadziałało, tak jak ja chce to rodzice oddadzą mi kluczyki. Kto chce aby jego dziecko powiązane było każdego ranka z narkomanami? Ja na pewno nie.
-Danielle- moja mama odezwała się surowo.
-Zaproponowali mi, że zabiorą mnie do klubu w ten weekend. Mówią,że znają miejsce, gdzie można zdobyć bezpłatnie kokainę, bez zadawania zbędnych pytań.- brnęłam dalej, próbując rozwścieczyć matkę jeszcze bardziej.
-Danielle, wystarczy!-krzyknęła powstrzymując mnie od powiedzenia jeszcze więcej. -Nie dostaniesz kluczyków z powrotem, dopóki nie dostaniesz nauczki.
-Tato-jęknęłam. Prosiłam o jego pomoc jedynie w ostateczności. Minął miesiąc odkąd zaczęłam chodzić na przystanek. Nie mogłam tego dłużej znieść. Zrobiłabym wszystko, aby dostać klucze z powrotem.
-Słuchaj swojej matki, Danielle-Mój ojciec powiedział patrząc w moje oczy, kończąc przy tym moją rozmowę z matką. Czułam się zdradzona. Mój ojciec, długoletni przyjaciel, moje oczko, jest po złej stronie mojej matki.
-To niesprawiedliwe- jęknęłam
-Może następnym razem będziesz pamiętać, aby nie wymykać się z chłopcami  z imprezy i będziesz w stanie prowadzić samochód.-moja matka tylko pokręciła głową z dezaprobatą.
-Ja nawet nie pamiętam jak się jeździ! Za długo byłam pozbawiona kluczyków.-Oparłam rękę na stole i podparłam się, najwyraźniej przesadzam z moimi emocjami.
-Robisz z siebie idiotkę-matka westchnęła
-To niemożliwe!-krzyknęłam. Odsunęłam swój pełny talerz jedzenia z dala ode mnie- Poddaje się. Mam zamiar zamknąć się w swoim pokoju, aż do osiemdziesiątki.-Wstałam z krzesła i odeszłam od stołu. Zostawiłam moich rodziców samych, aby skończyli swoją kolację w spokoju.  Szłam głośno po schodach, co sprawiło, że narobiłam dodatkowego hałasu jak wchodziłam. Przechodząc koło okna, zauważyłam znajomą postać. Ubrany był na czarno, szedł do jakiegoś celu trzymając papierosa między palcami. Wyglądał bez zarzutu, nawet nie wiedząc, że ktoś patrzy na niego przez okno. Mogłam siedzieć i przyglądać się mu, jak kroczy koło mojego domu, ale wtedy przegapiłabym swoją szanse na rozmowę z nim. Otworzyłam szybko okno i wystawiłam przez nie głowę
-Hej, Irwin!-krzyknęłam. Ashton zatrzymał się i rozejrzał dookoła, szukając źródła głosu, który właśnie usłyszał. Włożył ponownie papierosa w wargi i zaciągnął się zanim spojrzał w okno, spostrzegając mnie.
-Oh, Murphy. Jak miło z twojej strony... wpaść ??-Ashton odezwał się do mnie, przy tym wypuszczając dym. Zrobił krok do przodu, nie przejmując się trawą, na której stał.
-Co ty tu robisz?-zapytałam, posyłając mu zdziwione spojrzenie.
-Wyszedłem na spacer-odpowiedział. Odwrócił się bokiem i zaciągnął się kolejny raz. Wykorzystałam okazję i podziwiałam jego idealny profil.
-Bez celu?-zapytałam. Wytarłam spocone dłonie o moje dżinsy, nie zdając sobie sprawy, jak denerwowałam się przed tym chłopakiem. Ashton wzruszył ramionami.
-Nie masz nic przeciwko, jeśli pójdę z tobą?-krzyknęłam w dół do niego.
-Nie jestem pewien czy to będzie tak ekscytujące jak uważasz.-wzruszył ramionami,ale skinął głową i powiedział, żebym wyszła. Cofnęłam głowę od okna i położyłam nogę na schodach, tym razem w przeciwnym kierunku.
Nie obchodziło mnie to, iż nie powiadomiłam rodziców, że wychodzę z domu. Nie byliby zadowoleni, że wychodzę w nocy na spacer. Mimo to bardzo szybko i po cichu podeszłam do drzwi, aby nie zwracać uwagi na siebie, gdy wychodzę. Spotkałam Ashtona na chodniku. Szliśmy obok siebie w milczeniu. Nadal palił, przy czym w ogóle nie zadając sobie trudu, aby rozpocząć jakąkolwiek rozmowę ze mną. Choć mi to nie przeszkadzało.Powiedziałabym, że to był piękny letni wieczór i faktycznie czułam się dobrze na świeżym powietrzu. Nie obchodziło mnie, że Ashton nic nie mówił.
