07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 19

Następnego dnia Ashtona nie było w szkole, więc byłam zmuszona zjeść obiad na moim starym miejscu. Było trochę lepiej, gdy Brooke nie wrzeszczała na nas. Nadal nie powiedziała mi, że jest w ciąży. Czekałam na tą chwilę. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i dlatego nie mogłam tego zrozumieć. Wie przecież, że jeśli poprosi mnie, bądź ktokolwiek inny, o pomoc to ją otrzyma.
-Chcesz spędzić wspólnie czas w sobotę?-zapytałam Brooke, w celu przekonania się jeszcze bardziej do mnie.
-Nie, nie mogę. Mam coś do załatwienia-spojrzała na Luke'a, który siedział cicho za nią. Nie miałam szansy, aby dowiedzieć się, czy to, co powiedział mi Michael o tym, że to nie jest dziecko Luke'a było prawdą, czy też nie. Luke nie było w szkole w ciągu ostatnich kilku dni i nie byłam pewna czy mogę z nim porozmawiać na ten temat.
-Co takiego?-zapytałam- Może spotkamy się kiedy skończysz.
-Nie wiem jak długo to potrwa.-wzruszyła ramionami. Calum kopnął mnie pod stołem i skinął w kierunku Brooke i Luke'a, prawdopodobnie chcąc być pierwszym, aby powiedzieć, że wiemy, iż Brooke jest w ciąży. Wiedziałam, że jeśli Calum powie coś pierwszy na ten temat, mogłoby się to źle skończyć.
-Co robisz?-Calum powiedział
-Nie twój interes- warknęła.
-Brooke...-Luke spojrzał na nią. Patrzyli się na siebie przez chwilę, jakby rozmawiali tylko wzrokiem.
-Nie, Luke, jeszcze nie.-Brooke szepnęła.
-Musisz.-szepnął do niej. Calum przysunął się aby posłuchać.
-Ja nie chcę, po prostu nie i tyle...-pokręciła głową i zanim zdążyła dokończyć zdanie Luke powiedział za  nią, szokując nas wszystkich.
-Brooke jest w ciąży.
-Luke!-krzyknęła, uderzając go mocno w ramię. Wstała od stołu, potrącając krzesło.
-Oni są naszymi przyjaciółmi, nie możesz ukrywać tego przed nimi-mruknął, podnosząc widelec ze stołu i wbił ją w kanapkę, oczywiście już nie był głodny. Całą czwórką przyglądaliśmy się sobie, czekając, aż ktoś wykona pierwszy ruch.
-Koleś-Calum pierwszy przemówił.
-Muszę iść-Brooke powiedziała cicho. Wzięła torbę z podłogi i przewiesiła ją przez ramie, szybko kierując się do wyjścia ze stołówki.
-Co do cholery?-wstałam, chwytając własną torbę. Zrozumiałam, że Luke chciał nam powiedzieć, a nie zataić tą informację. Teraz rozumiem czemu Brooke traktowała mnie ostatnio jak sukę, to nie była całkowicie jej wina. Miałam cały talerz lunch'u, ale ona była moją najlepszą przyjaciółką, chciałabym jeszcze jej pomóc.
-Och proszę was. Wiedzieliście o tym!-Luke zadrwił, pozwalając głowie opaść na ręce.
-Nie trzeba było w ten sposób tego mówić!-krzyknęłam na niego.
-Starałem się to wam ułatwić- Calum powiedział cicho, oczywiście stając po mojej stronie.
-Cóż, to nie jest moje dziecko, więc czemu miałoby mnie to obchodzić?-Luke spojrzał na mnie, jego oczy napełniły się łzami. To nie było dla mnie coś nowego. Michael powiedział mi, że Luke nie był ojcem. prawie tydzień temu. Tylko czekałam na odpowiedni moment, aby iść na górę, ale nie zaplanuję tego na bardzo długi czas.
