07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 25

-Mówi Irwin!- powiedział do telefonu śmiejąc się z samego siebie.
-Jestem głupkiem – zachichotał do telefonu. Faktycznie, to co powiedział Ashton było bardzo zabawne.
-Co się stało kochanie – kontynuował śmiejąc się. Przez chwile byłam pewna, że Ashton jest pijany. Była 12:30 po południe, a ja dopiero się obudziłam. Niemożliwe, że Ashton na początku dnia jest energiczny.
-Co się z Tobą dzieje? – zapytałam
-Nic się nie dzieje. Leże w łóżku i myślę o mojej dziewczynie...-nie dokończył. Nie jestem do końca pewna czy Ashton dokładnie myślał o mnie. Nie pytałam o to. Tak czy inaczej czułam jak moje policzki czerwienią się. Nazwał mnie swoją dziewczyną i myśli o mnie. Byłam Ashton'a partnerką już spory czas ale nadal do tego się nie przyzwyczaiłam.
-Wydajesz się dziwnie szczęśliwy – stwierdziłam zastanawiając się czy Ashton jest pijany czy nie. Kiedy poznałam Ashton'a to on był ogólnie szczęśliwą osobą, ale nie tak szczęśliwą jak teraz.
-To obecność mojej dziewczyny A.K.A Ciebie – westchnął – Czuję to całą drogę w dół bloków.
-Obecność? Rozmawiamy przez telefon. – śmiałam się
-Jesteś gorąca jak promieniujący telefon. – Ashton powiedział to będąc zdyszanym. Usłyszałam łomot po drugiej stronie telefonu i westchnęłam czekając aż się odezwie. -Spadł mi telefon. Przepraszam
-Dobrze – powiedziałam kiwając głową, chociaż wiedziałam, że nie mógł mnie zobaczyć.
-Więc co się stało? Dlaczego dzwonisz?- zapytał Ashton. On brzmiał zbyt szczęśliwie, ale mógł ze mną normalnie rozmawiać.
-Chciałam tylko powiedzieć cześć - powiedziałam.- I muszę cię o coś zapytać.
-Oh, o co chcesz mnie zapytać? - Ashton był podekscytowany, czekał abym zadała mu pytanie.
-Chcesz przyjść na kolacje dziś wieczorem?- zapytałam. Wiedziałam, że powinnam z Ashton'em porozmawiać o tym wcześniej, Miałam na to cały tydzień, aby zapytać czy mógłby dołączyć do moich rodziców na dzisiejszą kolacje. Ale jak zwykle przekładałam to. Bałam się zapytać Ashton'a czy rzeczywiście przyjdzie. Miałam nadzieje, że moja mama nie będzie szaleć, ale nie sposób jej kontrolować.
-Kolacja... - Ashton urwał. Słyszałam jak porusza telefonem, dałam mu chwilę, czekając aż coś odpowie. -To jak jeść jedzenie meksykańskie na kanapie i robić kolację lub...lub obiado - kolacja?
- Co to jest? Obiado - kolacja? – zapytałam.
- Spotkamy twoich rodziców na kolacji-powiedział wypuszczając cichy jęk.
-Tak. - Westchnęłam, żałując że dzisiaj nie będzie jedzenia meksykańskiego spożywającego na kanapie zamiast obiadu.
-Kurwa - Ashton zaklął.
-Mój tata chce cię poznać- powiedziałam.
-Ten sam ojciec, który gonił mnie gdy przyłapał mnie jak cię całuje?- zapytał Ashton
-Dobrze, że to tylko jeden - zaśmiałam się
-Jesteś taka słodka. - Ashton mruknął. Brzmiał jakby czegoś szukał. Czasami jego głos był głośny, a innym razem miękki, jak trzymał telefon będąc w ruchu.-Tak. Przyjdę dziś wieczorem.
-Naprawdę?- spytałam
- Oczywiście. Mam ubrać garnitur, krawat i wszystko? Wiesz, że chce zaimponować snobistycznej  mamie-. Ashton zaśmiał się. - Ups nie mówię zbyt głośno?
- Nie musisz mieć garnituru- powiedziałam śmiejąc się z komentarza o mojej mamie. I całkowicie zgodziłam się z tym, że nie musiał przepraszać.
- Dobrze, bo nie mam własnego.- Ashton wydał z siebie westchnienie pełne ulgi, a po chwili było głośne uderzenie. -O mój boże, usłyszałaś ten hałas?
- Walenie? - spytałam, wskazując na siebie.-Tak.
-Sądzę, że pochodzi z pokoju Michaela. Brzmi jak uderzanie mebli.- zaśmiał się głośno. Zaczęłam się zastanawiać czy Michael faktycznie po cichu uprawia seks z Sarą tuż obok Ashton'a.
-Jestem pewna, że to jest to, co robi w wolnym czasie.-powiedziałam przewracając oczami.
-Co będziesz mieć na sobie dzisiaj?-Ashton zmienił nagle temat.
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami-Prawdopodobnie sukienkę.
-Kurwa-zaklął ponownie, tym razem dużo głośniej.
-Co się stało?-zapytałam.
-Uwielbiam gdy nosisz sukienki. Co się stanie jeśli zrobię gafę a twoi rodzice będą tam?-zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że był całkowicie poważny.
-Ashton!-zaśmiałam się-Przestań.
-To bardzo dobre pytanie. To jest wielka sprawa, Murphy. Wolałbym, żeby twoi rodzice nie widzieli wszystkiego co robi ich córka.-Ashton westchnął. Uśmiechnęłam się na to co Ashton powiedział. Gdy martwiłam się tym, co mam nałożyć lub co powiedzieć, Ashton martwił się o gafy.
-Dobra, założę duży worek na śmieci na całe ciało, który sprawi, że będzie lepiej?-zapytałam
-Nie. Wystarczy, że założysz sukienkę.-powiedział szybko.-Nawet myślałem, że wciąż wyglądasz świetnie bez względu na to, co nosisz.
-Dobra, dobra. Będzie sukienka.-roześmiałam się.
-Dobrze, spróbuje się powstrzymać się od pieprzenia cię na stole.-powiedział cicho, przez co przeszły mnie dreszcze na kręgosłupie.
-Ashton!-znów się roześmiałam.
-To prawda, kochanie. Powiedz moje imię- zażartował, nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Nie sądzę, że wytrzymałby w powadze w takiej sytuacji. Śmiał się na każdy drobiazg.
-Co się dzisiaj z tobą dzieje?-zapytałam wciąż się śmiejąc się z tego co powiedział kilka sekund wcześniej,
-Szczerze mówiąc...-wstrzymał się-Jestem zajebisty.
-Oczywiście, że jesteś-jęknęłam.
-Jestem po prostu szczery-powiedział niewinnie, tak jak małe dziecko, które próbuje wydostać się z kłopotów.
-Zbyt szczery.-westchnęłam.
-Związek jest niczym bez uczciwości-powiedział po prostu, nic więcej nie dodając. Przełknęłam ślinę przypominając sobie, że ostatnio nie byłam do końca szczera z Ashton'em.
Usłyszałam inny głośny hałas przez telefon i mogę powiedzieć, że Ashton także, bo zaklął po raz kolejny. Był sfrustrowany, chociaż trudno było powiedzieć dlaczego. Przecież zawsze może pójść do pokoju Michaela i dowiedzieć się co się u niego dzieje. Mógłby zabrać telefon, bo chcę się dowiedzieć co się stało.
-On jest strasznie głośny.-znów westchnął-W każdym razie mam zamiar pójść tam. Będę wieczorem na kolacji, dobrze? Napisz później.
-Dobrze, zobaczymy się wieczorem.-powiedziałam oddalając telefon od ucha.
-Dani...-powiedział głośno, jakby wiedział, że zaraz się rozłączę.
-Tak?-zapytałam, przykładając słuchawkę do ucha. Słyszałam jak Ashton powoli i równomiernie oddycha.
-Ja... Nieważne, zobaczymy się później-powiedział, po czym się rozłączył, nawet nie czekając czy coś powiem.

~~~~

Ashton pojawił się w moim domu trochę przed dziewiętnastą, na którą napisałam mu, że ma przyjść.. Od ilości sms-ów jaką Ashton wysyłał do mnie przez cały dzień. mogę powiedzieć, że jest zdenerwowany i to bardzo. To prawdopodobnie przez to, że spotyka rodziców swojej dziewczyny, a to jest jeszcze większa sprawa, bo to są moi rodzice.
Otworzyłam drzwi, aby zobaczyć Ashton'a stojącego na ganku, rozpaczliwie próbującego skończyć papierosa. Patrzył na ziemie, a jego włosy przysłoniły mu oczy. Wyglądał bardzo ładnie w koszuli z czarnymi guzikami i jego najładniejszą parę rurek z krótkimi czarnymi butami, a nie odwrotnie jak zawsze chodził.
-Cześć-przywitał się w końcu patrząc na mnie, Wyciągnął papierosa-Chcesz trochę?
-Nie, nie teraz.-pokręciłam głową. Wiedziałam, że jeśli rodzice poczują trochę dymu na mnie to oboje mamy przegrane.
-Na pewno?-zapytał przykładając papierosa do ust. Miał też na sobie okulary z czarnymi grubymi oprawkami. To był pierwszy raz kiedy je założył i nie byłam pewna czy naprawdę je potrzebował.
Skinęłam głową-Co masz na sobie?
-Spodnie?-zmarszczył brwi.
-Mam na myśli na twarzy-zaśmiałam się na jego odpowiedź.
-Och, moje okulary-zachichotał. Po raz ostatni zaciągnął się papierosem i wyrzucił go na ziemie. Depnął na niego a później kopnął go za ganek.
-Nosisz okulary?-zapytałam
-Zazwyczaj nosze szkła kontaktowe. Ale przypadkowo wyrzuciłem jedną i nie dostałem nowych na kolejny tydzień.-wyjaśnił.
-Nie wiedziałam, że nosisz szkła.-uśmiechnęłam się. Zastanawiałam się czemu mi o tym nie powiedział. Złapałam go za rękę i wciągnęłam go do domu kiedy wyciągał kilka gum i wkładał je do ust.
-Sądzę, że bym był ślepy-parsknął śmiechem szybko żując swoją gumę.-Gdybym nie miał kontaktów to bym został przejechany przez samochód jak tylko przekroczyłbym podwórko.
-Dzięki bogu za kontakty.-powiedziałam przygryzając wargę.
-Wyglądasz tak pięknie.-zaczerwienił się mierząc mnie z góry na dół. Szczerze mówiąc nie byłam ubrana jakoś wyjątkowo tylko tak jak do szkoły.
-Dzięki, tak jak ty.-powiedziałam zanim zorientowałam się jak głupio to zabrzmiało.
-Och, uwielbiam to miano-powiedział i zaśmiał się. Nadal szybko żuł gumę, by nikt nie był w stanie wyczuć zapachu nikotyny w jego oddechu.
-Zamknij się-jęknęłam.
-Och, taka twarda-uśmiechnął się. Wyciągnął ręce i chwycił mnie w pasie przyciągając mnie bliżej.
-Zamknij się-powtórzyłam spoglądając w dół na podłogę. Ashton podniósł rękę pod moją brodę i zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.
-Chodź tu-mruknął zmniejszając przestrzeń między nami. Jego usta znalazły  się na mojej szyi.
-Ashton...-zamarłam przestraszona-... moi rodzice...
-To nie potrwa długo-wyszeptał a ja poczułam jego oddech na mojej skórze.-Boże, wyglądasz tak pięknie.
-Przestań-powiedziałam, starając się go odepchnąć. Byłam zadowolona tym, co Ashton mi robił, ale jednocześnie bałam się, że rodzice nas nakryją. Mogliby nas minąć w każdej chwili bo stoimy w holu. Ash jęknął przyciągając mnie bliżej, Jego usta delikatnie zassały się na mojej skórze tuż pod płatkiem ucha.
-Szczerze mówiąc lubię sukienki, ale myślę, że spodoba mi się jeszcze bardziej jak będę ściągać to z Ciebie.-szepnął ochryple.
Jego ręce zjeżdżały wzdłuż moich pleców, przez tyłek (dosłowne tłum.), ostatecznie zatrzymując je w miejscu zakończenia mojej sukienki. Palce zacisnął na końcu tkaniny i zaczął ją powoli podnosić w tym samym czasie całując moją szyję. Dotykane miejsca przez niego posyłały dreszcze do moich pleców (nie mam pojęcia jak to przetłumaczyć- dop. tłum.), a ja nie chciałam, żeby się zatrzymywał-nigdy.
-Nie teraz.-jęknęłam. Naprawdę chciałam to zrobić, ale nie mogłam w tej chwili. Toby było zbyt ryzykowne, a ja nie mogłam ryzykować z Ashton'em robiąc coś takiego gdy moi rodzice byli dosłownie kilka pokoi dalej.
Odepchnęłam Ashton'a od siebie w odpowiednim momencie. Moja mama nagle pojawiła się na szczycie schodów przyglądając się nam jak schodziła. Ash cofnął się za mnie. Zarumienił się kiedy uświadomił sobie co właśnie robił.
-Danielle, powinnaś mi powiedzieć, że on tu jest.-mama powiedziała z dołu schodów. Na szczęście nie sądzę, żeby widziała co się działo pomiędzy mną a Ashton'em zanim się pojawiła.
-Mówiłam,że schodzę-jęknęłam-Ashton dopiero przyszedł.
-Więc, cześć Ashton-powiedziała moja mama
-Dzień dobry, pani Murphy. Jak mija pani dzisiejszy wieczór?-powitał ją Ash. Wyciągnął do niej rękę aby moja mama się z nim przywitała, ale nie zrobiła tego.
-Och, po prostu wspaniale.-odpowiedziała sarkastycznie. Mogę stwierdzić, że wolałaby być gdzieś indziej i robić cokolwiek innego, niżeli być tutaj.-Danielle, twój ojciec będzie za minutę. Usiądź przy stole.
-Jesteś zdenerwowany?-szepnęłam do Ashton'a kiedy szliśmy za mamą do jadalni.
-Więcej niż zdenerwowany.-zaśmiał się pod nosem. Złapał mnie za rękę i ścisnął lekko uśmiechając się przy tym.
-Masz na to słowo?-zapytałam
-Przerażony.-odpowiedział kiwając głową. Skinęłam głową zgadzając się z tym.
-W porządku, Jestem przerażona.