-Masz jeszcze jednego?-zapytałam wskazując na papierosa znajdującego się w jego wargach. Ashton wyjął z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów, z której wziął jednego i umieścił go w moich ustach. Zrobił krok do przodu i podpalił mi go. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym. Tym razem nie czułam się, tak jakbym miała zamiar umrzeć, kiedy wdychałam dym. To było bardzo uspakajające niż cokolwiek innego. A mi w tej chwili potrzebny był spokój.
-To cię zabije, wiesz- Ashton uśmiechnął się
-Myślisz, że nie wiem, Irwin?-uniosłam brew, wydmuchując dym w jego stronę, tak jak on to zrobił, gdy pierwszy raz się zobaczyliśmy.
-Cholera, Murphy, co ci się stało? Czyżby tatuś odmówił ci kupna nowego samochodu sportowego?- Ashton zachichotał. Wciąż miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, mimo, że było prawie ciemno.
-W rzeczywistości potrzebuje tylko jednego. A oni dalej trzymają moje kluczyki- prychnęłam
-Biedne dziecko-powiedział, udając, że się dąsa. Dotarliśmy do końca ulicy, a on złapał mnie za łokieć i odwrócił mnie do siebie. -Wiesz, że to źle, kiedy płaczesz, że nie możesz jechać samochodem?
-Nie jestem jedną z tych snobistycznych bogatych dziewczyn, więc możesz przestać mnie tak traktować-rzuciłam w jego stronę.
-Jak przestaniesz się zachowywać jak jakaś snobistyczna bogata dziewczyna, to przestane-Ashton wzruszył ramionami. Pozwolił, aby jego papieros wyleciał mu z palców, po czym go zgniótł. Odwróciłam się od niego nic nie mówiąc.
-Dlaczego mnie nienawidzisz? Co ja ci takiego zrobiłam?-zatrzymałam się i chwyciłam za jego ramię, aby się zatrzymał.
-Nie nienawidzę cię. Dlaczego się troszczysz o mnie tak bardzo?- Ashton odwrócił moje pytanie z jednym z jego własnych.
-Nie obchodzi mnie to!-krzyknęłam, a następnie obniżyłam swój głos-Jestem zainteresowana.
-Co cię interesuje? Nie ma nic ciekawego we mnie.-zachichotał.
-Jestem pewna, że coś jest.  Każdy jest ciekawy na swój sposób. -jęknęłam. Myślałam, że jeśli pójdę na ten spacer z Ashtonem to przekonam go, aby porozmawiał ze mną, ale tylko mnie bardziej wnerwił.
-Nie jestem ciekawym facetem.-uśmiechnął się.
-Zawsze musi być coś.- westchnęłam. W kącikach warg Ashtona zamajaczył uśmiech.
-To znaczy, myślę, że znajdzie się kilka ciekawych rzeczy. Ale nie chce się nimi podzielić z tobą- uśmiechnął się. Wiedziałam, że nic nie przyjdzie tak szybko. Chciałam wiedzieć coś o nim, ale był zamknięty jak książka. Natomiast ze mnie mógł czytać jak z otwartej księgi. Musiałam spróbować, choć będzie trochę trudno.
-Czy mieszkasz sam? Rodzice? Rodzeństwo?- zapytałam.
-Dlaczego każde z tej kategorii?- Ashton roześmiał się. Sięgnął ponownie do kieszeni po paczkę papierosów. Złapałam go za nadgarstek, zatrzymując go.
-A ty co taki palacz? Będziesz mieć raka płuc, zanim ukończysz szkołę średnią. Zwolnij trochę, Irwin.-powiedziałam puszczając jego nadgarstek.
-Mieszkam z moim tatą i moim hmmm przyjacielem- zmienił szybko temat i odwrócił się ode  mnie idąc dalej.
-Twój "hmm przyjaciel" ?-szłam za nim naśladując jego głos- Co to ma znaczyć?
-On jest moim przyjacielem. Ale traktuje go bardziej jak brata.- Ashton wzruszył ramionami.
-Czy on chodzi do naszej szkoły?-zapytałam
-Tak. Jest rok młodszy ode mnie-odpowiedział, nie odwracając się do mnie. Szedł przede mną, jakby nie chciał aby widziano go ze mną.