-Co masz na myśli?-Calum zapytał, w tym samym czasie co ja
-Czy wiesz, kto jest ojcem?-Luke pokręcił głową
-Nie chce mi powiedzieć.
-Skąd wiesz, że nie jest twoje? Uprawialiście seks, prawda?-zapytałam. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że Brooke mogłaby okłamać mnie, gdy powiedziała, że sypiają razem. Nigdy nie sądziłam, że może łatwo o tym przesadnie łżeć.
-Oczywiście, że tak. Ostatni raz zrobiliśmy to na początku ostatniego lata.-powiedział, wyraźnie dumny z tego, co mówił.
-Na początku zeszłego lata?-Calum roześmiał się- Jezu, musisz popuścić (wiecie chyba o co chodzi? dop.tłum.)
-Nie mieliśmy czasu ani prywatności, Calum!-Luke krzyknął, wyraźnie sfrustrowany na Caluma i chyba na mnie też.
-Mam zamiar iść spróbować pogadać z Brooke.-powiedziałam, cofając się powoli od stołu.
--Baw się dobrze. Będzie próbować odgryźć ci głowę.-Luke mruknął, ponownie kładąc głowę w dłoniach. Cal przysunął swoje krzesło bliżej do Luke, starając się go trochę pocieszyć, chociaż mogę powiedzieć, że nie był dobry w tego typu rzeczach.
Udałam się do dziewczyny, która weszła do łazienki przy stołówce, aby dowiedzieć się paru rzeczy. Cofnęłam się, przepuszczając kilku licealistów z pierwszego roku, ponieważ tarasowali mi drogę i przejście. Nie miałam pojęcia, co mam powiedzieć jej, ale wiedziałam, że muszę spróbować porozmawiać z nią o tym.
-Brooke?-zapytałam, mając nadzieje, że nikogo innego nie ma tutaj.
-Odejdź, Dani.-powiedziała cicho, otwierając drzwi od kabiny i powoli wychodząc.
-Chce tylko porozmawiać-powiedziałam, wyciągając rękę w jej stronę. Złapała ją i wyciągnęłam ją z kabiny.
Niezgrabnie usiadłam na podłodze, zapraszając Brooke, aby dołączyła do mnie. Ona opadła obok mnie, krzyżując ramiona na piersi. Nie płakała, jak sądziłam, że będzie, ale wyglądała na bardzo złą.
-Wszystko w porządku?-zapytałam
-Nie, mam 18 lat i jestem w ciąży-prychnęła. Spojrzała w dół na podłogę, a ja dalej próbowałam dowiedzieć, kto był ojcem.
-Powiedziałaś  mamie-zapytałam. Mama Brooke była dość surowa, zawsze starała się mieć ją pod "kontrolą". Nienawidziła sposobu bycia Brooke, gdy spała z różnymi facetami poznanymi na imprezach. Brooke i Luke'a randki były prawdopodobnie najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek się jej przydarzyła, gdyż Luke położył temu kres. Mogę sobie wyobrazić co ona czuła, gdy dowiedziała się, że Brooke jest w ciąży i na dodatek jego ojcem nie był Luke. Brooke skinęła głową.
-Zamieszkam wraz z dzieckiem z tatą.
-Czy ona zna prawdę?-zapytałam. Tata Brooke mieszkał trzy miasta dalej, odkąd jej rodzice rozwiedli się, gdy miała 10 lat. Brooke nienawidziła tam jeździć. Nie mam pojęcia jak ona tam będzie funkcjonować.
-Nie chce być w tej szkole. Moja mama jest znana, wiesz? Nie chcę niszczyć jej reputacji, gdy tu zostanę.-westchnęła, nie dziwi mnie to w ogóle. Było to typowe zachowanie dla jej mamy, ona bardziej dbała o swoją reputacje w tym mieście.
-Tak więc, kiedy wyjeżdżasz?-zapytałam cicho.
