07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 17

Leżałam w łóżku na plecach, wpatrując się w sufit. Na zewnątrz szalała ogromna burza i nie mogłam przez to spać bez względu na to jak bardzo się starałam. Za każdym razem gdy usypiałam, głośny grzmot budził mnie z powrotem, więc zrezygnowałam. Na szczęście nie spałam, kiedy mój telefon zaczął cicho wibrować. Odebrałam bez sprawdzania kto to, z wdzięcznością, że będę mieć kogoś do rozmowy.
-Czy mogę dzwonić do ciebie?-usłyszałam głos Ashtona przez telefon, brzmiący zaskakująco normalnie, jak na tą porę nocy.
-Już zadzwoniłeś do mnie-powiedziałam siadając.
-Chcę usłyszeć twój głos-ciągnął, a ja byłam pewna, że nie zorientował się, iż mówi do mnie.
-Wiem, że chcesz mnie usłyszeć. Jestem przy telefonie-westchnęłam
-Dani, nie wiem co robić-powiedział ciszej. Grzmot rozległ się na zewnątrz, a niebo zaświeciło się na chwilę przed powrotem do swojego ciemnego, deszczowego stanu.
-Co jest?-zapytałam, nie dbając o to, że powiedział moje imię pierwszy raz.
-Jestem taki pojebany. Zabiłem swoją ciężarną dziewczynę-mruknął. Usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Słyszałam wiatr i deszcz przez telefon, co mówiło mi, iż Ashton jest na dworze.
-To był wypadek-powiedziałam
-Jestem pijany-powiedział tępo a zarazem znacząco.
-Domyśliłam się-przyznałam się, że miałam takie wrażenie przez cały czas, iż jest pod wpływem.
-Kurwa, nie można palić w deszczu-jęknął i znów usłyszałam trzask.
-Gdzie jesteś?-zapytałam, ciekawa wszystkich trzasków.
-Jestem w samochodzie i nie mogę się zmusić, aby go uruchomić-jego słowa były niewyraźne co sprawiło, że trudno było go zrozumieć, ale w końcu zrozumiałam co mówi.
-Nie, Ashton. Jesteś pijany. Wróć do środka-mój głos stał się głośniejszy, gdy zeskoczyłam z łóżka w poszukiwaniu butów.
-Nie. Chcę jechać-jęknął, praktycznie mogłam wyobrazić sobie jego dąsy.
-Ashton, gdzie jesteś?-zapytałam ponownie. Założę się, że był poza domem, ale chciałam się upewnić.Nie chciałam iść w deszczu na darmo.
-Nie chcę, żebyś mnie szukała. Chciałem usłyszeć tylko twój głos. Ja nawet nie pamiętam, jak brzmiał Kenzie głos, jak już. Zabiłem ją...zabiłem ją...-odpłynął, coraz trudniej mogłam usłyszeć jego głos, przez deszcz odbijający się od samochodu.
-Ashton, mówię poważnie. Gdzie jesteś?-zapytałam. Nie byłam nawet świadoma tego, że mówiłam strasznie głośno, ale nie miało to znaczenia. Moi rodzice zostali na spotkaniu biznesowym do północy, więc nie będzie ich do południa.
-Jestem w samochodzie, Dani. Zamierzam spróbować jeszcze raz pojechać-powiedział, moje imię dziwnie brzmiało w moich uszach.
-Czy jesteś z przodu domu?-zapytałam, gdy znalazłam buty. Ubrałam je i chwyciłam bluzę, leżącą w rogu na mojej komodzie i ubrałam ją.
-Mój dom?-zapytał
-Tak, tój dom. To już nie jest śmieszne, Ashton. Proszę, powiedz mi, gdzie jesteś.-jęknęłam. Zbiegłam ze schodów do drzwi. Nie miałam pojęcia, co on chce zrobić, ale musiałam pojawić się tam jak najszybciej.
-Jestem pijany-powtórzył.
-Gdzie jesteś?-zapytałam po raz ostatni w drodze do jego domu. Zamknęłam drzwi i założyłam kaptur na głowę, zanim wyszłam na deszcz.