-Dlaczego nie jeździ autobusem z nami rano?-zapytałam. Może Ashton nie jest przekonany, aby jego "przyjaciel" dołączył do nas na przystanku każdego ranka, przez co nie będzie tak nieszczęśliwy.


~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział podzieliłam na części. Nie byłam wstanie na szybkiego tyle przetłumaczyć,bo by zabrakło mi czasu na naukę. Jutro kolejna część. Jak myślicie, o kogo chodzi Ashtonowi ?

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 3

Następnego ranka postanowiłam, że spróbuje złamać Ashtona Irwina. Stał tam gdzie zawsze, oparty o znak przystanku. Nie mogłam oderwać oczu od niego. Przechodząc przez ulicę podziwiałam sposób w jakim stał i patrzył tym wzrokiem, który zapierał dech w piersiach. Podeszłam do niego. Kiwnął głową na przywitanie. Wypuściłam nerwowo oddech, przygotowując się psychicznie, na to, co miałam zrobić.
-Dobrze Irwin. Mam kilka pytań do Ciebie- rzuciłam torbę pod nogi. Jest zdecydowanie zbyt ciężka jak dla mnie, aby stać z nią na ramieniu. Dalej czekałam.
- Ach, więc w końcu zorientowałaś się jak się nazywam. Zajęło ci to bardzo długo.- Ashton zachichotał.
-I naprawdę nie obchodziło mnie to, do niedawna- powiedziałam. Starałam się ukryć, że zrobiło mi się głupio, iż nie zapytałam nikogo wcześniej o to. Skubałam rąbek koronki znajdującej się na mojej bluzce. Miała nadzieje, że Ashton nie zada więcej pytań.
-Tak, gdzie są te pytania, jakie miałaś do mnie ?- Ashton przeczesał włosy palcami.
- Gdzie mieszkasz? Znam okolicę i nigdy wcześniej nie widziałam cię.- zapytałam go. Stałam przed nim na palcach, aby być bliżej niego, jak tylko mogę. Myślałam, że może gdybym przycisnęła go trochę to zmusiłabym go, aby odpowiedział zgodnie z prawdą.
- W dole twojej ulicy, taki mały domek na rogu.-odpowiedział. Jego oczy nadal były ukryte za okularami przeciwsłonecznymi
-Skąd wiesz kim jestem ?- zapytałam. Ashton zrobił krok do tyłu. Wyraźnie czuł się nieswojo, gdy byłam kilka cali od niego.
- Każdy wie.  Jesteś jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole.- wzruszył ramionami. Następnie wyciągnął kolejnego papierosa z kieszeni. Włożył go do ust i zapalił, przy czym zaciągnął się. Wypuścił więcej dymu, tym razem mając na tyle przyzwoitości, aby odwrócić głowę ode mnie. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę: 07:15. Autobus po raz kolejny się spóźnia.
-Skąd wiesz tyle o moich rodzicach?- zapytałam
-Najbogatsza para w mieście. Trudno nie słyszeć ludzi mówiących o nich zawsze i wszędzie.- Ashton wzruszył ramionami. Gestykulował rękami, w których miał papierosa, przez co dym unosił się wokół nas.
-Dlaczego cię to interesuje? -Uśmiechnął się. Czułam, że tak naprawdę nie zastanawiało go to, ale nie chciał się przyznać do dbałości o cokolwiek, co ze mną związane. Wyciągnął papierosa częstując mnie. Nie odezwałam się, przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz. Wyciągnął papierosa, oczekując, iż wezmę go od niego. Niepewnie wzięłam go z jego rąk, jego palce delikatnie dotknęły moich. Wzięłam szybki mach i wyjęłam go z moich ust, starając się aby nie kaszleć.  Gdy miałam w płucach dym, zdałam sobie sprawę jak to uspokaja, jak jest prawie kojące. Ashton pokręcił głową.
-Nie wiem, Murphy.
-Najwyraźniej nie, Irwin. Inaczej czuł byś potrzebę, aby powiedzieć mi trochę faktów o sobie.- Oddałam papierosa Ashtonowi, który wziął go ponownie do ust i zaciągnął się.
-Czy masz jakieś pytania do mnie, Murphy? Albo mamy zamienić zasady tej małej gry na twoje?- zapytał Ashton
- Dlaczego musisz być taki wredny? -jęknęłam. Moim celem było, aby Ashton otworzył się trochę więcej niż do tej pory.