~~~~

-Więc Ashton, mieszkasz w bloku, tak?-zapytał mój tata.
Nie siedzieliśmy przy stole bardzo długo, ale do tej pory wszystko szło bardzo dobrze. Mój tata cieszył się z rozmowy z Ashton'em i wydawał się zainteresowany. Szczerze mówiąc, nie byłam pewna czy tylko on jest dobrym rodzicem, zadając te wszystkie pytania, czy naprawdę polubił Ashton'a. Moja mama milczała przez całą kolację, a ja byłam w stanie powiedzieć kilka słów. Ale wszystko było w porządku tak długo jak moja matka nie próbowała zaczynać wszystkiego od nowa, po jej myśli.
-Tak proszę pana. Ostatni dom na końcu ulicy.-Ash skinął głową. Wziął trochę makaronu, który moja mama zamówiła w restauracji na końcu miasta. Żadne z moich rodziców nie lubi gotować i nie ma czasu na to, więc zazwyczaj zamawiamy coś do jedzenia lub idziemy gdzieś na kolację.
-Niewielki (bądź może pasować marny lub bez znaczenia-dop. tłum.)- powiedziała mama bez zastanowienia. Spojrzała się na mnie, w tym samym momencie jak ja na nią, spojrzeniem jakby udawała, że niczego nie powiedziała.
-Mamo-powiedziałam surowo.
-Jesteś w klasie z Dani, prawda? Jesteś starszy.-Mój tata kontynuował. Mogłabym powiedzieć, że ma zamiar przesłuchiwać Ashton'a całą noc, żeby tylko dowiedzieć się co jest z nim nie tak. Nie mógł znaleźć niczego, chociaż nawet jakby coś znalazł to niczego już nie zmieni. Może brzmi to kiepsko, ale Ashton pasuje do mnie idealnie.
-Tak, jestem, proszę pana.-powiedział przenosząc swoją rękę na moje udo. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się wiedząc co dokładnie robi.
-Jakieś plany na studia?-mój tata ponownie zadał pytanie patrząc uważnie na Ashton'a, który szybko zabrał rękę z dala ode mnie.
-Ja, uh... wiem, co chcę studiować, ale nie spełniam większości kryteriów  (nie wiem jak mam to przetłumaczyć "I haven't actually applied for any collages yet"- dop. tłum.)- wyjąkał nie będąc przygotowany na takie pytanie.
-A dlaczego?-moja mama odezwała się poraz kolejny. Jej głos brzmiał zimno i bez entuzjazmu.
-Mamo-powtórzyłam próbując oprzeć się pokusie by nie kopnąć jej pod stołem.
-Nie mam na to czasu i pieniędzy proszę pani.-Ash odpowiedział powoli przełykając głośno.
-Czego chcesz się uczyć?-spojrzałam na Ashton'a, starając się skierować wszystkich uwagę od mojej mamy. Tak naprawdę powinno być na odwrót i nie mogłam uwierzyć, że mam niedojrzałą matkę.
-Historia muzyki.-uśmiechnął się do mnie. Kiwnęłam głową. Nigdy nie rozmawialiśmy o studiach i o tym co chcielibyśmy robić gdy będziemy starsi. Zazwyczaj mamy co innego w głowach.
-Lubisz muzykę Ashton?-zapytał się tata.
-Och, tak. Kocham muzykę.-odparł podekscytowany. Prawię jęknęłam. Kiedy Ashton zacznie mówić to czasami nie może przestać i czułam już to, że będę zmuszona do bycia przy stole jeszcze dłużej.
-Jaki jest twój ulubiony zespół?-zapytał się mój tata z ekscytacją. Zdarzało się, że mój ojciec w rzeczywistości miał dobry gust muzyczny, pomimo, że bardzo starał się to ukryć.
-Um... więc, kocham wiele kapel. Ale gdybym miał wybrać to zdecydowanie The Killers, proszę pana.-odpowiedział. Zaśmiałam się z tego, że Ash zwraca się do mojego taty "proszę pana", mimo, że kiedy pierwszy raz się spotkali, to powiedział Ashton'owi, żeby mówił mu po imieniu.
-Ah, faktycznie, słyszałem o nich.-mój tata pokiwał głową.-Firma, w której pracuję rozdawała darmowe bilety dla pracowników na jeden z ich koncertów około półtora roku temu. Oczywiście nie poszedłem, nie jestem osobą koncertową (chodzącą na koncerty-dop.tłum.).
-Byłem chyba na tym koncercie, proszę pana. Byłem tam z moją byłą dziewczyną, mimo, że nie bardzo się z tego cieszyła.-Ash zaśmiał się cicho. Spojrzał w dół na swój talerz, na którym nie znajdowało się żadne jedzenie.
-Nie była fanem, co?-mój tata zachichotał. On wiedział o śmierci Kenzie, każdy podobno to wie. Wiedziałam, że tata nie zrobi ani nie powie czegoś co byłoby nie wygodne dla Ashton'a.
-Nie, proszę pana. Nie lubiła wogóle muzyki, ale wciągnąłem ją w to.-roześmiał się, ale mogę powiedzieć, że był zdenerwowany.
-Oh, mówiąc o twojej byłej dziewczynie. Kiedy ostatni raz byłeś na randce?-zapytała mama, odkładając widelec. Wyraźnie chciała zrobić z kolacji jakiś problem.
-Mamo-prawie krzyknęłam, nie dowierzając, że to zrobiła.
-Trzy... trzy lata temu, proszę pani.-Ashton jęknąl. Położył rękę na moim udzie. Tym razem ten gest nie drażnił mnie. Sądzę, że w jakimś sensie był to pocieszający gest. Przygryzł swoją dolną wargę czekając na reakcje mojej matki.
-Trzy lata to z pewnością dużo czasu. To wstyd. Co się z nią stało?-moja mama westchnęła, odchylając się do tyłu, na krześle.
-Uh...co ?- Ashton powiedział szeptem.
-Mamo-próbowałam powstrzymać ją od dalszej rozmowy. Ścisnął mnie za udo, zmuszając mnie, bym spojrzała na niego.
-W porządku-wyszeptał.
-Brałeś udział w wypadku, który ją zabił, prawda?-moja mama zapytała. Miała na twarzy swój przebiegły uśmiech, jakby cała ta sytuacja była zabawna.
-Mamo, co ty robisz?[-zapytałam, ale Ashton mnie uciszył.
-Samanta, nie wiem czy powinnaś-mój tata wtrącił się, ale został zignorowany.
-Pop prostu zadałam proste pytanie. Jestem trochę ciekawa, to wszystko.-moja matka broniła się, patrząc na nas z bólem, że nie pozwalamy jej mówić co chce.
-Tak, jechałem samochodem.-odezwał się, odpowiadając na pytanie mojej mamy. Chociaż tak naprawdę nie musiał.
-Nie byłeś pijany?-zapytała moja mama. -Czytałam o tym w papierach. Jestem zaskoczona, że nie miałeś przez to kłopotów.
-Byłem pijany, oboje byliśmy wraz z kierowcą w innym samochodzie.-skinął głową, dodając- Ale zrozumiałem, że to był błąd. I nigdy więcej już nie zrobię czegoś takiego.
-Popatrz. To jest to, czego nie rozumiem w nastolatkach. Powierzają sobie życia. piją i siadają za kierownice i kogoś zabijają, by zobaczyć na własne oczy rzeczywiste konsekwencje.-przewróciła oczami, przyglądając się swoim paznokciom.
-Mamo!-krzyknęłam, wstając od stołu.
-Ja nie....-Ashton pokręcił głową, rozglądając się po pokoju. Siedział z otwartymi ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wyglądał na bardziej zbolałego niżeli złego i to jest to, czego nienawidziłam. Ashton w końcu wstał, nie zadając sobie trudu, by odsunąć krzesło i wyszedł z pokoju.-Przepraszam.
-Co do diabła jest z tobą nie tak?-krzyczałam na mamę-Dlaczego powiedziałaś coś takiego do niego?
-Zastanawiałam się tylko-powiedziała, wzruszając ramionami.
-To jest ku*wa chore, mamo. On nie zasługuje na nic z takich rzeczy. Rozumiem, że masz jakąś urazę po tym co zrobił. Ale nawet nie przyszło ci do głowy, że to się zdarzyło dawno i teraz jest inaczej? Że popełnił błąd i ma wyrzuty sumienia?-krzyczałam. Powstrzymałam się od dania jej w twarz.
-Nie możesz mnie winić za to, że martwię się o to, Danielle.-odpowiedziała, starając się porozumieć się ze mną w jakiś sposób.
-Bycie bezczelnym i nie koniecznie grzecznym dla mojego chłopaka to dwie różne rzeczy! Rozumiem, że obawiasz się niektórych wyborów Ashton'a. Ale to nie powód by go strofować. I to na pewno nie oznacza, że możesz powtarzać to w kółko. I próbując wpłynąć na moją decyzję obierając sobie jego jako celownik. On jest niesamowitym człowiekiem i sprawia, że czuje się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Więc uważam, że po prostu powinnaś się zając swoją firmą, a nas  do cholery zostawić w spokoju.-powiedziałam szybko, zanim odwróciłam się od mojej mamy i wyszłam z pokoju, nie chcąc słuchać tego, co ma do powiedzenia.
Weszłam na górę po schodach i skierowałam się do mojego pokoju, nie zadając sobie trudu, by szukać Ashton'a. Przypuszczam, że wyszedł, kiedy wrzeszczałam na mamę i prawdopodobnie nie wróci tu przez długi okres czasu. Czułam się okropnie. Gdybym wiedziała, że to okaże się takim błędem, to bym nawet nie zapraszała Ashton'a na dzisiejszy wieczór. Otworzyła drzwi do mojego pokoju. Wystraszyłam się, kiedy zobaczyłam Ash'a jak chodził w tą i z powrotem, koło mojego łóżka.
-Ciągle tu jesteś!-wydyszałam, zatrzymując się w drzwiach.
-Przykro mi, Dani. Próbowałem, naprawdę próbowałem. Ale tak trudno przypodobać się, twojej matce, z dobrej strony. Tak mi przykro.-podszedł do mnie powoli. Ujął w swoje ręce moją twarz i przejechał kciukami po moich policzkach.
-To nie twoja wina. Przepraszam, za to, że zapraszając ciebie, na pierwszym miejscu, nie myślałam, że to się stanie.-westchnęłam.
-Przykro mi, kochanie. To w ogóle nie powinno się zdarzyć. Po prostu chcę by twoja mama mnie polubiła tak bardzo jak ja lubię ciebie.-przeprosił po raz kolejny, choć to nie była jego wina.
-Musisz przestać przepraszać.-powiedziałam, wstając na palce i całując szybko w usta Ashton'a. -To nie była twoja wina. Jest mi przykro, że moja mama cię tak traktuje.
-Dani, jestem-Ashton zamknął się, zdając sobie sprawę, że zamierzał znów przeprosić. Chwycił obie moje dłonie w swoje i cofnął się do brzegu łóżka, gdzie usiadł. Objął mnie w talii i kazał usiąść mi na jego kolanach, co zrobiłam. Przesunął moje włosy na bok, by zaraz położyć swój podbródek na moim ramieniu.
-Ona nie zasługuje to to, żeby jej powiedzieć o tym, Ashton-westchnęłam.
-W porządku, że wiele osób myśli o tym wypadku.-powiedział cicho. Przycisnął swoje usta do mojego ramienia, pozostawiając małe pocałunki na linii, gdzie kończy się szyja.
-To nie jest w porządku. Nie miała prawa tego zrobić.-powiedziałam potrząsając głową.
-To nie była jakaś wielka sprawa. Kiedyś było gorzej. Skończę z tym, obiecuję.-powiedział. Zassał się delikatnie na mojej skórze. Jego uścisk wokół mojej talii zelżał. Co dało mi szansę by się odwrócić w jego stronę. mając nogi wokół niego. Ashton miał szeroko otwarte oczy, kiedy zobaczył co się stało i jak siedzę. Zachichotałam.
-Czy ty chichoczesz ze mnie. Murphy?-Ashton żachnął, pochylając się jeszcze raz. Przeniósł swoje usta na moje, całując mnie powoli.
-Nie mogę nic na to poradzić, że wyglądasz słodko w swoich okularach.-zaśmiałam się, chwytając za boki jego okularów i poruszając nimi w górę i w dół. Przewrócił oczami, prosząc, żebym przestała.
-Przestań-Ashton zaczerwienił się po raz kolejny i spojrzał w dół.
-Przysięgasz, że nie jesteś zdenerwowany, na to, co się stało dzisiejszego wieczoru?-zapytałam nagle.
-Przysięgam, że nie jestem zdenerwowany. Moje odczucia bolą bardziej niż cokolwiek, ale skończę z tym.-skinął głową.
-Po prostu czuje się z tym źle.-westchnęłam przenosząc swoje ręce na klatkę piersiową Ashton'a. Moje ręce natrafiły na guziki w jego koszuli. Zaczęłam się zastanawiać, co by zrobił, gdybym bez powodu zaczęła rozpinać je, bez żadnego ostrzeżenia.
-Nie czuję się z tym źle, proszę.-przyznał się. Rozpięłam pierwszy guzik z koszuli Ashton'a, a on nic z tym nie zrobił.
-Nie sądzę inaczej, bo ty wiesz, jak było, prawda?-zapytałam. Ręce Ashton przeniósł ponownie na moje uda, dokładnie tam, gdzie moja sukienka się kończy.
-Nadal będę cię lubić, bez względu na to co się stało.- Pocałowałam Ashton'a w szczękę, a następnie przeniosłam się na kark. -Zawszę będę cię lubić.
-Naprawdę cię lubię-Ashton wypuścił powietrze, rękami jadąc do góry po moich nogach.
-Ja też cię bardzo lubię-uśmiechnęłam się całując jego klatkę piersiową. -Ja naprawdę cię lubię.
-Czy masz jakiś pomysł, co zrobisz dla mnie? -Ashton wyszeptał mi do ucha. Zaczął całować mnie blisko ucha. Jego ręce dalej wędrowały w kierunku mojej sukienki, ale nie planuje w najbliższym czasie tego zatrzymać.
-Ash...-zaczęłam mówić, ale przerwałam, gdy usłyszałam wibracje mojego telefonu na stoliku nocnym. Zignorowałam to, tak jak Ashton, ponieważ to, co się dzieje jest o wiele ważniejsze. Wibracje się skończyły po kilku sekundach. Myślę, że ktokolwiek kto się chciał ze mną skontaktować, właśnie zostawia wiadomość głosową.
-Wow. Powiedz to jeszcze raz.-jęknął. Pociągnął moją skórę zębami pozostawiając na niej znak.
-Ash-szepnęłam. Przeniosłam swoje wargi nad jego ustami.
-Mmmm-zanucił. Miałam już znów go pocałować, ale mój telefon ponownie dał o sobie znać.
Starałam się go zignorować, ale ten ktoś kto się dobijał był wytrwały w tym, co robi. Sądzę, że mógłby tak dzwonić przez całą noc, dopóki nie uzyska reakcji z mojej strony.
-Po prostu idź i odbierz.- wyszeptał pocierając nasze nosy. Pocałowałam Ashton'a  wstając i ciągnąc z powrotem w dół moją sukienkę. Podeszłam do stolika i chwyciłam mój telefon.
-Halo?-powiedziałam, wiedząc kto to był.
-Jestem jeszcze prawiczkiem!-Michael krzyknął do telefonu.Zrobiłam kilka kroków dalej od Ashton'a w przypadku gdyby słyszał kto rozmawia przez telefon.
-Czy możesz zadzwonić później?-zapytałam-Jestem w trakcie czegoś.
-Jestem jeszcze prawiczkiem. Dlaczego, do cholery, jestem jeszcze prawiczkiem?-Michael był spanikowany swoimi wątpliwościami.
-Zastanawiam się tak samo-zaśmiałam się przez chwilę patrząc na Ashton'a, który siedział plecami do mnie.
-Pomóż mi.
-Teraz nie mogę.
-Pomóż mi!
-Później. Jestem z Ashton'em.
-Oh, tak. Mając coś w środku-Michael roześmiał się. Zmienił ton głosu, starając się naśladować mnie przez ten czas.-Oh, Ashton, mocniej! Nie przestawaj!
-Czy mogę zadzwonić jutro, czy coś?-Poprosiłam, obawiając się, że gdy rozmawialiśmy dłużej to Ashton stanie się podejrzany.-Naprawdę muszę iść.
-Święta są za półtora tygodnia, powiedz mi, co chcesz!-Michael zażądał szybko, jakby bał się, że zakończę z nim rozmowę, bez jego zgody.
-Zadzwonić do ciebie później-powiedziałam i zakończyłam rozmowę. Widziałam, że miałam kilka nowych wiadomości tekstowych przed tym jak Michael dzwonił. Szybko otworzyłam je, by wiedzieć co w nich jest. Oczywiście wszystkie były od Michaela, od chłopaka, który nie lubi mówi, ale byłam pewna, że wysyła dużo SMS-ów.
"Jestem jeszcze dziewicą"
"Dlaczego nie mogę rozmawiać z dziewczynami"
"Dani"