-Jak to małe cholerstwo będzie rosło, chyba. Wtedy moja mama mnie wyrzuci.-jęknęła.
Skinęłam głową, nie wiedząc co powiedzieć. Chciałam, żeby została, ale nie było szans, aby zatrzymać ją tutaj. Ona nie mogła walczyć z tym sama.
-Zatrzymasz je?
-Oddam je do adopcji.-pokręciła głową-Pomyślałam, że byłoby to najlepsze, gdyż Luke nie jest nawet ojcem.
-Luke wie, tak przy okazji.-powiedziałam. Miałam nadzieje, że wiedziała o tym i nie chciałabym, żeby ta wiadomość ją zdołowała.
-Wiem, powiedziałam mu.-znowu westchnęła, przeczesując splątane włosy rękoma.
-Kto jest ojcem?-zapytałam
-To najgorsze, Dani, że nawet nie pamiętam za bardzo.-płakała-Upiłam się na imprezie, na którą poszłam z moim kuzynem w zeszłym miesiącu i uprawiałam seks z jego sąsiadem, czy coś. Myślę, że miał na imię Chad, a może Chase?
-Wow-odetchnęłam, prawie chichocząc, co byłoby straszne w tej sytuacji.
-Jestem pojebana-zaśmiała się z siebie. Byłam zadowolona, że znalazła coś pozytywnego w tym wszystkim. Wiem, że to nie najlepsze, żeby się z tego śmiać, ale sądzę, że poprawiło to jej humor.
-Tak, jesteś naprawdę pojebana-zgodziłam się, zaczynając się śmiać.
-Myślę, że wszyscy jesteśmy całkiem pojebani-jakiś głos dołączył  do nas. Odwróciłam się, aby zobaczyć Michaela stojącego w drzwiach z rękami skrzyżowanymi na klatce i z uśmiechem na twarzy.
-Michael, co ty tutaj robisz?-krzyknęłam, starając wstać.
-Wiesz co, przychodzę tutaj czasami zaznać trochę szczęścia-zażartował, poruszając brwiami w góre i w dół.
-O mój Boże, on mówi-Brooke pisnęła, nadal siedząc na podłodze.
-Tak. Będę musiał ogolić ci głowę podczas snu, jeśli powiesz o tym komuś, więc zamknij się-rzucił do Brooke, natychmiast uciszając ją.
-Michael!-krzyknęłam.
-Przepraszam-powiedział bez ogródek, prawdopodobnie nawet nie przejmując się.
-Co ty tu robisz?-powtórzyłam, licząc na bardziej poważną odpowiedź.
-Szukałem was, przyszedłem tu kilka minut temu.-podrapał się po karku, niezgrabnie rozglądając się po pomieszczeniu. Pomimo swojego wcześniejszego komentarza, wiedziałam, że nigdy nie był w damskiej łazience. Nie rozumiem czemu był zdezorientowany, przecież ona nie różni się strasznie od męskiej łazienki.
-Nawet nie wiem, że byłeś w czasie lunch'u.-zaśmiałam się. Gdybym wiedziała, że Michael je obiad pewnie starałabym usiąść z nim lub przynajmniej Calum mógł dotrzymać mu towarzystwa.
-Zwykle mnie nie ma-wzruszył ramionami, co oznacza, że zaczyna się denerwować.
-Dlaczego mnie szukałeś?-zapytałam wpatrując się na zmianę w Brooke i w Michaela.
-Czy wiesz, gdzie jest Ashton? Nie wrócił na noc do domu.-Michael złapał mnie za rękę i pociągnął trochę bliżej niego, jakby chciał, żeby Brooke nie słyszała naszej rozmowy.
-Nie, nie widziałam go od wczoraj po szkole-pokręciłam głową, martwiąc się. Zakładałam, że jest w domu chory, gdyż wspominał dzień wcześniej, że nie czuje się najlepiej. Nie sądziłam, że całkowicie zniknął.