-OK, więc będziesz mi zadawać pytania, tak? Aby mnie poznać? Bo chyba masz jakiś szalony plan, aby na tym przystanku było magicznie,abyśmy zostali przyjaciółmi? Cóż, do tej pory ja tylko cię znam, a ty nic o mnie nie wiesz.-Ashton znów mnie poczęstował papierosem i pozwolił się zaciągnąć, zanim zdeptał go na chodniku. -To tylko kolejny dowód, że dbasz tylko o siebie Murphy.
-No cóż, Irwin. Jaki jest twój ulubiony kolor? Czy uprawiasz jakieś sporty? Jakie uczelnie masz zamiar rozważać? Co lubisz robić w weekendy?-  Zadałam kilka pierwszych pytań, które przyszły mi do głowy. Nawiasem mówiąc, to były pytania, które zawsze zadawano mi, gdy byłam na bankietach wraz z rodzicami. Ashton zsunął swoje czarne okulary w dół, co umożliwiło mi w końcu zobaczenie jego pięknych piwnych oczu.
-Nie odpowiem na żadne z nich- zaszydził.
-Co jest z tobą nie tak?- wyrzuciłam ręce do góry w geście frustracji, z faktu iż autobus spóźniał się już 5 minut a także dlatego, iż Ashton był ewidentnie trudny. Byłam świadoma, że on w swoim życiu przeżył jakąś tragedie i nie był zbyt chętny aby otworzyć się chociaż na mnie, ale mógłby się przynajmniej postarać. Byłam chyba pierwszą osobą, która próbowała z nim rozmawiać w ciągu roku. A wszystko co on chciał zrobić to mnie uciszyć.
-Och, przepraszam. Chciałaś odpowiedzi na wszystkie te pytania? Cóż, musisz się odzwyczaić od tego.-Ashton uśmiechnął się.
-Chciałam cię tylko poznać. -Wzruszyłam ramionami, cofając się od niego. Mogłam teraz upuścić bombę, gdybym mu powiedziała, że wiem o tym, co się stało jemu i jego dziewczynie z zeszłego lata. Chciałam odwetu za wszystkie informacje, które zebrał Ashton przez dzień lub dwa. Chciałabym zobaczyć jego minę, kiedy dowie się, że znam jego jedną z wielu tajemnic, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. I nie dlatego, że to facet.
-Coż, nie chcę, żebyś mnie poznała, więc proponuje odpuścić.- Ashton znów gasił poprzedniego papierosa, rozwalając go bardziej niż był.
-Gdzie jest autobus?- Mruknęłam stając na palcach, aby popatrzeć w dół ulicy.
-Myślisz, że ja wiem? -Ashton popatrzył się na mnie zakładając ponownie swoje okulary.
-Nie mówiłam do ciebie-warknęłam tupiąc nogą. Byłam sfrustrowana przez Ashtona.
-Dlaczego nic nie mówisz? Nie chcesz już odpowiedzi?-Ashton się uśmiechnął. Oparł się łokciem o znak, patrząc się na mnie z góry na dół.
-To było pytanie retoryczne-przewróciłam oczami. Po kolejnych pięciu minutach czekania na autobus w końcu się zjawił. Westchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nadal będę wstanie dotrzeć do szkoły na czas. Podniosłam torbę z ziemi, a następnie popatrzałam na Ashtona, który stał już na schodach w autobusie, ponieważ czekał, aż  w końcu wsiądziemy. Zawsze było tak, że Ashton wchodzi pierwszy, uważnie mnie śledząc.
-Czarny-Ashton odwrócił się. Nadal miał okulary na sobie, mimo, że w autobusie nie były mu potrzebne.
-Co?- zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
-Mój ulubiony kolor to czarny.


~~~~~~~~~~~~
I oto mamy kolejny rozdział, mam nadzieje, że się podoba ;).
            CZYTASZ - KOMENTUJ !!

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 2

- Kim jest ten chłopak? – spytałam grzebiąc widelcem w moim lunchu
Brooke odsunęła się od jej chłopaka Luke’a i odwróciła się, patrząc na chłopaka, którego miałam na myśli. Nie siedział z nikim innym i nawet nie zauważał ludzi obok niego. Nic nie jadł. Po prostu patrzył na innych studentów otaczających go. To był ten sam chłopak z przystanku autobusowego. Myślałam , że po 3 tygodniach czekania na ten sam autobus co on, poznam jego nazwisko. Ale nigdy więcej nie zamieniliśmy ze sobą więcej niż kilka słów.  Chciałam poznać jego imię, a może nawet zostać jego przyjaciółką. Nasze rozmowy zawsze były interesujące. Pomyślałam jakie interesujące mogłyby być gdybym wiedziała o nim więcej. Byłam nim zaintrygowana, chciałam go poznać. A nie byłam przyzwyczajona do niedostawania tego, czego chcę.