Westchnęłam i odłożyłam telefon. Podeszłam do Ashton'a i pochyliłam się nad nim patrząc na niego z zadowoleniem.
-Kto to był?-zapytał, przechylając głowę na bok.
Myślałam, że powiem mu o tym, kto to był naprawdę, ale jednak zdecydowałam się, że tego nie zrobię. Nie chcę robić kolejnej dramy dzisiaj. Wpadłam w panikę.
-To był Luke. Próbuje ze mną porozmawiać przez cały tydzień o czymś. Powiedziałam mu, żeby później zadzwonił.
-On...on... to, po co on chce z tobą rozmawiać?-zapytał, nagle siadając prosto.
-Nie jestem pewna, ale prawdopodobnie tylko ponarzekać na Brooke ponownie.-kłamałam, choć nie sądziłam, że Luke chciał ze mną o tym rozmawiać.
-Oh, tak. Założe się, że to będzie to.-powiedział uśmiechając się do mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę, zapraszając mnie z powrotem. Był szczęśliwy, że spełniłam jego prośbę i znów usiadłam na jego kolanach.
-Sądzę, że byliśmy w środku czegoś, nie sądzisz, Irwin?-zapytałam, przeczesując kilka kosmyków włosów. Owinęłam ramiona wokół szyi Ashton'a. Jego ręce znów znalazły swoje ulubione miejsce tuż pod moją sukienką. Zaczął mnie drażnić trzymając palce pod rąbkiem mojej bielizny.
-Oh, Murphy, na pewno byliśmy-uśmiechnął się i połączył nasze usta, całując mnie zachłannie, kiedy opadał na łóżko. Mam tylko nadzieje, że nikt nam już nie przerwie przez resztę wieczoru.