-Jestem hmm, trochę się o niego martwię. Zwykle przychodził do domu, to wszystko.-mruknął odrywając wzrok ode mnie i patrząc w ziemie.
-Pewnie jest w domu, założę się, że przyszedł wcześnie rano i nie zauważyłeś tego, zanim przyszedłeś do szkoły.-zapewniłam go. Wiedziałam, że Ash nie był typem, aby iść i zrobić coś głupiego. Pewnie poszedł na spacer i trochę zboczył z drogi.
-Martwię się-szepnął Michael.
-Oh, to jest takie słodkie. Całkowicie dbasz o niego.-zaśmiałam się żartobliwie, szturchając go w ramię.
-Nie obchodziło mnie to do teraz, nie mogę?-rzucił ponownie, jego nastrój nagle się zmienił.
-Cóż sorrrrry-przeciągnęłam słowo przewracając oczami.
-Pójdziesz ze mną? Chcę wrócić do domu i zobaczyć czy on tam jest.-spojrzał w górę, wciąż cicho mówiąc.
-Teraz?-zapytałam
-Tak, wiem jak się stąd wydostać niezauważonym-skinął głową. Zwróciłam się do Brooke, która właśnie podnosiła się z podłogi.
-Możesz iść-powiedziała-Nic mi nie będzie.
-Na pewno?-zapytałam
-Tak, dzięki za to...-uśmiechnęła się.
-Nie ma problemu. Będę przy tobie, kiedy będziesz chciała pogadać, dobrze?-skinęła na nią, zanim odwróciłam się w stronę Michaela, który stał w drzwiach.
-Brooke wie, że to nie jest dziecko Luke'a?-zapytał Michael, spoglądając przez ramię, gdy prowadził mnie do małego korytarza, o którym nie miałam pojęcia.
-Uh, tak?-odpowiedziałam. Nie wiem czemu dbał o wszystko.
-A Luke wie, że nie jest jego dzieckiem?-zaśmiał się lekko. Doszliśmy do drzwi na końcu korytarza i chwycił klamkę, otwierając bez konieczności używania klucza.
-To jest to co sam powiedział-wzruszyłam ramionami.
-Dobra, wszystko spada w jednej chwili-roześmiał się.

~~

-Rozmawiacie o muzyce? On zawsze stara się przekonać mnie do zespołu, który lubi, to doprowadza mnie do szaleństwa.-szedł dalej, dodając do listy kolejne negatywne cechy Ashtona od ostatnich trzydziestu minut, gdy szliśmy do domu.
-Cóż, lubie niektóre piosenki co on-wzruszyłam ramionami.
Michael podniósł z ziemi kamień i rzucił go na drugą stronę ulicy, prawie uderzając o zaparkowany samochód. Wydał z siebie głośny śmiech.
-Bym miał przesrane, gdybym trafił
-Zgadza się-skinęłam głową, nie bardzo rozumiejąc co on robi.
-Gdy miałem 12 lat zrobiłem to samo, tylko, że samochód wtedy jechał. Kamień stłukł dwie szyby, przeleciał na drugą stronę.-roześmiał się-Wezwali policję.
-Miałeś kłopoty?-zapytałam,powstrzymując chichot.
-Nie, uciekłem.-roześmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej.
-Michael Clifford ukrywał się przed prawem w młodym wieku-żartowałam udając, że czytam nagłówek gazety.
-Tak, myślę, że to było lekkomyślne z mojej strony-powiedział kopiąc śmietnik, który postawiono na krawężniku.
-Jesteś zaskakująco charyzmatyczny jak na kogoś, kto nie lubi robić dużo.-zauważyłam, obserwując, że kopał wszystko co nawinęło mu się pod nogi.
-To dlatego, że zanim się pojawiłaś do nikogo się nie odzywałem od prawie pięciu miesięcy. Brałem dużo leków. A te nowe działają na mnie bardzo energicznie i nie mogę nic z tym poradzić.