- Oh, on. Ma ze mną WOS– Brooke skinęła głową
- Nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała go wcześniej. Dopiero kilka tygodni temu.- wychyliłam się ponad Lukiem i Brooke aby lepiej widzieć chłopaka. Myślę, że nie poruszył się w ciągu ostatnich pięciu minut.
- Oh, znam go – Luke powiedział i objął Brooke ramieniem przyciągając ją znów do siebie – to Ashton Irwin
- O co mu chodzi? Jeździ ze mną autobusem codziennie rano– wciąż wpatrywałam się w niego.
- On naprawdę nie rozmawia z nikim – Brooke wzruszyła ramionami
- Dlaczego? Ludzie nie próbują z nim rozmawiać? – spytałam
Po mimo tego jak bardzo był irytujący i tajemniczy, był szalenie atrakcyjny. Byłam zaskoczona tym, że nie miał więcej znajomych a nawet pary. Wydawał się być typem chłopaka, który cieszyłby się, gdyby dziewczyny się na niego rzucały.
- Nigdy nie słyszałam aby mówił. Nawet nie znam jego imienia, aż do teraz – Brooke westchnęła
Nie przywiązywała wagi do takich rzeczy, więc nie byłam zaskoczona , że nie zna  Ashtona. To był cud, że Brooke codziennie pamiętała swoje imię. Nie wiem nawet jak zostałyśmy przyjaciółkami, przecież jesteśmy przeciwieństwami.
- On jest tak jakby samotnikiem, po tym co stało się w tamtym roku w lato.– Luke odpowiedział przeczesując palcami swoje blond włosy.
- Co się stało zeszłego lata? – spytała Brooke. Luke spojrzał na nią ze współczuciem,a potem  odwrócił się ponownie, aby dostrzec Ashtona.
-Jego dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym – mówił cicho zwilżając swoje wargi
- Czyja dziewczyna? – Kolejna osoba dołączyła do rozmowy. Myślę, że to był Calum. Był dobrym kolegą Luka i usiadł z nami tylko dlatego. Nie przeszkadzał mi Calum lub ktokolwiek inny kto siedział przy naszym stoliku. Byłam przyjacielska. Zawsze taka byłam.
- Ashtona Irwina – Luke powiedział do niego. Calum poderwał się na wzmiankę o Ashtonie i odwrócił się by spojrzeć na niego. Miałam nadzieję, że Ashton nie zdawał sobie sprawy z tego, że wszyscy się na niego patrzymy. Musiałabym stawić czoła czemuś tak żenującemu jak to.
- Jest ze mną na WueFie . Zawsze odchodzi dalej i pali zamiast biegać z innymi. Nauczyciel krzyczy na niego cały czas – Calum zachichotał.
- On pali? – Brooke spytała a Calum i ja skinęliśmy głowami – to pociągające
-Hej – Luke jęknął i trącił ramię Brooke swoim
- przepraszam – wzruszyła ramionami ale ostatecznie odwróciła się do Luka i szubko pocałowała go w usta
Luke i Brooke chodzili ze sobą już prawie 3 lata co było dla niej wielką sprawą. Przed Lukiem skakała od chłopaka do chłopaka, nie troszcząc się tym, z kim się umawia. Wreszcie Luke umówił się z nią na drugim roku poprzez śpiewanie  na jej podwórku czy coś. Cieszyłam się z ich szczęścia. Naprawdę. Ale nie nienawidziłam kiedy zaczynali się przy mnie całować. To stale mi przypominało, że zawsze byłam sama.
- To jest obrzydliwe – Calum mruknął, zamykając oczy wraz ze mną- W każdym razie, co z jego dziewczyną? – Brooke zachichotała widząc, że Calum i ja jesteśmy zniesmaczeni przez ich uczucia
- Była ze mną w klasie zdrowotnej na pierwszym roku! Jak miała na nazwisko… Clifford, prawda? Chodzili ze sobą jakieś 3 lata – Calum zapytał. Jego ciemne oczy były skupione na moich jakby zawierały odpowiedź na jego pytanie.
- Zgadza się- Luke kiwnął głową
- Oh, ona! Pamiętam, że słyszałam o wypadku! To stało się tego lata, przy stacji benzynowej- Brooke powiedziała i ukradła gryza pizzy od Luka.
- To było straszne– Luke westchnął. Jego głowa spoczywała teraz w jego rękach.