OD AUTORA:
Ok, oni nie uprawiali seksu w tym rozdziale i sądzę, że oni za daleko się posunęli (....). 



~~~~~~~~~~~~
Witam kochani!
Przed wami cały 25 rozdział. Nie mam pojęcia, kiedy wstawię kolejny, gdyż mam za dużo nauki. Jestem już w 2 kl LO i przygotowujemy się do matury (mimo, że dopiero za rok). I wiecie, nauczyciele kładą straszny nacisk na naukę. Dojrzę nauczyć się na sprawdziany, kartkówki itp. to jeszcze sporo pracy domowej. Zdecydowanie nie polecam profilu matematyczno-biologicznego. NIE POLECAM!
Jak pojawi się kolejna nowa notka poinformuje was na tt / gg / mailu / czy gdzie tam jeszcze chcecie ;)

Mam wielką do Was prośbę!
Kto by mógł zając się poprawianiem rozdziałów? Jak pisałam wyżej, nie mam czasu, a bardzo mi zależy, aby były one ogarnięte. J
Jak ktoś by zechciał to proszę pisać na meila, tt, gg ;)
Dziękuję i ...
Pozdrawiam oraz miłego dnia / nocy ;)

sobota, 3 października 2015

POWRÓT?

Witam Was bardzo serdecznie po bardzo długiej nieobecności.
Najpewniej większość z Was moi drodzy czytelnicy ucieszy się, iż wracam na "Stare śmiecie";). Od jakiegoś czasu zastanawiałam się czy mam kontynuować bloga czy po prostu go usunąć. Jakoś w połowie sierpnia doszłam do wniosku, że nie mogę tak tego porzucić. To były początki, gdy poznawałam SOSy a także Ich początki w świecie gwiazd i wiążą się z tym dla mnie bardzo ważne wspomnienia. Od około września zaczęłam dalej tłumaczyć, już nie tak systematycznie jak kiedyś. Straciłam ten zapał co posiadalam za czasów "świetności" bloga. Na powrót chciałam rzucić wszystko. Jednak pewna osoba (tak o Tobie mowa Alu) napisała do mnie. Bardzo Tobie za to dziękuję ;). Na powrót włożyłam w to opowiadanie serce.
Jak wiecie z bloga mam problemy zdrowotne. Nie lubie o tym wspominać, ale należy Wam się baaardzo duże wyjaśnienie dlaczego nie kontynuowałam bloga. Bezpośrednio właśnie tyczy się to mojego zdrowia. W grudniu dopiero przestalam jeździć do szpitali i różnych tego typu placówek. Od tego czasu byłam bardzo oslabiona fizycznie jak i psychicznie. Ponad 2 lata meczylam się z głupią alergią nawet nie wiedząc o tym. Tą alergię ma tylko 1 osoba na 1000. Nikt nawet nie podejrzewał, że to będzie to. Dodatkowo miałam wodór w płucach i inne tego typu rzeczy. Wszyscy podejrzewali choroby różnego rodzaju przez co wiecznie byłam w szpitalach i przyjmowałam różne leki. Przez co do tej pory męczę się z różnymi powikłaniami i tego typu rzeczami. Ciężko mi o tym pisać, lecz tak jak napisałam wyżej należą Wam się wyjaśnienia.
Dużo czytelników martwico się o moje zdrowie. Czy to pisaliście w komentarzach czy na e-maila. Dziękuję Wam za to, że odzywaliście się wszyscy. W ciężkich chwilach kiedy już nie miałam siły czytałam Wasze komentarze i wiadomości. Nawet nie wiedząc potrafiliście mnie wesprzeć. Dziękuję Wam za to z całego serca.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Postaram się jak najszybciej. Jestem w drugiej klasie liceum biol-hist-mat. i na dodatek połowę miesiąca w szkole nie byłam i muszę wszystko nadrobić. Tak więc co do rozdziałów będą one ukazywały się raz na tydzień bądź raz na dwa tygodnie. Kiedy wypracuje swój nowy grafik będzie dla mnie lepiej. Dla Was również, gdyż mogą rozdziały się pojawiać częściej. Nie obiecuje jednak Wam tego, bo najzwyczajniej w świecie jestem straaaasznym leniuchem ;).
Postanowiłam, że spróbuję poprawić poprzednie rozdziały tłumaczenia, ale sama nie dam rady. Dlatego mam do Was prośbę. Czy znalazła by się osoba, która zajełaby się tym (tzw. beta) ??. Jeżeli tak to niech napisze w kom czy nawet na maila. Z góry bardzo dziękuję.
Kto chce być poinformowany o nowych rozdziałach niech zostawi swój e-mail, nr gg, tt czy co tam chcecie ;) w zakładce "Informowani". Za każdym razem gdy pojawia się nowy rozdział powiadomię Was ;).

Przepraszam za długą nieobecność.
Dziękuję, za to, że jesteście i byliście i mam nadzieję, że będziecie ;)
Pozdrawiam Was kochani
Papużka ;)

poniedziałek, 1 września 2014

Informacje.

Witam!
Bardzo, ale to bardzo mocno Was, drodzy czytelnicy, przepraszam. Przepraszam Was za nie dodawanie rozdziałów ani nie poinformowanie co się ze mną dzieje i dlaczego nic nie ma. Jak nie którzy wiedzą, mam problemy ze zdrowiem. Większą połowę sierpnia spędziłam w szpitalu i dopiero wczoraj mnie wypisali. Mogłam napisać notkę informującą wczoraj, ale nie dałam rady. Dopiero dziś znalazłam upragnioną chwilę spokoju, gdyż cała moja rodzina obchodzi się ze mną teraz jak z jajkiem, co trochę już zaczyna denerwować.
Rozdział postaram dodać w środę bądź w czwartek. Nic się nie zmienia jak narazie co dodawania notek. Zobaczymy jak to będzie później.
Jeszcze raz Was przepraszam.
Pozdrawiam xx.




sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 24.2

-Wiem co ty i Ashton robiliście zaledwie kilka minut temu-powiedział Michael,potrząsając głową gdy przeszukiwał szufladę.-Obrzydliwe.
-Co robisz?-spytałam cicho, ignorując jego komentarz na nasz temat. Michael odwrócił się i zamknął szafkę, trzymając w ręku płytę CD. Machnął nią nie dając nawet zobaczyć kto jest wykonawcą
-To było mojej siostry.
-Och-skinęłam głową nie chcąc podważać jego zdania. Podszedł do mnie i stanął na końcu łóżka Ashton'a przyglądając mi się. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon. Rzucił go w moją stronę.
-Zapisz mi swój numer.
-Czemu?-zapytałam podnosząc telefon. Zdziwiłam się, że nie ma hasła, gdyż Michael był strasznie skryty.
-Muszę ci coś później napisać-odpowiedział czekając aż wpisze numer.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Mam problem z dziewczyną!-krzyknął, ale zaraz się uspokoił-Nie mam czasu na wyjaśnienia.
-Okej...-niepewnie powiedziałam oddając mu telefon.
-Muszę iść-powiedział cicho, klepiąc mnie po głowie kilka razy zanim się odwrócił. Starał się wyjść z pokoju jak najbardziej dyskretniej jak może. Nie zadziałało, bo Ashton szedł już do pokoju.
-Mike, hej.-przywitał się Ashton kładąc rękę na ramieniu Michael'a. Ten za to podniósł płytę CD, którą przed chwilą znalazł i pokazał ją Ashton'owi, na co ten skinął głową.
-W porządku-powiedział Ash i nachylił się i szepnął coś Michael'owi, czego nie byłam w stanie usłyszeć. Michael skinął głową z szeroko otwartymi oczami. Ashton przed wyjściem Michael'a z pokoju poklepał go po plecach.
-Więc... Miałem zamiar poprosić cię, żebyś została na kolacji, ale mój ojciec nie jest w najlepszym nastroju i myślę, że byłoby lepiej jeśli... no wiesz.-wyjaśnił. Wstałam z łóżka szykując się do wyjścia.
-To dobrze. I tak muszę iść do domu na kolacje z moimi rodzicami.-wzruszyłam ramionami.
-Przepraszam-zachichotał wiedząc jak bardzo nienawidzę rodzinnych posiłków.
-Jest okej-zaśmiałam się, zbierając wszystkie swoje rzeczy, które zostawiłam na podłodze i zabrałam ze sobą. Gdy wyszliśmy z domu Ashton'a ten chwycił mnie za rękę, splatając nasze palce, gdy odprowadzał mnie do mojego domu.
-Atmosfera jest trochę napięta gdy w domu w tym samym czasie jest Michael i mój ojciec.-powiedział przerywając ciszę między nami.
-Dlaczego nie mówiłeś?-zapytałam. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że Michael nigdy nie powiedział mi co zrobił ojciec Ashton'a, że przestał z nim rozmawiać i byłam tego ciekawa.
-To jest trochę skomplikowane, Murphy-Ashton westchnął.
-Och-skinęłam głową.
-Michael jest dziwnym dzieckiem. Wiesz, że nie rozmawia z ludźmi, którzy...
-Nie rozmawia z ludźmi, którzy zrobili coś złego.-powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać. Starałam się nie być zszokowana tym, co mi się wymsknęło.
-Skąd wiesz?-zapytał. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał się na mnie z wyrazem zmieszania.
-Tylko zgadywałam-wzruszyłam ramionami.-To ma po prostu sens.
-Ha, prawda-skinął głową. Ruszył ponownie, a ja myślałam nad tą rozmową.-Myślałem, że ci coś powiedział.
-Michael nie rozmawia ze mną-znów skłamałam.
-Tak.-zaśmiał się cicho.-Powiedziałabyś mi gdyby to zrobił, prawda?
-Oczywiście-skinęłam głową, starając się nie patrzeć na Ashton'a. Nie mogłam już tego dłużej znieść. Nienawidziłam go okłamywać.
-Czasami czuje się tak, jakby nigdy się już nie odezwał.-roześmiał się i wzruszył ramionami.
-Nigdy nic nie wiadomo-westchnęłam. Przeszliśmy resztę drogi w milczeniu, bo byłam za bardzo wystraszona, że coś jeszcze wydam, czego nie powinien wiedzieć.
-Zobaczymy się jutro-powiedział, gdy byliśmy przed moim domem. Oboje zdecydowaliśmy, że będzie najlepiej, jeżeli Ashton nie będzie odprowadzał mnie już pod same drzwi. A wszystko z obawy, że moja mama wyskoczy z domu i ponownie będzie krzyczeć na nas.
-O 07:15?-spytałam z uśmiechem.
-07:17-kiwnął głową pochylając się i całując mnie
_________

-Więc, Danielle, nadal spotykasz się z tym chłopcem?-zapytał się mój ojciec, odkrajając  jedzenie z talerza. Znów był kurczak. Usiedliśmy na kolacji około 10 minut temu, a ja już byłam zirytowana. Chciałam po prostu wstać i wyjść. Moi rodzice byli dzisiaj wyjątkowo irytujący.
-Ashton?-zapytałam
-Tak z nim-skinął głową.
-Tak-powiedziałam, patrząc prosto na moją mamę, która nie wyglądała na zbytnio szczęśliwą.
-Ona wie, że nie powinna-dodaje moja mama odkładając nóż i widelec.
-Dlaczego nie?-zapytał tata. Był całkowicie obojętny na to co mama zrobiła gdy był na wyjeździe służbowym.
-Rozmawialiśmy o tym, Charles-powiedziała moja mama dość surowo patrząc na mojego tatę.
-Trzeba go zaprosić na obiad czy coś-mój tata skinął głową odwracając się do mnie. Słyszałam jak mama zaczyna ciężko oddychać na swoim miejscu. Była kompletnie przerażona, że mój ojciec coś takiego zaproponował.
-Zapoczątkowałeś tym zdaniem swojej żonie atak serca-zaśmiałam się wskazując na moją mamę.
-Będzie trzeba to zrobić-wzruszył ramionami.
-Charles!-mama krzyknęła, uderzając o stół. Wykorzystałam okazję i odsunęłam talerz ode mnie i wstałam od stołu.
-Pomyśl o tym, dobrze, Dani?-zaśmiał się ignorując moją mamę-Będę w domu w sobotę, jeżeli zdecyduje się przyjść.-Skinęłam głową i wyszłam z pokoju jak najdalej od moich rodziców. Słyszałam każdego argumenty jakie mówili podczas swojej kłótni, wchodząc po schodach. Przewróciłam oczami na to, ile razy moja mama powiedziała, że moje imie to Danielle i tylko Danielle.
Sądzę, że nie nie byłoby to takie złe zaprosić tu Ashton'a na obiad. Może moja mama zmieni o nim zdanie. Może gdybyśmy wszyscy razem usiedli i zjedli kolację i żeby zdali sobie sprawę, że tak naprawdę nie był zły, a wszystko o czym myślała moja matka to wielkie nieporozumienie. Postanowiłam, że zapytał Ashton'a czy nie zje z nami obiadu w sobotę. Jeśli się nie zgodzi to zrozumiem.
Gdy byłam już w moim pokoju zamknęłam drzwi. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni i rzuciłam go na łóżko, w idealnej sytuacji, żeby zobaczyć, że przyszła wiadomość. Opadłam na łóżko i położyłam się na brzuchu, podnosząc telefon i czytając nowe wiadomości. Od razu założyłam się, że wszystkie były od Michaela.
"Zaraz będzie Boże Narodzenie. Co chcesz na święta?"
"Och, cześć. Tu Michael tak przy okazji"
"Dani, o Boże, potrzebuje twojej pomocy"
"Sarah zamierza zerwać ze swoim chłopakiem. To oznacza, że pora już zacząć z nią rozmawiać?"
"Nie mogę ja po prostu pieprzyć w milczeniu?"
Śmiałam się kiedy odpisywałam mu na wiadomości: "Tak, pieprz ją w milczeniu. Jak ninja"

~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Oto druga i ostatnia część 24 rozdziału. Te rozterki Michael'a są najlepsze, szczególnie ostatnia wiadomość do Dani.
Co do rozdziałów. Lepiej mi się tłumaczy krótsze niżeli dłuższe. Z tego względu, że jeżeli tłumacze te dłuższe to czekam, aż się w końcu skończy i cholernie wlecze mi się wtedy ten rozdział. Gdy są krótsze mam tak jakby frajdę z tego tłumaczenia i jakby nie patrzeć lepiej mi się go tłumaczy. Przepraszam niektóre osoby (które miały nadzieje na dłuższe rozdziały), ale będę dodawać krótsze rozdziały dwa razy w tygodniu.
Co by tu jeszcze napisać? Hmm... nie mam pojęcia tak więc was żegnam. Miłej nocy / miłego dnia. Buźka ;)

P.S. Niedawno zaczęłam interesować się k-pop'em (koreański pop), j-rock'iem (japoński rock) itp. Ktoś może z was ma takie same zainteresowania i podyskutuje ze mną na ten temat?? Jeżeli ktoś jest chętny niech pisze na maila. Pozdrawiam.

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 24.1

Gdy wraz z Ashton'em byłam w jego domu, nie mieliśmy sił na nic. Od razu położyliśmy się na łóżku. Podobało mi się spędzanie z nim wolnego czasu, bez znaczenia co robiliśmy. Jeżeli chciał gdzieś iść to szłam z nim, a jeżeli nie miał na nic ochoty to zostawaliśmy w domu. Nie musimy nic robić, żeby dobrze spędzić czas.
-Murphy-szepnął, jego palce jeździły po moich biodrach, które w niektórych miejscach były odsłonięte. Przez 20 minut panowała cisza i myślałam, że Ashton zasnął.
-Tak?-zapytałam odchylając lekko głowę, by mieć lepszy widok.
-Gdzie poszłaś dziś w porze lunch'u ?-zapytał-Poszedłem ci po wodę, a ty zniknęłaś.
Ponownie zmieniłam pozycję.Teraz leżałam na brzuchu Ashton'a i opierałam brodę na jego piersi, by móc na niego patrzeć. Walczyłam ze sobą czy powiedzieć mu prawdę.
-Luke nie mówił?-zapytałam
-Nie było go tam, kiedy wróciłem. Calum powiedział, że nie czuł się za dobrze i poszedł do pielęgniarki-odpowiedział oblizując wargi.
-Och, powiedziałam mu gdzie poszłam.-powiedziałam cicho. Powinnam wysłuchać co Luke chciał mi powiedzieć w stołówce, zanim wyszłam porozmawiać z Michael'em. Chyba naprawdę to było pilne.
-A gdzie byłaś-popatrzał na mnie i się uśmiechnął. Położył rękę na mojej głowie i przeczesał moje włosy, przez co poczułam się o wiele lepiej.
-Musiałam pogadać z jednym z nauczycieli i chciałam to zrobić od ręki.-skłamałam. Sądzę, że to będzie bardziej wiarygodne kłamstwo niż to co powiedziałam Luke'owi, biorąc pod uwagę czas spędzony na rozmowie z Michael'em.
-Och, w porządku.-skinął głową-To zadanie domowe z matematyki? Zapomniałem o nim.
-Tak-powiedziałam cicho. Czułam się okropnie, że po raz kolejny go okłamałam. Mogłabym powiedzieć, że rozmawiałam z Michael'em, ale nie byłam pewna czy któremuś się to nie spodoba. Michael nie chcę powiedzieć Ashton'owi, że się z nim zaprzyjaźniłam. Z kolei wiem, że Ash zdenerwuje się, gdy dowie się, że rozmawiałam z Michael'em za jego plecami. Byłam rozdarta. Dla nich obu zrobiłabym wszystko.
-Ja tylko się martwię. Wiesz, to trochę dziwne kiedy twoja dziewczyna raptownie znika.-zaśmiał się i pochylił się trochę by złożyć na moim czole pocałunek.
Uśmiechnęłam się do niego zanim wstałam z Ashton'a i powróciłam do poprzedniej pozycji. Ash owinął rękę wokół mojej talii westchnął.
Był poniedziałkowy wieczór, więc wiedziałam, że mój tata wrócił już z pracy i oczekuję mnie na kolacji. Dlatego będę musiała dziś szybciej wyjść. Nie chciałam iść stąd. Wszystko było o wiele lepsze właśnie tutaj. Było tu cicho, mimo, że u mnie w domu też tak jest, ale tu było inaczej. Wszystko było dużo prostsze kiedy byłam tutaj. To była jak ucieczka.
-Murphy?-szepnął, znów zakłócając ciszę.
-Uh, huh?-zapytałam, tym razem nie odwracając się.
-Dlaczego mnie lubisz?-zapytał.
-Co to za pytanie?-zaśmiałam się Zdecydowałam się usiąść i patrzeć na niego kiedy mówi.
-Nie wiem. Mam na myśli to, że kiedy się spotkaliśmy, zaczęliśmy inaczej się zachowywać.-powoli usiadł, miał kłopoty w ułożeniu zdania.
-Zachowywać? W jaki sposób?-zapytałam
-Po prostu wydawało mi się to dziwne, zwłaszcza, że zachowywałem się jak dupek. Zastanawia mnie to, co sprawiło, że chcesz dalej być blisko mnie.-powiedział cicho, patrząc na swoje kolana, kiedy je krzyżował.
-No nie wiem-wzruszyłam ramionami-Mówiłam ci, że byłam zainteresowana. Chciałam cię rozgryźć.
-Huh?-powoli skinął głową.
-Co? Czy wszystko w porządku?-zapytałam, nagle zaczęłam zastanawiać się co było nie tak i dlaczego Ashton w ten sposób się zachowuje.
-Tak, wszystko w porządku. Byłem tylko ciekaw...wydawało mi się, że zakochuje się w tobie bardzo szybko. To wszystko wydarzyło się tak nagle.-mruknął ostatnie zdanie do siebie, kręcąc głową.
-Miłość nie posiada limitu czasu-wypaliłam
-Miłość?-przekręcił głowę i ledwie szepnął-Chcesz powiedzieć, że ...
-Nie... ja... uh... nie wiem-powiedziałam, zanim dokończył zdanie.
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia czy kochałam Ashton'a czy nie. Głównie dlatego, że nigdy nie byłam zakochana. Ashton wiedział co to miłość bo był z Kenzie. Ale ja nigdy nie byłam z nikim w związku, by czuć to specjalne uczucie i naprawdę nie wiem jak to jest. Sądzę, że nadszedł właśnie ten moment na uświadomienie sobie, że jestem zakochana.
-Ty... nie nie możesz-wciąż potrząsał głową, przerabiając ponownie te samą kwestie.
-Ashton-westchnęłam, kładąc rękę na jego kolanie, by go uspokoić. Był spanikowany z powodu takiej małej rzeczy.
-Przepraszam, przepraszam, zapomnij, że coś powiedziałem-powiedział.
-Przepraszam-przeprosiłam. Wiedziałam, że trudno mu było się z kimś związać z miłości zwłaszcza po tym, co się stało w jego poprzednich relacjach. Mogłabym powiedzieć, że będzie mu się ciężko ponownie zakochać, biorąc pod uwagę nasze relacje.
-Jestem przerażony-szepnął, odsuwając się troszeczkę ode mnie.
-Wiem. Nie powinnam nic mówić-zapewniłam go, przełykając wielką gulę w gardle. Zrozumiałam dlaczego Ash powiedział mi, co zrobił z Kenzie, ale nadal bolało to, że mój chłopak nie chcę kochać.
-Oj, Murphy, nie denerwuj się.-westchnął. Wyciągnął ramiona w zapraszającym geście.Wlazłam na łóżko. Byłam blisko Ashton'a więc owinął ramiona wokół mojej talii ciągnąc mnie na kolana.
-Nie jestem zdenerwowana-wymamrotałam.
-Mhm.-zaśmiał się cicho. Oparł podbródek na moim ramieniu i pochylając się co kilka sekund w kierunku mojej szyi by zostawić na niej kilka krótkich pocałunków.
-Nie jestem zdenerwowana-powtórzyłam cicho, chcąc się upewnić, że wiedział, iż nie byłam zła na niego.
-Staram się być dobrym chłopakiem, kochanie-powiedział dalej składając pocałunki na mojej szyi. -Ja jestem dobrym chłopakiem. prawda?-Moje tętno przyśpieszyło gdy usłyszałam słowo kochanie. Ashton nigdy tak do mnie się nie zwracał.
-Jesteś dobrym chłopakiem-powiedziałam,odwracając się od niego. Położyłam nogi po obu jego stronach. Ashton nieco się odchylił jakby wiedział, co się święci.
-Jesteś pewna?-uśmiechnął się do mnie.
Skinęłam głową, opierając się na nim i przyciskając moje usta do jego. Natychmiast położył mnie z powrotem na łóżku. Położył nas tak, żebyśmy leżeli wygodnie. Wyciągnął rękę i ujął nią moją twarz pogłębiając pocałunek. Po kilku sekundach jego ręce powoli kierowały się w dół. Dotarły aż do pasa, gdzie wsunęły się pod moją bluzkę.
Wszystko zostało przerwane przez głośne trzaśnięcie drzwiami. W domu panowała cisza, więc wydawało się jeszcze głośniej. Wysunęłam się z pod Ashton'a, który był wyraźnie zaskoczony nagłym hałasem. Przechylił głowę w bok, nasłuchując, kto znajduje się teraz w jego domu.
-To mój ojciec-powiedział po chwili.
-Tak?-spytałam, zastanawiając się, dlaczego to nie było coś wielkiego. Gdy byliśmy sami w pokoju kilka razy a jego ojciec był w domu nigdy nie pofatygował się sprawdzić co u nas.
-I wypada mi iść z nim pogadać o czymś, czy jest w porządku.-powiedział cicho, zaczynając siadać.
-Tak. Poczekam tu-uśmiechnęłam się, poprawiając koszulkę, która została pognieciona kilka minut wcześniej.
-Zaraz wrócę-powiedział już stojąc. Pochylił się i złożył na moich ustach szybki pocałunek zanim wyszedł z pokoju.
Tak szybko jak Ashton wyszedł tak też pojawił się Michael. Podszedł od razu do kredensu otwierając górną szufladę. To była ta sama szuflada przy której złapał mnie, kiedy ją otwierałam. Wyglądało na to, że wiedział czego szukał.