-Jestem w samochodzie-zachichotał, drażniąc mnie. Najprawdopodobniej uważał to za śmieszne, ale tak nie było.
-Ashton przestań. Idę do twojego domu.-powiedziałam, wchodząc w kałuże.
-Oh, chcesz przyjść? Mogę cię podwieźć-powiedział i usłyszałam dźwięk kluczyków samochodowych.
-Nie waż się uruchamiać tego samochodu!-krzyknęłam. Widziałam już jego dom i samochód znajdujący się na podjeździe.
-Dlaczego nie?-zapytał
-Jesteś pijany i nie chcę żebyś jechał-powiedziałam, zniżając głos. Nie chciałam krzyczeć na niego, byłam przerażona.
-Nic mi nie jest-nalegał
-Nie, nie. Poczekaj chwilę, zaraz tam będę- przeskoczyłam kałuże i zabrzmiał kolejny grzmot nade mną.
-Czy jesteś religijna?-zapytał nagle przez telefon.
-Co? Nie wiem, może trochę-zaśmiałam się lekko, na zadanie pytanie.
-Czy myślisz, że pójdę do piekła, kiedy umrę? To znaczy, jak zabiłem kogoś?-kontynuował bełkot na temat śmierci kogoś, dopóki nie zatrzymałam go, nie mogłam tego znieść.
-Czy  możemy przestać rozmawiać o tym? W porządku, Ashton, przestań mówić o śmierci.-przerwałam mu
- Gdzie jesteś? Mam wyjechać?-zapytał. Byłam blisko jego samochodu i widziałam już jego zarys w środku.
-Nie, idę. Pada deszcz, Ashton, musisz wyjść z samochodu i wrócić do  środka-podeszłam do samochodu i otworzyłam drzwi od strony pasażera, pochylając się by zajrzeć do środka. Rozłączyłam się i wsunęłam telefon do kieszeni mojej bluzy, która została całkowicie przemoczona.
-Nic mi tutaj się nie dzieje-wzruszył ramionami.
Usiadłam obok niego czekając kilka sekund, zanim zdecydował się mówić. Siedział zupełnie nieruchomo, trzymając paczkę papierosów i kluczyki  w jednej ręce a telefon w drugiej.
-Cześć.
-Cześć, Murphy.-powiedział do telefonu,który wciąż przykładał do ucha, mimo, że się rozłączyłam.-Jestem w tej chwili trochę pijany.
-Wiem-westchnęłam, sięgając po telefon i wyciągając go z jego ręki. Położyłam go na jego kolanach, przez co został przykryty wielką bluzą, którą miał na sobie.
-Pomyślałem, że mógłbym gdzieś jechać, ale nie mogę. Jestem za bardzo przerażony.-jego ręce trzęsły się. Rzucił kluczykami, pozwalając opaść im na kolana.
-Wszystko gra. Nie chcę, żebyś teraz jeździł. Możemy spróbować jeszcze raz, gdy będziesz trzeźwy-powiedziałam, zabierając papierosy i kładąc je na desce rozdzielczej.
-Gdzie jesteśmy? Nie pamiętam.-rozejrzał się, a ja spojrzałam na jego zdziwioną twarz.
-Jesteśmy przed domem. Chodź, idziemy do środka-otworzyłam drzwi od samochodu, wychodząc ponownie na deszcz. Ashton niepewnie zrobił to co ja. Złapałam go za rękę i splotłam nasze palce, ciągnąc go za mną.
- Dlaczego mi to się stało? Dlaczego po raz kolejny?-wymamrotał, gdy prowadziłam go z powrotem do domu.  Zamknęłam cicho drzwi za nami, starając się nie obudzić Michaela bądź jego ojca.
-Tylko teraz tak jest, później będzie lepiej.-szepnęłam. Szłam korytarzem, by w końcu znaleźć pokój Ashtona. Bez jego pomocy, jak szedł koło mnie przez korytarz.
Gdy weszliśmy do jego pokoju, Ashton zamknął drzwi za nami i od razu usiadł na łóżku. Nawet nie zadał sobie trudu, aby zdjąć przemoczone ubrania.