-Pewnie pomagają-powiedziałam.
-Tak. To jest irytujące, gdy Ashton przypomina mi o nich. Jego ojciec, Jack-przewrócił oczami i kontynuował-nigdy nie jest gdzieś w okolicy, więc nie może mi przypominać. To tak jakby Ashton miał za zadanie dbania o mnie.
-Dobrze, że jesteś szczęśliwy, że masz kogoś kto się opiekuje tobą.-westchnęłam, zdając sobie sprawę, że chciałabym aby rodzice poświęcali mi trochę uwagi, tak jak Ashton Michaelowi.
-Wolałbym, aby to nie był Ashton.-powiedział, szczelając z palców.
-Nie możesz znienawidzić go na zawsze.-zaśmiałam się cicho zastanawiając się, czy Michael kiedykolwiek przestanie.
-Uczestniczył w wypadku, w którym zginęła moja siostra, Dani.-zatrzymał się. Odwrócił się i spojrzał na mnie, nie ruszyliśmy się przez chwilę.
-Mu naprawdę jest przykro z tego powodu-powiedziałam, zdając sobie sprawę, że Michael nie miał nic więcej do powiedzenia.
-Wiem, że jest. I chyba mu wybacze, nie wiem.-wzruszył ramionami.-Po prostu nie jestem gotowy na to wszystko, na to aby wrócić do normalności.
Szliśmy w milczeniu resztę drogi, aż dotarliśmy do domu Ashtona, gdzie modliłam się, aby był w środku. Nie wiedziałam gdzie mógłby pójść, dlatego zachowywałam się, jakbym była pewna, że jest naprawdę w domu. Całą drogę zapewniałam Michaela, że Ash jest w domu, nie chciałam kłamać o tym.
Naprawdę nie martwiliśmy się zbyt długo, ponieważ pierwszą rzeczą, jaką zauważyliśmy po wejściu do salonu był śpiący Ashton skulony na kanapie.
-Oh spójrz, może on nie żyje-mruknął Mikey, gdy obserwował Ashtona.
-Śpi-zaśmiałam się cicho, starając się go nie obudzić.
-Ups, mój błąd-wzruszył ramionami. Poszedł korytarzem, nie zapraszając mnie by pójść z nim.
Usiadłam na kanapie obok Ashtona, przesuwając nogi, by mieś miejsce do siedzenia Poruszył się we śnie, powodując, że poduszka spod głowy, spadła z łóżka. Wyglądał na spokojnego i naprawdę nie chciałam go budzić, zwłaszcza, że nie byłam pewna jak długo już śpi.Mój plan siedzenia cicho tak naprawdę nie zadziałał, gdyż kilka sekund później Ash otworzył oczy.
-Murphy,hej.-przywitał się cicho, mrużąc oczy gdy siadał.
-Cześć-posłałam mu uśmiech, nie wiedząc jak wytłumaczyć mu, czemu tu jestem.
-Co ty tu robisz?-wyciągnął ręce w moją stronę, zapraszając mnie, żebym z nim poleżała. Przysunęłam się bliżej,pozwalając aby owinął ramiona wokół mnie i wciągnąć z powrotem na kanapę wraz z nim.
-Przyszłam sprawdzić co u ciebie.-powiedziałam szybko. To nie było kłamstwo, poza pominięciem udziału Michaela.
-Poszedłem na spacer w nocy i zasnąłem. Kilka godzin temu wróciłem do domu.-szepnął mi do ucha, a jego głos wciąż był senny.
-Zasnąłeś podczas spaceru?-zapytałam
-Cóż, usiadłem w jednym miejscu i usnąłem-zachichotał. Usłyszałam trzask drzwi w korytarzu, który zmusił mnie do wstania i zobaczenia czy to Michael wyszedł. To on. Przeszedł przez salon i popatrzał na mnie wskazując, abym poszła z nim do kuchni.
-Idę po coś do picia.-szepnęłam, uwalniając się z ramion Asha.