~~~~~~~
Witam was!
Widziałam, że w ankiecie najwięcej głosów było za krótszymi rozdziałami, więc takie dodaje. Mam nadzieje, że będziecie dalej komentować je tak jak wcześniej ;3.

Czytałam komentarze, że nie możecie się połapać kto jest ojcem dziecka Brooke. Sama wywnioskowałam (po reakcji Dani i jak pisało w oryginale), że ojcem dziecka jest chłopa Sarah'y. Przytoczę wam teraz troszeczkę wypowiedzi Michael'a i Dani, po których można się domyślić:

Dani: [...]  -Oh, ona się spotyka z chłopakiem z college'u?-zaśmiałam się. [...] 
Michael:  -Tak,ale zdradził ją, puknął kogoś. [...] -Nigdy nie powiedziałem, że Brooke jest ze mną w ciąży[...]
Dani:  -Sarah jest dziewczyną, z którą się spotykasz prawda? Dlaczego ona wie o...?

Więc będzie to tak:  Michael wiedział od Sarah'y a ta z kolei wiedziała bo to jej chłopak jest ojcem dziecka Brooke. Zagadka (chyba) wyjaśniona. Mam nadzieje, że połapiecie się z moim tokiem rozumowania.

Następna notka będzie w sobotę, więc do napisania xx.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 23 cz. 2