-Nie sądzę, że będzie. Jestem samotny, Dani.-szepnął, kładąc głowę na dłoniach.
-Masz mnie-stanęłam przed nim. Widziałam, jak coraz ciężej oddychał.
-Wiem-podniósł głowę do góry.Wyciągnął rękę i chwycił mnie za moją, ciągnąc mnie do łóżka.
-Wiem, że nie będę w stanie całkowicie naprawić pewnych rzeczy,ale obiecuję, że wszystko się ułoży.-powiedziałam, zajmując miejsce na brzegu łóżka.
Ashton otworzył kilka szafek i wyciągnął jakieś ubrania dla nas. Rzucił mi jakieś spodnie dresowe z koszulką i odwrócił się. Ale ja dalej nie przebierałam się, gdyż nie miałam prywatności, nawet jeśli był nieco pijany. Podczas gdy on odwrócił się, zdjął dżinsy i kopnął je, założył nowe spodnie.
-Nienawidzę siebie, nienawidzę. Ja miałem zginąć tej nocy, nie ona.- mówił chaotycznie, szarpiąc koszulkę gdy ją zdejmował. Zastąpił ją wielkim swetrem. Pomimo położenia, w którym się znajdowaliśmy był uroczy.
-Przestań tak mówić-westchnęłam, gdy podchodził do łóżka.-Co z Michaelem? Nie możesz umrzeć, on cię potrzebuje.
-Michael nie potrzebuje mnie, potrzebuje siostry. Spieprzyłem swoje całe życie przez jeden wypadek. Nigdy nie naprawie tego.-chwycił pobliski koc i zwinął się w kłębek, przytulając go do piersi a nogi owijając wokół niego.
-Przejdzie mu. On jest po prostu zły i potrzebuje czasu.-powiedziałam cicho.
-Dałem mu czas, cholera! Minęło prawie sześć miesięcy! Nie wytrzymam tego dłużej!-ponownie podniósł głos i spod jego rzęs wyrwało się kilka łez.
-Z nim od tak nie będzie wszystko w porządku, po czymś takim. On tak szybko nie wróci do normalności-starałam się wytłumaczyć.
-On jest moim najlepszym przyjacielem! On nie może tak tego ignorować!-krzyczał, po czym ściszył głos- Ja będę go też!
-On nie zignorował cię na zawsze, przysięgam, Ashton. To on w końcu odezwie się do ciebie.-wyciągnęłam rękę i położyłam ją na nim, ale on ją strzepnął.
-Nie mogę tego zrobić-szarpnął za końcówki włosów i jęknął spadając z łóżka.
- Przestań, coraz ciężej na to pracujesz.-westchnęłam, pomagając mu usiąść z powrotem.
-Przykro mi, nie mogę pomóc. Jestem trochę pijany-westchnął, patrząc w dół na swoje kolana. Wciąż był pijany, ale mogę śmiało stwierdzić, że nie jest tak źle, jak wcześniej.
-Wiem, Ashton, wiem.-skinęłam głową-Będzie lepiej, obiecuje.
-Cholerny Boże, Murphy-otarł łzy z policzków, siorbając kilka razy.
Pochylił się i chwycił moją twarz w dłonie, przyciągając mnie do niego. Jego usta złączyły się z moimi. Całował zachłannie, jakby próbował zapomnieć o wszystkim innym. Usiadłam na niego okrakiem. Moje ciało spoczywało na jego kolanach, a nogi po obu stronach bioder. Jedna z jego rąk jeździła po moich plecach, zahaczając o koszulę, przez co dostawałam gęsiej skórki. Chwyciłam go za sweter drżącymi rękoma by być jeszcze bliżej.
-Robisz postępy, Murphy.-szepnął w moje usta, nagle stając się bardziej trzeźwym, niż wcześniej.
-W czym?-zapytałam cicho. Odchyliłam głowę do tyłu, gdy zaczął całować dół mojej szyi.
-W naprawianiu mnie.

~~~~

Obudziłam się następnego ranka z Ashtonem, który chrapał cicho obok mnie. Jego ręka spoczywała na moim brzuchu. Przewróciłam się i usiadłam na łóżku, aby go nie obudzić. Miał ciężką noc,więc przyda mu się więcej snu.