-Mmmm okay.-zanucił, całując mnie w policzek, zanim wstałam.
Weszłam do kuchni, w której Michael był oparty o blat, trzymając w ręce telefon komórkowy. Odwrócił się w moją stronę i pokazał ekran telefonu, chwaląc się swoim najnowszym wysokim wynikiem w Flappy Birds, którego wciąż nie mogę pokonać.
-Zostawiam was samych na 2 minuty, a wy już śpicie razem?-szepnął w żartach.
-Zamknij się-jęknęłam cicho. Mimo, że Ashton prawdopodobnie zasnął, nie chciałam aby podsłuchał naszej rozmowy.
-Cokolwiek ci powie to bzdura,-powiedział zmieniając ton głosu na bardziej poważny-Udał się na grób mojej siostry i tam spał.
-Grób twojej siostry?-zapytałam-On nigdy o tym nie mówił.
-To nie jest takie coś co po prostu możesz powiedzieć ludziom."Hej idę dziś spać koło nagrobku mojej zmarłej dziewczyny. Idziesz?-Michael powiedział surowo, podnosząc głos.
-Ciii, Przepraszam, Jezu-powiedziałam, uspokajając go ponownie.
-Przepraszam. Mam taką....obronę.-wzruszył ramionami.
-Tak. W każdym razie...-zachęciłam do kontynuowania.
-W każdym razie , to gdzie Ashton chodzi. To gdzie on stara się zawsze chodzić, gdy idzie na spacer to cmentarz. On po prostu tam stoi.
-Skąd wiesz to wszystko?-zapytałam. Założę się, że wyszedł za Ashtonem.
-Wiem wszystko-oblizał wargi. Uśmiechnął się gdy zmarszczyłam brwi.
-Jestem pewna, że nie-powiedziałam wywracając oczami. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na niego dość intensywnie, za co odwdzięczył się tym samym.
-Oh, ale ja tak. Jestem oczami i uszami tej dzielnicy, Danielle Murphy. Żadna z tajemnic nigdy nie jest bezpieczna tak długo, jak jestem w pobliżu.

~~~~~~~~~~~~~~~~

-Jestem rozczarowany-powtórzył- Tobą i mną.
-Naprawdę  nie rozumiem.- [...]
-Danielle Murphy, gdy cię drugi raz zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś piękna i inteligentna, a nawet trochę zabawna. Ale również zakładałem, że jesteś rozpieszczonym bachorem i byłaś bardzo irytująca, gdy zaczęliśmy rozmawiać i zadawałaś wiele pytań.
-Co to ma do rzeczy?-zapytałam

7 komentarzy:

  1. Musiałaś teraz przerywać??? Serio? Rozdział wspaniały a do tego , ze Luke postanowił żeby powiedzieć Dani i Calumowi o tej ciąży , albo Micheal w damskim kiblu. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy kolejny? :D
    cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jej super, przez te spoilery jestem coraz bardziej zniecierpliwiona lol i strasznie cie przepraszam ze nie skomentowalam ostatniego rozdzialu ale internet sie scial i nie chcial wstawic, jeszcze raz przepraszam @TESCOirwin

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rodział. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?
    Teraz pytanie kiedy kolejny rodział?
    Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. przerwane jak zawsze w najlepszym momencie:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie na bloga jest on o Luku :)
    http://forbidden-luke-hemmings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam tu przez przypadek, szczerze mówiąc, ale może zostanę na dłużej :) Widzę, że masz w polecanych mojego Angel i Darkness :) Dzięki wielkie :)
    Od jutra zabiorę się za czytanie xd Póki co, blog zapisuję w zakładkach :)
    + Jeśli chcesz, to o nowych rozdziałach możesz informować facebook.com/5SOSffpl - z chęcią będę dodawała posty o twoich nowych tłumaczeniach :)
    Koneko

    OdpowiedzUsuń