-Bardzo mocno wierzycie w PDA (nie mam pojęcia co to jest, ale autorka sama napisała właśnie ten skrót- dop. tłum.), czy nie?-Luke zapytał. Zgniótł brązową papierową torebeczkę, w której przyniósł sobie lunch i rzucił przed siebie trafiając do jednego z koszów na śmieci.
-Nie powiedziałabym, że mocno wierzę...-zacięłam się  nie wiedząc co dalej dodać.
-Chciałbym-Ashton roześmiał się. Spojrzał na mnie i zauważyłam, że już się nie uśmiecha.
-Hej, Ashton, możesz mnie nauczyć tego... tego czegoś-Calum wyjąkał. Próbował pomóc sobie gestykulując o co mu  chodzi, ale nikt nie wiedział o co.
-Co?-Ashton zapytał.
-No to...ty też to stosujesz... zrobiłeś jej... nieważne-Calum zaczął chichotać i zarumienił się. Z zażenowania schował głowę w dłoniach.
-Porozmawiamy dzisiaj na w-f.-Ashton uśmiechnął się i poklepał Calum'a po plecach.
-Tak,  ja naprawdę nie lubie dawać wskazówek z całowaniem ludziom naprzeciwko mnie.-powiedziałam. To nie byłoby takie  dziwne, gdyby mój chłopak nie dawał wskazówek drugiemu facetowi jak to robić.
-Zgadzam się-wtrącił się Luke.
Przez następne kilka minut siedzieliśmy cicho bądź rozmawiając o kilku niepotrzebnych sprawach takich jak praca domowa lub jakieś nowe plotki-większość znałam dzięki Michael'owi.
Mówiąc już o Michael'u. Ktoś kręcił się kilka razy w ciągu pięciu minut obok wejścia i miał włosy koloru czerwono-czarnego. Wyszłam z założenia, że to właśnie on. W końcu odwrócił się i mogłam rzeczywiście zobaczyć Michael'a. Chodził tam i z powrotem i nie byłam w stanie stwierdzić czy chciał zwrócić moją uwagę czy szuka kogoś na stołówce. Tak czy inaczej jak zobaczył, że na niego patrze machnął ręką żebym przyszła a ja kiwnęłam głową, że zaraz tam będę.
-Hej, Ashton?-odwróciłam się do niego słodko uśmiechając.
-Hej, Murphy?-zachichotał cicho naśladując mnie.
-Mógłbyś mi kupić butelkę wody z jednego z automatów?-zapytałam wiedząc,że się nie zgodzi.
To wciąż jest mój darmowy dzień i Ash zrobił wszystko co do tej pory powiedziałam. Nie zrobił niczego źle. Nosił moje książki, otwierał drzwi itp. Jednak ten kupon to dobry pomysł. Szkoda, że nie miałam nic do zrobienia dla niego.
-Murphy, jesteś bliżej automatów.-jęknął. To była prawda, byłam bliżej niż Ashton.
-Ale mam kupon pięciu darmowych dni!-stęknęłam.
-Zgadza się-przewrócił oczami. Wstał i odsunął krzesło, wcześniej zbierając nasze śmieci z lunch'u. Odwrócił się i złożył pocałunek na moim czole, zanim odszedł.
-No dobra, już go nie ma.-Luke westchnął opierając się na krześle-Dani, muszę powiedzieć....
-Jak Ashton wróci możesz mu powiedzieć, że poszłam do łazienki?-zapytałam wstając. Chwyciłam za moją torbę i przerzuciłam ją przez ramię.
-Ale Dani, muszę z tobą o czymś porozmawiać-Luke chwycił mnie za nadgarstek zanim ich zostawiłam i pociągnął mnie z powrotem.
-Możemy porozmawiać później? Naprawdę muszę iść.-skłamałam. Myślę, że Luke chce ze mną porozmawiać o Brooke, mimo że znał wszystkie odpowiedzi. Ku mojej wielkiej pomyłce z jakiegoś powodu był w niej beznadziejnie zakochany.
Luke jęknął i wreszcie mnie puścił, dając mi szanse szybkiego wyjścia ze stołówki bez zobaczenia przez Ashton'a z drugiego końca pomieszczenia. Wyszłam i rozejrzałam się za Michael'em przy wyjściu głównym, ale go nie znalazłam.
-Buuu!-Michael krzyknął przy moim uchu i zakrył usta dłonią abym nie krzyknęła. Odwróciłam się i skrzyżowałam ręce na piersi spoglądając na Michael'a.
-Cholera, Dani, ale łatwo cie nastraszyć. Chodź.-roześmiał się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą nie mówiąc ani słowa.
-Gdzie idziemy?-zapytałam kiedy Michael ciągnął mnie za sobą. Prowadził mnie koło stołówki i korytarzem podobnym do tego, którym szliśmy zaprowadził na dół. Zatrzymał się przy zamkniętych drzwiach i wyciągnął z kieszeni klucz w celu otworzenia.
-No, to jest tylko schowek.-roześmiał się popychając mnie do przodu.
-Co my tu robimy?-zapytałam. Michael wyciągnął rękę i włączył światło rozjaśniając kanciapę woźnych.
-Uh, w tej chwili stoimy-podniósł wiadro i odwrócił je a potem usiadł na nie-Teraz siedzę.
-Jak zdobyłeś klucz?-zapytałam i zabrałam klucz z jego rąk.
-Znalazłem go w gabinecie pielęgniarki kilka dni temu.-wzruszył ramionami jakby odpowiedz powinna być oczywista.
-Dlaczego byłeś w gabinecie pielęgniarki?-zapytałam.
-Po moje leki, Dani. Muszę tam chodzić codziennie w porze lunch'u-jęknął.-To tak jakbyś cale mnie nie znała.
-No cóż, przepraszam-wzruszyłam ramionami a on przewrócił na to oczami.
-Mówiłem ci, że mogłabyś przynajmniej zwrócić uwagę na to co mówię.-westchnął. Poczułam się bardzo źle. Uwagę na Michael'ana pierwszym miejscu zwracał jedynie Ashton a ja ledwo mu ją poświęcałam.
-Michael powiedziałam, że jest mi przykro.-westchnęłam i przeczesałam ręką włosy.
-Mówiłem, że wszystko gra.-skinął głową, choć tak nie było.
-Ale ty nie.
-Tak i tak.
-Uh, nie.
-Tak, Dani!
-Chociaż?
-Więc jest ok!- krzyknął, by zakończyć naszą sprzeczkę.
-Dobra, teraz na poważnie. Chcesz ze mną porozmawiać na jakiś konkretny temat czy będziemy tu siedzieć cały dzień?-zapytałam. Chwyciłam wiadro i odwróciłam je by mieć na czym usiąść.
-Ty i Ashton pogodziliście się?-zignorował mnie. Oparł łokcie na kolanach i oparł głowę na dłoniach wpatrując się we mnie.
-Tak-skinęłam głową.
-Oddał kupon?-roześmiał się.
-Tak-powtórzyłam. Zazwyczaj było że albo miał coś ważnego do powiedzenia albo nie miał nic konkretnego. Tak czy inaczej on wciąż chciał rozmawiać, a kiedy zaczynał to czasami nie mógł przestać.
-Wiedziałem, że tak będzie. "Och,wiem co zrobię! Dam Dani kupon a potem ona może go użyć jakby chciała ponownie uprawiać seks!"-powiedział naśladując Ashton'a. Byłam bardziej skupiona na tym strasznym głosie niżeli na tym co mówił.
-Możesz przestać mówić takim głosem? To naprawdę mnie przeraża-jęknęłam. To było przerażające, gdyż to była bardzo dobra imitacja. Zastanawiałam się wiele razy czy Michael potrafił "użyczyć" sobie głosu więcej niż jednej osoby.
-Wszystko co mogę robić jest przerażające.-wzruszył ramionami. Podniósł rękę i przeczesał nią swoje włosy.
-No nie wiem. To znaczy czasem jesteś trochę uroczy.-wypaliłam zanim przemyślałam to co powiedziałam,
-Nie wiem, ja ....-Michael zamilkł  i przechylił głowę na bok nie mogąc ukryć uśmiechu- Myślisz, że jestem uroczy?
-Czasami-wzruszyłam ramionami.-Sądzę, że to słodkie, kiedy udajesz, że jesteś twardy mimo, że tak nie jest.
-Ja jestem twardy-zaprotestował krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-W każdym razie-chciałam powrócić do poprzedniego tematu-Czekaj, on chcę wykorzystać kupon dla seksu?
-Nie wiem. On naprawdę chce się z tobą kochać. Ale to oczywiste, że nie jest jeszcze gotowy. Zaufaj mi, Dani. Chcę...-przerwałam Michael'owi gdy ten próbował imitacji głosu.
-Proszę, tylko nie ten głos-błagałam
-Och, dobrze. On chcę coś zrobić tobie na Boże Narodzenie, tak więc myśle, że należy zostawić sobie ten kupon. Pewnie będzie się chciał kochać.-wzruszył ramionami, na szczęście nie cytował bezpośrednio słów Ashton'a za pomocą tego głosu.
-Świąteczny seks?-zapytałam
-Technicznie mam na myśli urodzinowy seks, tylko nie w twoje urodziny.-ponownie wzruszył ramionami.
-Michael!-jęknęłam kopiąc go w nogę.
-Dobra, dobra. Przepraszam.-roześmiał się. Przełknął ślinę zanim zaczął mówić-Rozmawiałaś z Brooke?
-Brooke? Tak trochę. Poszła do domu podczas trzeciej lekcji, bo nie czuła się za dobrze.-powiedziałam.
Wiedziałam, że on wiedział wszystko o Brooke i zada parę pytań a ja nie miałam wyboru, jak tylko czekać na jego ruch. Brooke nie powiedziała kto jest ojcem dziecka, nawet Luke o tym nie wiedział. Jedynym sposobem na dowiedzenie się kto to był Michael.
-Ona nie mówi na temat dziecka?-zapytał. Miał nerwowy wyraz twarzy, najwyraźniej zaczął się denerwować.
-Nie do końca. A co?-zapytałam
-Nie wiem, Sarah mówi, że...przestał mówić i zakrył usta rękami, prawdopodobnie w nadziei, że nie słyszałam co powiedział.
-Kim jest Sara?-uniosłam brew, wiedząc kim ona była.
-Nie powiedziałem Sarah-zaprzeczył kręcąc głową.
-Powiedziałeś!-krzyknęłam wstając.
-Boże, cholera, Dani. Widzisz, że z nikim nie rozmawiam, a jak zacznę to nie mogę się powstrzymać.-jęknął wyrzucając ręce do góry. Nie próbował już więcej zaprzeczać. Był bardziej zdenerwowany na siebie, że mu się wymsknęło.-Nie mogę nawet własnej tajemnicy utrzymać!
-Sarah jest dziewczyną, z którą się spotykasz prawda? Dlaczego ona wie o...? Michael, o mój Boże!-krzyknęłam, przytłoczona tym wszystkim.
Połączyłam wszystko razem w końcu domyślając się. Michael powiedział mi praktycznie wszystko, chociaż o Ashton'ie zbyt dużo. Jęknęłam głośno. Jak mogłam być taką idiotką.
-Cicho, Dani! Możesz chociaż raz być spokojna? Nie krzycz zbyt głośno bo będziemy...-nie dokończył, bo za nim otworzyły się drzwi ukazując bardzo złego woźnego.
-Co wy robicie? Jak się tu dostaliście?-zapytał kładąc ręce na biodra.
-Uhhh-Michael popatrzał na woźnego to na mnie z szeroko otwartymi ustami, nie mając pojęcia co powiedzieć. Sytuacja nie wyglądała za dobrze.
-Miałam klucz-powiedziałam trzymając wspomniany przedmiot. Słyszałam westchnienie Michaela. Nie wiem czy ulgi czy to był jednak jęk, ale nie spojrzałam na niego.
-Skąd masz klucz?-zapytał woźny. Spojrzałam na Michaela, który patrzył na mnie. Jego oczy były ogromne. Kręcił głową, abym nie mówiła skąd.
-Mój ojciec to Charles Murphy-wypaliłam. To nie był pierwszy raz kiedy używałam wzmianki o rodzicach, żeby być z dala od kłopotów.-W zeszłym roku zapłacił prawie połowę za Junior Prom.
-Więc dlaczego masz klucz?-zapytał ponownie.
-Dali mi go-skinęłam głową. Chwyciłam moją torbę z podłogi i przerzuciłam ją przez ramię. Złapałam Michael'a za ubranie widząc, że stoi w miejscu.
-Yhm-woźny chrząknął i przepchnął się obok Michael;a czując, że nasza rozmowa się skończyła.
-Chodź Michael.-pociągnęłam go za sobą idąc kolo złego woźnego. Opuściliśmy pusty korytarz a potem wbiegliśmy po schodach, starając się być jak najdalej od woźnego, zanim ten zdecyduje czy nas gonić czy nie. Gdy byliśmy pewni, że jesteśmy bezpieczni zwolniliśmy.
-To było całkiem zabawne, wiesz?-Michael zaśmiał się cicho, przerywając ciszę między nami.
-Co było?-zapytałam.
-"Mój tata, w zeszłym roku, zapłacił prawie połowę Junior Prom, więc dali mi klucz do kanciapy woźnych-roześmiał się, tym razem naśladując mnie.
-Działa za każdym razem-wzruszyłam ramionami, nie będąc dumną z faktu, że miałabym kiedyś masę kłopotów.
-Musisz zastosować to na Ashton'ie-nadal się śmiał, jakby nie mógł wyobrazić sobie co się stało.
-Jak?-zapytałam, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Michael ledwo łapał powietrze, ale nadal się śmiał i chciał jeszcze ze mnie kpić, ale pozwoliłam mu na to.
-Mój tata ma dużo pieniędzy, choć uprawiać ze mną seks.
-Michael-jęknęłam-Zamierzasz powiedzieć mi coś na temat swojej przyjaciółki Sary?-Michael przewrócił oczami. Położył rękę na moich ramionach i dalej szliśmy.
-No cóż, lubi dużo mówić....


~~~~~~~~~~~~
Hej wam!
Widzę, że w ankiecie głosujecie za krótsze rozdziały. Ale wyniki będą dopiero w środę, więc wszystko może się zmienić. Ale jeśli się nie zmieni to będą rozdziały podzielone na części i będę je zapisywać w ten sposób, np: rozdział 34.1 (rozdział 34 część 1) a później rozdział 34.2 (rozdział 34 część 2) itp. 

Tak więc jak obiecałam, dodaje drugą część mam nadzieję, że się spodoba. Ja już się domyślam kto jest ojcem dziecka Brooke, a wy? Wszystkie na początku myślałyście, że ojcem jest Michael. A tu taka niespodzianka ;)

DZIĘKUJE WAM za prawie 21 tysięcy wyświetleń (20.730), za łącznie 145 komentarzy!!! Dziękuje wam z całego serca, to dla mnie naprawdę wiele znaczy.
Kocham was <3

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 23 cz 1

Wzdrygnęłam się stojąc na przystanku autobusowym w poniedziałkowy ranek. Byłam rozkojarzona przez co nie zabrałam kurtki przed wyjściem z domu. A wszystko przez to, że Ashton nie odwiedził mnie w weekend, nie napisał SMS-a i nawet nie czekał na mnie pod domem, tak jak zawsze, gdy chodzimy razem na przystanek.
Czuje, że wszystko zrujnowałam tym, że próbowałam na siłę posunąć się o krok dalej. Powinnam wiedzieć, że nie chcę się śpieszyć w pewnych sprawach, nawet sam mi o tym powiedział. Zgadzałam się z nim. Możemy dążyć do wszystkiego powoli i kontynuować to co zaczęliśmy a nie od razu zmuszać go do seksu ze mną, tylko dlatego by coś udowodnić. Za bardzo koncentruje się na sobie i to jest główny problem.
Wszystko co chciałam wtedy zrobić to wkurzyć matkę i przespać się z Ashton'em, bo go nie lubi. Nie powinnam reagować w ten sposób. Ashton zapewne teraz myśli, że chciałam z nim jedynie seksu. Tak jest na pewno, zwłaszcza po tym co się wydarzyło.
Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Była już 07:15 a Ashton jeszcze się nie pojawił. Odwróciłam się w przeciwnym kierunku skąd zawsze szliśmy. Jak się pojawi to podejdzie do mnie tak jak zawsze. Sądzę, że o wiele łatwiej jest nie myśleć o czymś, czego nie można zobaczyć.
-Murphy-ktoś westchnął za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Ashton'a stojącego za mną z papierosem w ustach.-Jest zimno. Pora nosić już kurtkę.
-Ashton!-krzyknęłam kiedy podszedł do mnie. Ściągnął swoją kurtkę i podał mi ją- Nie jest ci teraz zimno?
-Jest okej-uśmiechnął się kiedy skończył palić papierosa i wyrzucił go na ziemie. Podciągnął swój kołnierz jakby dając mi znak, że jest mu wystarczająco ciepło.
Kiedy ubrałam jego kurtkę uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę, przyciągając mnie. Najpierw pocałował mnie w czoło a potem złączył nasze usta w pocałunku. Przeniósł swoje ręce na moje policzki, a ja jedną swoją rękę umieściłam na jego klatce piersiowej a drugą na karku.
-Myślałam, że jesteś na mnie zła-odsunęłam się od niego trochę, ale Ashton ponownie nachylił się do pocałunku. Całowaliśmy się jeszcze kilka sekund, zanim się nie odsunął i nie zabrał rąk.
-Myślałam, że ty byłeś wściekły na mnie-zaśmiałam się cicho. Odsunął się ode mnie i przygryzł wargę lustrując mnie.
-Naprawdę przesadziłam tamtej nocy. Przepraszam-poczułam się lepiej gdy go przeprosiłam.
-Nie, nie. Wszystko było w porządku. Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ta chwila. To moja wina-pokręcił głową. Wyciągnął rękę i chwycił moją, splatając nasze palce.
-Nie, to nie tak. Nie powinnam naciskać w ten sposób. Wiedziałam, że nie chcesz, żeby działo się wszystko zbyt szybko i powinnam się tego trzymać-westchnęłam. Wciąż czułam się źle przez to co zrobiłam, ale byłam zadowolona, że Ash w zasadzie czuje to samo. Oboje źle zrobiliśmy i dobrze, że zdaliśmy sobie z tego sprawę.
-A ja nadal czuję się źle, że wpakowałem cię w kłopoty z twoją mamą, a potem odrzuciłem...-urwał. Przetarł jedno oko. Zaskakujące było, że nie zabrał dziś okularów (przeciwsłonecznych dop. tłum.).
-To nie twoja wina!-stwierdziłam-To była moja wina. Chciałam wciągnąć się w kłótnie między mną a moją matką i nawet nie pomyślałam jak będziesz się z tym czuć.
-To była moja wina, Murphy. To ja zakradłem się do twojego pokoju i pocałowałem cię i ściągnąłem z ciebie koszulkę i czułem twój....
-Co masz na głowie?-przerwałam jemu, pytając się o kapelusz, który miał. Zauważyłam, że ciężko mu się o tym mówi, więc postanowiłam, że to nie jest właściwy czas na taką rozmowę.
-To jest fedora? (kliknij, żeby zobaczyć).-odpowiedział jakby sam nie był pewny co ma na głowie. Popatrzał na górę na czarną fedorę.
-Czemu ubrałeś fedorę?-zapytałam
-Co? Nie wiem, spodobało mi się-wzruszył ramionami-Michael powiedział, że wygląda super.
-Michael powiedział?-zapytałam. Szczerze mówiąc, nie mogłam uwierzyć, że Michael rozmawiał z Ashton'em, a nawet jeśli to zrobił to nie mogłam uwierzyć, że mi nie powiedział.
-Więc zapytałem go, czy wyglądam fajnie. On skinął głową-roześmiał się. Puścił moją rękę i poprawił kapelusz. Wyciągnęłam rękę i zabrałam kapelusz i umieściłam na własnej głowie.
-Witaj, jestem Ashton Irwin-zachichotałam krzyżując ręce na piersi. Ashton jęknął i spróbował zabrać mi kapelusz, a ja położyłam rękę na jego klatce piersiowej i zatrzymałam go przed podejściem bliżej.
-Przestań-jęknął.
-Jestem Ashton i jestem wielkim fanem muzyki i zakochuje się w dziwnych rzeczach.... np w burritos.-śmiałam się machając rękoma wokół, przez co rękawy kurki Ashton'a zakryły moje palce.
-Sądzę, że oboje zawiniliśmy w tej sprawie.-zignorował mnie, ale mogę śmiało powiedzieć, że stara nie śmiać się z mojej imitacji.
-Na to wygląda-skinęłam głową.
-Więc,co mówiłem wcześniej?-uśmiechnął się, chcąc nawiązać do przeprosin. Dalej próbował zabrać mi kapelusz z głowy, ale ja byłam w ciągłym ruchu, więc miał ciężko.
-Przepraszam, zachowuje się jak dziecko-powiedziałam cicho, patrząc się na Ashton'a  Przestał zabierać mi kapelusz i spojrzał na mnie, powoli oblizując usta.
-Przepraszam, że cię uraziłem, mówiąc tamto-skinął głową, nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyciągnął rękę i zabrał mi kapelusz położywszy go z tyłu głowy. Uśmiechnął się.
-Więc jesteśmy kwita?-zapytałam
-Sądzę, że tak.-jego uśmiech zmienił się gdy objął mnie w talii i przyciągnął do siebie,chowając twarz w moich włosach.-Czy wciąż masz kłopoty?
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami. Nie mam pojęcia czy mam kłopoty czy nie. Mojego taty wciąż nie było w domu i nie rozmawiał z moją mamą od sobotniej nocy, w której się kłóciłyśmy.
-Chcesz, żeby porozmawiał z twoją mamą czy coś? Jest mi naprawdę z tym źle, Murphy-westchnął z ramionami wciąż owiniętymi wokół mnie.
-Nie, nie musisz tego robić. Ona już skończyła-powiedziałam szybko. Sądzę, że byłoby lepiej żeby trzymał się z dala od mojej mamy, żeby się uspokoiła.
-Chciałbym cię w jakiś sposób odciążyć- wymamrotał. Jego usta znalazły się na mojej szyi, gdzie złożył kilka pocałunków.
-Nie musisz- nie chciałam, żeby cokolwiek robił w tym kierunku jak dla mnie. Mieliśmy kilka sprzeczek i oboje przyznawaliśmy się do winy i przepraszaliśmy za to. Tak długo jak nie był na mnie zdenerwowany to wszystko było w porządku.
-Oh, czekaj! Sprawdź kieszenie!-powiedział.
Odeszłam od Ashton'a i sięgnęłam do obu kieszeni jego kurtki, znajdując jedynie kawałek kartki w jednej z nich. Wyciągnęłam go i rozwinęłam. Uśmiechnęłam się kiedy zaczęłam czytać. Ash musiał zabrać kupon przed wyjściem z mojego pokoju, co wyjaśnia czemu nie mogłam go znaleźć.
-Dowolne 5 dni?-spytałam z nadzieją przygryzając wargę, gdy na niego spojrzałam.
-Dowolne 5 dni.-powtórzył.
-I co dokładnie będziesz robił?-zapytałam starając powstrzymać śmiech. Na myśl, że Ashton staje się moim osobistym niewolnikiem, było trochę zabawne. Przełknął głośno ślinę
-Wszystko co chcesz.
-Ok-uśmiechnęłam się, wręczając mu kupon.-Dzień 1 od teraz.
-Oh, świetnie-jęknął.
-Hej, nie narzekaj. Sam tak chciałeś-żachnęłam. Przewrócił oczami. Podniósł ręce i objął swoją twarz znowu jęcząc.
-Wiesz, co chcesz najpierw zrobić?-zapytał. Zaśmiałam się widząc, że nie jest nieszczęśliwy.
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-Myślę, że chcę to zrobić ponownie.
-Czy to zamówienie?-roześmiał się
-Oh, Irwin-westchnęłam-To na pewno jest zamówienie.
-To będzie strasznie łatwe-włożył kupon do kieszeni i po raz kolejny podszedł do mnie owijając ramiona wokół mnie i przyciskając usta do moich.