- Co? Widziałeś to? – spytał Calum. Przeniósł się z tacą bliżej do nas, w ten sposób dołączył na stałe do nas w porze lunchu. Zazwyczaj siedział przy drugim końcu stolika z kilkoma innymi chłopakami, których znali i Luke i Calum. Z dala od nas.
- Co? Nie. To stało się około 4 nad ranem. Co miałbym robić na zewnątrz o 4 nad ranem? Widziałem zdjęcie w gazecie. – Luke podniósł głowę
- Od kiedy czytasz gazety ? – Brooke zadrwiła
- A czy to ma znaczenie? – Luke naskoczył na nią po czym szybko przeprosił
- To dlatego jest tak odosobniony? – spytałam – bo jego dziewczyna zmarła?
Myślałam, że Ashton coś ukrywał ale nigdy nie przypuszczałabym, że jest to coś tak okropnego jak śmierć jego dziewczyny. Nie winiłam go za to, że nie chce, aby go kojarzono z kimkolwiek. Jeśli coś takiego przytrafiło by mi się, też bym chciała odsunąć się od wszystkich.
- On nie chce z nikim mieć coś wspólnego- Calum wzruszył ramionami- Słyszałem, że to on prowadził samochód kiedy ona została zabita.
- Ja też słyszałam, że jej chłopak miał coś z tym wspólnego. Po prostu nigdy nie wiedziałam, że to on – Brooke dodała odgarniając kawałek rudych włosów z jej ramienia.
- Ktoś mi mówił, że była z nim w ciąży – Luke dodał. Nadal wyglądał na bardziej smutnego niż powinien być.
- Ominęło mnie coś? – spytałam – Nic nigdy nie słyszałam o tym.
Byłam pewna, że jeśli  w ciągu wakacji zginęłaby dziewczyna z naszej szkoły, ogłosili by to, prawda? Słyszałabym coś o tym, wiedziałabym coś o tym chłopaku który pojawił się na moim przystanku 3 tygodnie temu. I nawet nie wiem, kim była ta dziewczyna!
- Szkoła nie chciała robić z tego wielkiej sprawy, ponieważ połowa z nich uważa, że to Ashton był odpowiedzialny za wypadek – Calum powiedział
- Nie zrobili nawet minuty ciszy dla niej?  Żadnego ogłoszenia? Nic? – spytałam
Wśród całej stołówki, moja uwaga wciąż była skupiona na Ashtonie.  Miałam tyle pytań na które mógł odpowiedzieć tylko i wyłącznie on.
- Słyszałam tylko o tym od dziewczyny z klasy twórczego pisania na początku roku. Nie sądzę, że szkoła nic nie zrobiła – Brooke pokręciła głową. Położyła ją na ramieniu Luka, który wciąż patrzył prosto przed siebie, jakby nas  tam nie było.
- To jest zbyt dziwne – zaśmiałam się pod nosem. Przyszłam na lunch z jednym pytaniem w głowie, a teraz czułam jakbym została zamieszana w jakaś wielką tajemnice. To nie był Scooby Doo. To było liceum.
- Powinnaś spróbować z nim porozmawiać- Brooke zasugerowała
- Wątpię aby chciał się przede mną otworzyć. On jest jak robot, nie powiedział mi nawet swojego imienia- wywróciłam oczami
- Cóż, ja bym był rozdarty w środku, jeśli byłbym odpowiedzialny za czyjąś śmierć – Calum wzruszył ramionami
- Wydaje się być taki…trudny. – westchnęłam – Dziwnie jest myśleć o nim jako o smutnym w środku.
Luke spojrzał na nas, odwrócił się ostatni raz by spojrzeć na Ashtona. Coś było między tymi dwoma ,czego nie byłam pewna.
- Niektórzy ludzie są po prostu dobrzy w ukrywaniu.



      ~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jaki napisałam pod poprzednią notką, wstawiam nowy rozdział.


           Czytasz, komentujesz - tym bardziej motywujesz !!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 1

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do kuchni przygotowując się na kolejną kłótnie z moją matką.
Siedziała przy stole, a jej długie blond włosy opadały kaskadami na plecy. Moja mama i ja wyglądałyśmy bardzo podobnie. Często mi to mówiono. Według wszystkich jej przyjaciół z collegu jestem jej odbiciem  z młodszych lat. Ona też musi tak myśleć, ponieważ zawsze chce się upewnić, że jestem podobna do niej. Tak samo sukcesywna, jak ona. Moje glany uderzały o podłogę, robiąc przy tym większy hałas niż myślałam. Mama nie zauważyła mnie. Gdy weszłam, cicho jadła mrożony jogurt, czytając coś w telefonie.