Powoli wyszłam z sypialni Ash'a do kuchni. Szukałam szklanki by nalać do niej wody.
-Spałaś tu?-usłyszałam głos za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela,który stał przede mną w samych szortach.
-Jezu,przestraszyłeś mnie.-powiedziałam, kładąc rękę na mojej piersi. Czułam się, jakbym miała właśnie atak serca.
-Spałaś tu?-powtórzył. Podszedł do szafki i wyjął szklankę. Napełnił ją wodą i podał mi ją.
-Tak-skinęłam głową, biorąc łyk napoju.
-Uprawialiście seks?-zapytał, a jego usta ułożyły się w malutki uśmieszek.
-To nie jest twoja sprawa-rzuciłam-Nie, nie. Ashton miał tak jakby awarię i przyszłam, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku.
-Zawsze tak jest. Był samochodzie po raz kolejny? On zawsze idzie tam i siedzi w nim. Właśnie takie coś się dzieje, dobrze że nie gorzej.-zadrwił.
-Robi tak często?-zapytałam. Odłożyłam szklankę na blat i zbliżyłam się do Michaela. Nadal nie jestem w stanie go rozgryźć.
-On zawsze płacze, Dani. Wszystko jest w porządku, gdy jesteś w pobliżu.-wzruszył ramionami.
-Dlaczego mi to mówisz?-zapytałam, zmieniając temat.
-Jeszcze nie zrobiłaś mi nic złego. Nie rozmawiam z ludźmi, którzy robią złe rzeczy.-uśmiechnął się.
-Ashton jest rozdarty tym wszystkim, on cię potrzebuje.-powiedziałam. Michael tylko przewrócił oczami i odwrócił się, opierając się o ścianę po przeciwnej stronie kuchni.
-On na to zasługuje.
-On nie chciał, to był w...
-Nie!-krzyknął, zatykając uszy.-Nie mów o tym.
-Przykro mi.-powiedziałam cicho, nie zdając sobie sprawy, jak moje słowa mogły wpłynąć na niego.
-Powinno być-mruknął, opuszczając ręce.
-Oh, Michael, jesteś...kto to jest?- osoba, którą nigdy nie widziałam wszedł do kuchni, przyglądając się nam. Zapadła chwila ciszy między nami, zanim zdałam sobie sprawę, że Michael niema zamiaru odpowiadać.
-Cześć. Jestem Dani Murphy. Mieszkam na końcu ulicy-powiedziałam do człowieka, który zapewne był ojcem Ashtona. Podeszłam i uścisnęłam jego dłoń, spoglądając na Michaela.
-Jestem Jack, ojciec Ashtona-powiedział, odpowiadając na mój gest.
-Miło mi pana poznać-powiedziałam. Czułam się dziwnie, gdyż stałam w ubraniach Ashtona.
-Czy to twoja przyjaciółka, Michael?-Pan Irwin zapytał, zwracając się do fioletowo włosego. Michael pokręcił głową i skinął w kierunku pokoju Ash'a
-Ah, tak. Ashton ciągle mówi o tobie. Uwielbia cię.-Jack roześmiał się zerkając na Michaela, który w odpowiedzi przewrócił oczami.-No cóż, będę się zbierał już. Może któryś z was przywitać Ashtona w moim imieniu?. Nawet nie zdążę go zobaczyć.
-Powiem mu. Do widzenia panie Irwin. Miło było poznać-powiedziałam, posyłając mu uśmiech,gdy wychodził.
-Do widzenia panie Irwin-Michael wyśmiał mnie, co świadczy jego głos podwyższony o kilka decybeli.
-Dlaczego nie możesz z nim rozmawiać?-zapytałam. Zastanawiało mnie jedno, czy tata Ash'a coś zrobił mu, że nie chce z nim rozmawiać.
-Mówiłem ci, że nie rozmawiam z ludźmi, którzy mi coś zrobili.-wzruszył ramionami.
-Co on zrobił?-spytałam, znów podchodząc do Michaela.
-Powiedziałaś Ashtonowi, że rozmawiałem z tobą?-zapytał, zmieniając temat.