~~~~~~~~~~

-Oni ciągle to robią, Luke...-Calum szepnął do Luke'a po czym spojrzeli się na mnie i na Ashton'a
Czułam jak Ashton uśmiecha się przez pocałunek, kiedy bawiłam się jego włosami, on za to miał najpierw ręce na mojej twarzy, a potem zjechał nimi na moją talię. Byliśmy jeszcze w szkole i siedzieliśmy na stołówce, ale nas to nie obchodziło. Szczerze mówiąc, sądzę, że to jest nawet fajne, bardziej ekscytujące.
-Jezu, któryś z was to przerwie kiedy skończy wam się powietrze?-Luke krzyknął, uderzając ręką w stół i zmuszając mnie i Ash'a do oderwania się od siebie.
Brooke poszła do domu po południu więc postanowiłam skorzystać z tej okazji, aby usiąść koło Calum'a i Luke'a, który swoją drogą był nieszczęśliwy od kilku tygodni. Było fajnie przez kilka pierwszych minut, ale później Calum i Luke zgubili się w rozmowie a Ashton'owi znudziło się słuchanie tego więc...
-Przepraszam-Ashton przeprosił zagryzając wargę.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
PRZEPRASZAM, że rozdział taki krótki, ale laptop mi nawalił, właśnie wtedy kiedy miałam prawie koniec przetłumaczonego rozdziału w Wordzie. WHY ?? I za żadne skarby nie mogę go włączyć. GRRRYYY.....  Dlatego ten rozdział dzielę na części i drugą dodam już w SOBOTĘ! Dobrze, że lubię tłumaczyć na tablecie rozdziały to chociaż coś dzisiaj dodam. Normalnie mam pecha w te wakacje z urządzeniami elektrycznymi. Najpierw telefon, później ipod teraz laptop, ja się pytam dlaczego?? Ale mniejsza z tym.

Jeden anonim zadał mi pytanie: "Ty to tłumaczysz nie kopiując?" Otóż drogi anonimie. Tak ja sama osobiście tłumacze te opowiadanie. Z tego co się orientuje jeszcze jedna osoba tłumaczy to lecz na wattpad'zie. Ale tam się nie da nic skopiować to po pierwsze, a po drugie ona ma mniej rozdziałów niż ja <klik>.  Tak jak wcześniej pisałam nie mam jak skopiować tego opowiadania. Sama przesiaduje nad nim dość sporo czasu. Ale jak chcesz wiedzieć więcej bądź wyrazić swoją opinie to pisz śmiało tutaj bądź na e-maila. Pozdrawiam xx

Co do rozdziałów. Mam pytanie chcecie krótsze i dwa razy w tygodniu, czy dłuższe raz w tygodniu?? Zostawiam was z ankietą i życzę miłego dnia / miłej nocy. Buźka ;)