- Mamo- powiedziałam
Spojrzała na mnie tylko po to, by znów wrócić wzrokiem na swoje śniadanie.
- Mamo – powtórzyłam
- O co chodzi, Danielle? – w końcu oderwała wzrok od iPhona, którego trzymała w ręce i spojrzała na mnie.
- Mogę odzyskać moje kluczyki? – spytałam spokojnie. Tym razem nie kłopotałam się, by powiedzieć jej aby nie mówiła tak na mnie, że z tego wyrosłam. Próbowałam wkraść się w jej łaski.
Sprawdziłam godzinę na zegarze wiszącym na ścianie. Była 7:05. To dawało mi 55 minut by dotrzeć do szkoły.
- Najpierw zaczniesz dzielić na klasy i przestaniesz wymykać się aby chodzić na dzikie imprezy.
Mrugnęła do mnie. Jej oczy powróciły na to co znajdowało się przed nią.
-To nie sprawiedliwe! Mam jeździć autobusem? W całym moim życiu nigdy nie jeździłam autobusem !-tak było naprawdę. Tak długo jak chodziłam do szkoły nigdy nie jeździłam autobusem szkolnym i nie zamierzam.
- Przyzwyczaj się. Gdy nauczę się znowu tobie ufać, dostaniesz z powrotem klucze do twojego samochodu.-nawet nie spojrzała na mnie gdy to mówiła. Jej oczy były skupione na telefonie.
-To jest śmieszne.-prychnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Bądź na rogu o 7:15
- A co jeśli zdecyduję się na przejażdżkę z Brooke ? Bądź z jej chłopakiem Luke'iem?- zapytałam, odnosząc się do dwóch moich najbliższych przyjaciół. Oboje zaoferowali mi podwózkę do szkoły, gdy okazało się że moje kluczyki zostały skonfiskowane, ale wątpiłam, czy moja matka się na to zgodzi.
-Będę tylko trzymała dłużej kluczyki z dala od ciebie-westchnęła. Wstała z miejsca i podeszła do zlewu i odstawiła w nim swoją miskę.
-Kiedy każdy będzie się wyśmiewał ze mnie, że jestem jedyną seniorką w autobusie to będę winiła za to ciebie!- krzyknęłam przez ramię, opuszczając szybko kuchnie.
-Twój ojciec wraca dziś wieczorem, nie spóźnij się na kolację! - to była jedyna odpowiedź jaką dostałam od mojej mamy będąc z dala od niej.
Chwyciłam kurtkę i plecak z jednej z kanap znajdujących się w salonie i nie zadając sobie trudu aby się pożegnać, wyszłam z domu.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, ostrożnie rozglądając się dla upewnienia, czy nikt mnie nie zobaczył w drodze na przystanek autobusowy. Nie przyjaźniłam się z nikim osobiście,  kto mieszkał naokoło mnie ale to nie znaczy, że nikt nie zobaczy mnie czekającej na autobus. W tej chwili moją największą obawą było to, ze po szkole rozniesie się, że czekałam dziś rano na autobus, i każdego ranka dopóki mojej matce nie wrócą zmysły. Dotarłam na róg ulicy i oparłam o znak autobusowy, wygładzając przy tym dół mojej kwiecistej sukienki. Sprawdziłam swój telefon. Była 7:12.
Tak jak podejrzewałam,  nie było nikogo innego na przystanku. Oczywiście, inni jeździli z rodzicami, przyjaciółmi a nawet jeździli sami. Zorientowałam się, że będę musiała sama jeździć autobusem, aż w końcu odzyskam kluczyki z powrotem,albo przynajmniej  dopóki nie znajdę sposobu aby je ukraść. Miałam być tylko ja w ciągu najbliższych kilku tygodni. Przynajmniej nikt się ze mną nie zobaczy.
Usłyszałam kaszel obok mnie na co podskoczyłam zaskoczona nagłą obecnością innej osoby. Niezgrabnie spojrzałam w bok, tylko po to by zobaczyć opierającego się chłopaka o drugą stronę znaku. Nawet nie słyszałam kiedy przyszedł. Jakby pojawił się znikąd.
Miał kręcone, ciemne blond włosy, które były rozczochrane w bardzo niechlujny sposób. Jego oczy, które przypuszczam iż mają jasny kolor, były zakryte parą czarnych okularów przeciwsłonecznych. I ten chłopak był wysoki, ale nie był najwyższą osobą jaką  poznałam. Chłopak Brooke – Luke , był  znacznie wyższy od niego. Nie pamiętam, abym widziała go wcześniej w tej okolicy i przez chwilę się zastanawiałam, czy on uczęszcza do naszej szkoły.