-Nie, nic mu nie wspominałam. Sądziłam, że nie chcesz, żeby wiedział.-wzruszyłam ramionami. Nasza rozmowa, odbyta w weekend, była naszym małym sekretem. Ash nie musiał o tym wiedzieć.
-Masz rację.-skinął głową-Nie będę z nim rozmawiał przez długi, długi czas.
-Jesteś uparty, racja?-śmiałam się z niego
-Bardzo-skinął głową.
-Rozmawiałeś z Calumem, czy też on zrobił ci coś złego, o czym nie mogę wiedzieć?-zapytałam wpatrując się w oczy Michaela.
-Calum? Kto to?-przekrzywił głowę, nie pamiętając o Calumie.
-Chłopak, który ci towarzyszył na bankiecie. Ciemne włosy. Wygląda jakby był z Azji, lecz nie jest-śmiałam się trochę. Mam nadzieje, że przywróci mu to pamięć.
-Ah, tak. Calum. Nie, nie rozmawiałem z nim tylko dlatego, że uważał, iż będziemy przyjaciółmi. Był zbyt miły jak dla mnie.-powstrzymywał śmiech.
-To dobry dzieciak. Daj mu szansę.-powiedziałam
-Czy twoja przyjaciółka wie, że wszyscy wiemy, że jest w ciąży?-zadał jeszcze jedno pytanie, zmieniając temat. Za szybko się męczył, żebyśmy mogli pozostać przy jednej rzeczy dłużej niż kilka minut.
-No nie wiem, jak powiedzieć jej to-powiedziałam. Poczułam mdłości na myśl o Luke'u i Brooke i dziecku. Szkoda tylko, że nie zwróciła się do mnie o pomoc, w końcu jestem jej najlepszą przyjaciółką.
-To nie jest dziecko Luke'a.-powiedział szybko zaskakując mnie zmianą tematu po raz trzeci. Ten dzieciak nie miał problemu ze zmianą tematu.
-Czy ty się czaisz i boisz biznesowych ludzi? Co jest z tobą nie tak?-zapytałam
-Chciałem cię tylko poinformować, ale resztę zostawię dla siebie.-uśmiechnął się
-Jesteś cholernie tajemniczy-pokręciłam głową. Odwróciłam się i wracałam do pokoju Ashtona. Skończyłam już rozmowe z Michaelem.
-Dani?-powiedział do mnie, gdy odeszłam. Obejrzałam  się na niego i czekałam, aż coś doda.-Mam nowy wynik w Flappy Bird. 260, spróbuj to pokonać.

~~~~~
Witam !!
Kolejny rozdział już za nami ;). Mam nadzieję, że wam się spodoba.
@BVictoriaHh  Dobrze zrozumiałaś, Luke chcę zmusić Brooke do aborcji, ale gdy się dowiesz dlaczego to się nie zdziwisz za bardzo. Ja osobiście nie chciałabym usunąć dziecka na jej miejscu, ale dobrze, że jednak się nie zdecydowała (oj, chyba podpowiedziałam co nieco z dalszych rozdziałów).

-Porozmawiajmy o czymkolwiek, ale nie muzyce-roześmiałam się.
-Możemy porozmawiać o tym znów?-zaproponował.
-Sądzę, że potrzebujesz przerwy-zaśmiałam się, uderzając go delikatnie w klatkę piersiową.
-Sądzę, że powinienem powiedzieć dziękuje, za to co zrobiłaś w ostatni weekend.

Pozdrawiam xx

5 komentarzy:

  1. to ostatnie po prostu mnie rozwalilo "Mam Nowy Wynik w flappy bird" hahah pozdrawiam @Roomiectioner

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wspaniały. Serio to nie Luke jest ojcem?? Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam Dani i Ashtona, są słodcy xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka chciałabym zaprosić cię na te blogi (nie są o 5SOS, choć w jednym pojawi się Luke tak jakby)
    http://opowiadanie-tom.blogspot.com/
    http://love-me-kaulitz.blogspot.com/
    Zachęcam do komentowania <3

    OdpowiedzUsuń