Nonszalancko  wyjęłam swój telefon i sprawdziłam godzinę. Dokładnie 7:15 a autobusu wciąż nie było. Niecierpliwość była moim złym nawykiem, że po prostu nie mogłam tego kontrolować.
- Danielle Murphy, co ty do cholery robisz na przystanku autobusowym? – spytał a ja znów odwróciłam twarz w jego stronę. Wyciągnął  paczkę papierosów z kieszeni i zapalił jednego, umieszczając go pomiędzy wargami.
-Dani. Dani Murphy. – odpowiedziałam
Stanął przede mną i chuchnął dymem prosto w moją twarz. Zakaszlałam.
- Więc co do diabła tu robisz? Nie masz jakiegoś dużego,  drogiego auta które kupił Ci tatuś do szkoły? – zapytał. Przy czym papieros poruszał się w górę i w dół z każdym jego słowem.
- Kim jesteś? – skrzywiłam się
- Oczywiście, że nie znasz mnie – chłopak zadrwił i zaciągając  się  papierosem kolejny raz
- To Cię zabije –powiedziałam pokazując na papierosa, znajdującego się pomiędzy jego wargami.
- A myślisz, że po co je palę? – znów zadrwił wypuszczając więcej dymu na moją twarz
- Kim jesteś? – zapytałam ponownie będąc coraz bardziej sfrustrowaną chłopakiem
- Nie musisz wiedzieć- uśmiechnął się
- Skąd wiesz kim jestem? – zapytałam myśląc, że otworzy się bardziej odpowiadając na to pytanie
- a kto nie wie kim jesteś? – roześmiał się. Pomimo jego irytująco niegrzecznej postawy, miał piękny uśmiech. – Jesteś Danielle Murphy
Spojrzałam na niego. Mówiłam mu wcześniej, że nie lubię imienia Danielle.
- Przepraszam. Dani – poprawił się – Twoja mama jest odnoszącą duże sukcesy bizneswoman a twój tata jest właścicielem ogromnej kancelarii, prawda? Mieszkasz w tym dużym domu w dole ulicy i masz wszystko podane na srebrnej tacy.
- To nie prawda – pokręciłam głową, choć wiedziałam, że to prawda. Wyglądało na to, że wszyscy w mieście wiedzą kim jestem ze względu na moich rodziców i ich sukcesy a nie ze względu na mnie samą. Byłam Danielle Murphy. Córką Charlesa i Samantha'y Murphy. Najbogatszych ludzi w mieście.
- Czekasz na autobus ponieważ twoja mama złapała Cię i jakiegoś gościa wymykających się z imprezy i  zabrała Ci kluczyki. – kontynuował a ja zaczynałam bać się tego, jak dużo wie o moim życiu kiedy to widziałam go po raz pierwszy.
- Skąd wiesz to wszystko? – spytałam. Nikt prócz Brooke i Luka nie wiedział dokładnej przyczyny, dlaczego muszę jeździć autobusem. Byli oni również jedynymi osobami które w ogóle wiedziały, że muszę nim jeździć.
Wiedziałam , że jestem popularna i miałam dużo ludzi w około siebie, ale musiałam się upewnić, że ta część pozostanie w tajemnicy.
- Wiem dużo więcej niż myślisz- powiedział rzucając papierosa na ziemię, i przydeptał go w celu ugaszenia.
Dwie minuty później autobus zatrzymał się. Drzwi otworzyły się wpuszczając mnie i tajemniczego chłopaka do środka.




                      ~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że dopiero dodaje rozdział, ale byłam na ognisku i niedawno weszłam na tableta i szybko wstawiłam. Następny rozdział spróbuje dodać już normalnie (w ostatni dzień egzaminów) a jak znajdę wolny czas to nawet wcześniej.

Pozdrawiam xx

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wstęp + info



Ashton myślał, że jego serce jest złamane. Dani myślała, że może je naprawić.


Dani i Ashton są z dwóch różnych światów, ale spotykają się każdego ranka o tej samej porze: 7:15.




                                ~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Będę tu zamieszczać tłumaczenie fanfiction o Ashtonie Irwinie. Oryginał możecie znaleźć tu: <klik>. Rozdziały będę starała się dodawać codziennie (z wyjątkiem 22,23,24 gdyż będę uczyć się na testy gimnazjalne).

Kto chcę być informowany o nowych rozdziałach niech pisze w komach nazwe tt.

Pozdrawiam !!