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 22

Trzasnęłam drzwiami od sypialni przy okazji zamykając je. Byłam szczęśliwa, że będę miała spokój po ostrej kłótni pomiędzy mną a mamą. Przeczesałam palcami włosy i opadłam na łóżka wydając z siebie duże westchnienie. Moja matka miała za wysokie oczekiwania względem mnie, zresztą zawsze je miała. Chciała żebym ciężko studiowała i uzyskała dobre stopnie, by dostać się do wyższego college'u i odnieść taki sam sukces jak ona i ojciec. To był jeden z głównych powodów zabrania mi kluczyków, kiedy zakradałam się z chłopakiem, czy Ashtonem, do domu. Bała się, że będę spędzać zbyt dużo czasu w moim ostatnim roku, na zabawach, a nie będę skupiać się na moich ocenach.
Sądzę, że to było śmieszne.  W ciągu kilku miesięcy, w ciągu których znam się z Ashtonem, dziwie się że byliśmy w stanie koncentrować się na szkole. Nie chodziłam na imprezy, a jeśli chodzi o oceny to się poprawiły, bo myślałam, że za lepsze stopnie dostane z powrotem moje kluczyki.
Nie rozumiem, co moja matka ma do Ashtona. Byliśmy tego świadomi, że w przeszłości dokonał złych wyborów, ale właśnie to była przeszłość. Teraz jest inaczej, a jeśli moja mama miała dać mu szanse, to musiała o tym wiedzieć. To nie był przypadek, że mówiła mi, żebym się z nim nie zadawała. Nienawiść mojej matki do Ashtona jedynie wzrasta.
Zostałam wyrwana z moich myśli, gdy usłyszałam pukanie do mojego okna, to samo okno przez które wkradł się wcześniej Ash. Wstałam i udałam się do niego, w odpowiednim momencie, żeby zobaczyć kamyk odbijający się od szyby. Otworzyłam okno powoli, przestraszona, czy przypadkowo Ashton nie uderzy mnie kamieniem w twarz.
-Co ty tu robisz?-wyszeptałam do niego.
-Jestem tutaj, aby przeprosić moją dziewczynę.-cicho krzyknął, rozglądając się wokół niego, jakby bał się, że moja mama wyjdzie z krzaków. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się, czy powinnam podjąć ryzyko związane z wpuszczeniem Ashtona. Westchnęłam, otwierając szerzej okno
-Chodź-niezgrabnie zaczął się wspinać, starając się nie narobić hałasu. Zrobił to raz, ale jego umiejętności wspinaczkowe naprawdę nie poprawiły się od tamtego czasu. Wreszcie dotarł do mojego okna i praktycznie wleciał do pokoju. Wsunąl pierwszą głowę i wylądował na podłodze z wielkim hukiem.
-Cześć-wstał, otrzepując się.
-Hej-skinęłam głową.
-To jest dla ciebie-powiedział, przeszukując kieszenie i wyciągając zmiętą kartkę papieru. Napisane było: "1 Darmowy Dzień"
-Co to znaczy?-zapytałam, śmiejąc się cicho. Złożyłam kartkę na pół i schowałam w tylnej kieszeni zanim skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na odpowiedź.
-"To" jest kupon. Ashton'owi jest bardzo przykro, więc oferuje Dani jeden wolny dzień, w którym on robi co ona chce bez narzekania.-wyjaśnił z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Oh, małym kuponem masz zamiar naprawić wszystko.-powstrzymałam uśmiech.
-Prepraszam, Dani. Za wszystko, za kłopoty z twoją mamą i za zabrane klucze i za...-zrobił krok do przodu, łapiąc moje ręce. Chciał dalej mówić, ale przerwałam mu.
-Ashton,. Wszystko w porządku. Przepraszam, że rzuciłam się na ciebie wcześniej. Byłam sfrustrowana przez mamę i wyładowałam to na tobie.
-Jest okej, naprawdę, tylko... Boże, przepraszam-powiedział zniżając głos. Podszedł bliżej i oparł czoło o moje, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać bez szansy na przerwanie nam.
-Przestań przepraszać!-roześmiałam się-Może po prostu...hmmm... może mi wyjaśnisz co się stało? Wiesz, tej nocy...
-Oh, Murphy, nie było nawet tak źle-westchnął. Podszedł ze mną do mojego łóżka i oboje usiedliśmy na samym krańcu. Nasze ręce dalej były splecione.
-Po prostu powiedz mi.-szepnęłam Nie będę na niego zła. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że utrzyma to z dala ode mnie, na pewno z niektórymi rzeczami było inaczej. Chcę żeby powiedział jak naprawdę było, nasze pierwsze spotkanie. Chciałam usłyszeć prawdziwą historie.
-To było jakieś dwa miesiące po tym jak Kenzie...zmarła, a ja nie byłem z tobą na imprezie, szedłem właśnie do domu z... od grobu. Chodzę tam czasami.-przestał mówić- A Luke i Calum szli w tym samym czasie do domu, bo byłaś strasznie pijana, ale ja też byłem trochę podpity. Więc ostatecznie nasze drogi się spotkały i poprosili mnie, żebym zaprowadził cię do domu. Luke wiedział, że mieszkam tylko blok od ciebie. On chciał się upewnić, że dotrzesz do domu bezpiecznie.
-Czy ty znałeś Luke'a?-zapytałam, przypominając sobie powitanie chłopaków na bankiecie u moich rodziców.
-Spotkaliśmy się kilka razy-niezręcznie zakaszlał w ramię
-Oh dobrze, szliśmy-powiedziałam siadając prosto.
-Więc szedłem razem z tobą przez resztę drogi do domu.-roześmiał się- byłaś grzeczna względem mnie.
-Czy ja naprawdę?-zapytałam, śmiejąc się cicho. Wiedziałam, ze coś takiego się  wydarzyło, ale chciałam się upewnić, czy naprawdę moi rodzice znaleźli mnie i prawie nagiego faceta na schodach.
-Tak. Zaprosiłaś mnie do środka i wspominałaś coś o twoich rodzicach, a potem powiedziałaś coś szalonego o łóżku wodnym. Więc w końcu ustąpiłem i zacząłem cię całować i... nie wiem, Dani, muszę mówić dalej?-zapytał z mały, uśmiechem.
-Co się stało kiedy zostaliśmy złapani?-zapytałam z jeszcze większym zainteresowaniem.
-No chyba twoi rodzice byli w domu tej nocy i usłyszeli nas na schodach, bo się potknąłem...-zamilkł i znów zachichotał.-A kiedy twoi rodzice przyszli i zobaczyli nas ja nie miałem koszuli, spodnie zostały rozpięte, a ja pracowałem nad rozpięciem twojej sukni.
-Oh-powiedziałam gryząc wewnętrzną stronę policzka. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam zdenerwowana, szczerze sądziłam że to było zabawne.
-A gdy wróciłem do domu czułem się winny, bo zostawiłem cię z mnóstwem kłopotów i czułem jakbym robił coś złego,  bo... Ponieważ moja dziewczyna kilka miesięcy temu zmarła.-westchnął-Nie wiem, może poniosło mnie to, że właśnie straciłem dziewczynę, z którą byłem trzy lata. I mój najlepszy przyjaciel przstal do mnie mówić, i nadal tak jest. Chciałem tylko poczuć się kochany przez kogoś,kogokolwiek.-
Skinęłam głową, wciąż starając się znaleźć coś co mogłabym powiedzieć. Nie czułam się nigdy tak głupio jak teraz, wiedząc, że byłam strasznie pijana, że nawet nie pamiętam Ashtona.
-Dlatego powiem otwarcie, to był dla mnie trudny czas z tobą na początku, bo byłem zły, że nawet nie pamiętasz kim jestem. Nie zdawałam sobie sprawy że nic dla ciebie nie znaczę, ale byłem wściekły, że nie pomyślałaś o mnie.-zakończył. Puścił moją rękę a własną przeczesał włosy.
-Tak więc... nigdy nie uprawialiśmy seksu?-zapytałam.
-Nie, nie.-pokręcił głową.-Sądzę, że będziemy uprawiać, jeśli rodzice nas nie złapią.
-To dobrze.-westchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nie doszło wcześniej do niczego między nami Chciałabym wszystko pamiętać.
-Tak-skinął głową, patrząc na swoje kolana.
-Ashton, przepraszam, naprawdę. Jeśli mogłabym cofnąć się to bym skorzystała z tego.-powiedziałam szybko. Czułam się okropnie, przez to wszystko, że nie miałam pojęcia.
-Naprawdę nie trzeba przepraszam, Murph (czyt.Marf), ja...
-Murph?-zapytałam przerywając.
-Tak, myślałem, że zabrzmiało to słodko.-uśmiechnął się, przesuwając ręce, aby zatuszować zaczerwienione policzki-A... Jesteś urocza. To słodkie.
-Tak, jest.-zachichotałam, przybliżając się do Ashtona. Nagle wpadłam na pomysł, jeden, który prawdopodobnie moja mama mnie zabije, ale nie obchodzi mnie to. Splotłam ręce na szyi Ashton'a i usiadłam na jego kolanach,tak że byłam wyższa od niego. Szybko go pocałowałam, przygryzając jego dolną wargę. Jego twarz przybrała jeszcze ciemniejszy odcień czerwieni, kiedy pochyliłam się powoli z ociąganiem zaczęłam składać pocałunki na jego szyi.
-Co robisz?-zapytał,biorąc głęboki oddech, gdy zaczęłam ssać jego skórę.
-Kończę, to co zaczęliśmy-oderwałam usta od niego na chwilę i usiadłam prosto, szybko ściągając moją koszulkę.
-Jezus Chrystus-mruknął pod nosem, przenosząc ręce na moje biodra, kiedy go chciałam pocałować. Pchnęłam go do tyłu, aż upadł na łóżku. Jego zimne dłonie przeniosły się na moje plecy. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy Ash przejął inicjatywę i przerzucił nas wokół. Teraz był na górze. Ściągnął swoją koszulkę i rzucił ją na podłogę i uśmiechnął się kiedy schodził na dół. Zostawił ślady małych pocałunków i zatrzymał się, gdy dotarł do mojego obojczyka, przygryzając go leciutko.
-Dani-szepnął, zerkając na mnie. Położył dłoń z boku mojej głowy i podniósł się. Pochylił się i przycisnął swoje ciało do mojego, nie dając mi miejsca, żeby się poruszyć. Jego druga ręka powędrowała w górę, poruszając palcami określoną drogę pod rąbek mojego biustonosza, gdzie położył kciuk i jeździł nim tam i z powrotem, łaskocząc moją skórę.
Chciałam Ashton'a. Chciałabym być z nim i chciałam go czuć. Chciałam, żeby wiedział, że choć nie znamy się długo to zawsze będzie dla mnie kimś ważnym. Nigdy nie zamierzam odpuścić Ashton'a, ponieważ to, co czuje do niego jest innym uczuciem, pod każdym względem, niż czułam do innych mężczyzn. Ashton  był wyjątkowy, a ja chciałam, żeby wiedział.
Ashton, ja...-zamilkłam, nie dokańczając mojego zdania, gdyż jęknęłam kiedy jego usta pracowały przy mojej szyi. Owinęłam nogi wokół jego pasa, przyciągając go bliżej.Przeniósł swoje usta na moje, pozwalając żeby jego język polizał moją dolną wargę, zanim wsunął go do ust. Przesunęłam rękami w dół klatki piersiowej Ash'a, zatrzymując się przy pasku od spodni. Przebiegłam palcami nad guzikiem od spodni, decydując czy chcę wykonać pierwszy krok i rozpiąć je, czy nie.
-Dani, co ty robisz?-przestał mnie całować i spojrzał mi w oczy, tym razem obie ręce trzymając między moją głową.
-Co? Ja... Myślałam, że...-jąkałam się, dysząc od pocałunków Ashtona.
-Murphy, twoja mama jest tuż pod nami-szepnął. Usiadł na powrót na łóżku
-Mam to gdzies-skrzywilam sie.Usiadlam i zalozylam rece na piersi. Ashton przetarł swoją twarz dłońmi i westchnął, prawdopodobnie szukając odpowiedniego argumentu.
-Już cie wpakowałem w kłopoty tamtej nocy, gdy przyszliśmy do domu. Nie sadze, że spodoba nam się seks, kiedy ona jest w domu-westchnął
-Możesz być spokojny-jęknęłam-moja mama się nie dowie.
Dziwnie się czułam, przez to do czego byłam przyzwyczajona. Zostałam wychowana w taki sposób, że wszystko dostawałam od razu. Po spotkaniu Ashton'a niewiele się zmieniło, dalej tak chciałam. Tak właśnie było teraz.
-Chcę się z tobą kochać, Murphy,naprawdę, naprawdę chcę. Ale my oficjalnie jesteśmy razem przez kilka  tygodni, a ja nie chcę się śpieszyć-powiedział. Usiadł i sięgnął do włosów, chowając za ucho jeden kosmyk.
-Myślałam, że chciałeś dzisiejszej nocy, dlatego że...-przełknęłam to, co chciałam powiedzieć, ale Ashton przerwał mi, podnosząc głos.
-Przyszedłem cię przeprosić za kłopoty z twoją mamą a nie pieprzyć cię!-warknął, wyciągając rękę z powrotem w moją stronę.
-No cóż, przykro mi, że sądziłam, że wpadliśmy na ten sam pomysł-odwróciłam się od niego, wstałam i pokierowałam się w stronę półki. Po drodze podniosłam koszulkę z podłogi. Podeszłam do szuflady i szukałam w niej spodni od piżamy. Wyciągnęłam "kupon" Ashton'a z mojej kieszeni i zmiętoliłam ją w piłeczkę i rzuciłam ją Ashton'owi z drugiego końca pokoju. Jęknął głośno, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.
Weszłam do łazienki i przebrałam się, nie dbając już co Ashton zamierza zrobić. Wiedziałam, że przesadzam, ale to było trudne. Nie podoba mi się jak on zachowuję się w stosunku do mnie, gdy jest zły. Tak naprawdę potrzebowałam trochę czasu aby ochłonąć.
Wróciłam do pokoju kilka minut później. Sprawdziłam korytarz kilka razy dla upewnienia czy moja mama nie usłyszała nic. Ashton siedział ze skrzyżowanymi nogami na łóżku z niewinnym uśmiechem na twarzy. Usiadłam obok niego, wciąż się nie odzywając.
Ashton w milczeniu podał mi ten sam kawałek kartki, ale tym razem pisało na nim coś innego. Musiał znaleźć w moim pokoju jakiś długopis, gdy mnie nie było i zmienić napis.
-"5 Darmowych Dni"-przeczytałam, odwracając się do niego.
-Sądzę, że zasłużyłaś na uaktualnienie-wzruszył ramionami, przygryzając dolną wargę. Posłałam mu mały uśmiech i zbliżyłam się do niego. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on owinął rękę wokół mojej talii. Pochylił się i pocierał swój nos o mój.
-Jest już późno-wyszeptał zanim złączył nasze usta.
-Tak-mruknęłam,odsuwając się. Weszłam na drugi koniec łóżka i naciągnęłam kołdrę na siebie, nie pytając się nawet czy zamierza zostać.
-Nie mogę-pokręcił głową. Wstał i podniósł własną koszulę z podłogi, wciągając ją przez głowę szybkim ruchem.
-Dlaczego nie?-zapytałam
-To jest zbyt ryzykowne. Nie chcę spowodować już żadnych kłopotów-powiedział cicho.
-Dobrze, dobranoc-wzruszyłam ramionami podciągając więcej kołdry do siebie-Czy możesz wyłączyć światło zanim wyjdziesz?
-Murphy-westchnął, popatrzałam się na niego. Nie byłam w nastroju do pseudonimów. Poprawił się.-Dani, proszę, nie rób tego.
-Zobaczymy się jutro.-powiedziałam. Ashton jęknął podchodząc do ściany i wyłączył światło. Światło księżyca wpadało przez otwarte okno.
-Śpij dobrze, Murphy.-szepnął przed wyskoczeniem przez okno.

~~~~

Następny dzień dłużył się. Mój tata był na wyjeździe służbowym na weekend, a moja mama załatwiała jakieś sprawy, więc byłam sama. Czekałam aż Ashton przyjdzie, choć wiedziałam, że nie zawita do mnie dzisiaj w ogóle. Czułam się jak kretynka przez to, co wydarzyło się w nocy. To nie była jego wina, a ja przesadziłam ze wszystkim.
Mniej więcej po obiedzie zadzwonił dzwonek zerwałam się z kanapy i szybko jak mogłam pobiegłam do drzwi. Miałam nadzieje, że to Ashton.  Otworzyłam drzwi  z nadzieją że mój chłopak będzie po drugiej stronie.
-Co ty tu robisz?-jęknęłam widząc Michael'a
-Cóż, dzień dobry-roześmiał się przepychając obok mnie i wszedł do mojego domu.
-Proszę wejść-powiedziałam sarkastycznie. Zignorowałam go gdy zdejmował buty przy drzwiach. Tak jakby wiedział, że moja mama będzie wściekać się gdy znajdzie troszeczkę brudu.
-Słyszałem, że ty i Ashton mieliście sprzeczke w nocy-powiedział przez ramie udając się do kuchni. Zaczał otwierać i zamykać szafki, szukając coś do jedzenia.
-Wystarczająco mała-odpowiedziałam.Szłam za Michaelem do kuchni i usiadłam na krześle obserwując go.
-Przyszedł w nocy do domu i powiedział mi o tym. W zamian nie powiedziałem nic. Chyba jestem dobry w tym, bo ludzie lubią przychodzić do mnie i mówić coś a ja udaje że słucham.-roześmiał się. Wyciągnął bochenek chleba z szafki i toster położony na szafce i podłączony do prądu.
-Co powiedział?-zapytałam ciekawa co Ashton o tym sądzi. Michael odchrząknął przygotowując się do naśladowania głosu Ashtona
-O mój Boże, Mike. Najpierw wpakowałem ją w kłopoty a potem odmówiłem spania u niej. Chciała się ze mną kochać, ale nie powiedziała, że jestem do dupy. Jestem oficjalnie najgorszym chłopakiem wszechczasów. Mój związek jest zniszczony, nawet jeśli się dobrze nie rozpoczął!
-To było przerażające-powiedziałam na imitacje Michaela.
-Dziękuje-uśmiechnął się, odwracając się, aby dokończyć robienie tostów.
-Czy on naprawdę powiedział wszystko o tym?-zapytałam. Nie podobało mi się, że Ashton się o to obwinia, kiedy tak naprawdę to moja.
-Czy wcześniej kiedykolwiek cię okłamałem?-zapytał mnie stojąc nadal tyłem do mnie.
-Nie do końca-powiedziałam niepewnie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy okłamał mnie. Tak naprawdę nie było sposobu aby się przekonać.
-Czy masz masło?-zapytał odwracając się.-Muszę posmarować swój tost.
-W lodówce-skinęłam głową śmiejąc się z niego. Wydawał się mieć dzisiaj dobry humor, może spędził miłą noc ze swoją małą przyjaciółką.
-Dzięki-uśmiechnął się. Podszedł do lodówki i chwycił masło.
-Czy Ashton jest na mnie zły?-zapytałam
-Sądzę, że nie. Czuje się źle, że nie uprawialiście seksu-przewrócił oczami. Ash nie powinien czuć się z tym źle, to był zły pomysł.
-Nie powinien-powiedziałam, przeczesując włosy. Michael wzruszył ramionami.
-Boi się, że jest to jedyny powód, dlatego tak się czuje.
-Niby czego?-zapytałam
-Więc. Ostatni raz moja siostra zaszła w ciąże, a wszyscy wiemy ja to się skończyło-Jego oczy zrobiły się szerokie jakby nie dowierzał, że to powiedział.
-Zgadza się-skinęłam głową. W tym momencie zastanawiałam się dość poważnie nad charakterem Michaela.-Czy miałeś dobrą noc?-Michael skończył swoje tosty.
-Było dobrze-wzruszył ramionami-To staje się nudne, wiesz? Nie zawsze jest tak cicho.
-Nie musisz być cicho. Możesz porozmawiać z innymi ludźmi.-powiedziałam. Nie rozumiem czemu nie rozmawia z nikim, nie wydaje mi się, że ma problemy ze wszystkimi.
-Nie mogę przypadkiem zacząć mówić do kogoś, to przerazi ich-roześmiał się
-To samo zrobiłeś mi!-zaprotestowałam, przypominając swoją reakcje, gdy odezwał się po raz pierwszy.
-Miałem całkiem dobry powód-wzruszył ramionami. To prawda, że miał powód i przeraził mnie. Nadal uważam, że mógł zacząć inaczej.
-Było jeszcze bardziej przerażająco bo siedziałeś skulony w kącie,a ja starałam się porozmawiać o Flappy Birds kiedy ty postanowiłeś iść na całość.-westchnęłam.
-Mówiąc o Flappy Bird mam około 430 teraz.-uśmiechnął się do mnie.
-Jak ty to robisz?-jęknęłam-Masz magiczne kciuki czy co?
-To wymaga praktyki. Nie gram już w to tak często więc będziesz mogła mnie pokonać-wzruszył ramionami.
-Och, dlaczego już nie grasz? Jesteś zajęty nową dziewczyną?- zaśmiałam się na widok policzków Michaela, które z każdą sekundą były coraz bardziej czerwone.
-Ona nie jest moją dziewczyną, Dani-Michael jęknął. Skończył swój drugi tost. Zawinął woreczek z chlebem i odłożył go na miejsce.
-Czymkolwiek dla ciebie jest, sprawiła, że jesteś szczęśliwy  już od kilki tygodni.-zagryzłam wargę. Miałam nadzieje, że złamie go dość szybko i powie mi więcej szczegółów o tym wszystkim.
-Czy wiesz, że mam zamiar grać na pianinie?-wypalił.
-Nie. Co?-zapytałam. Skąd on to bierze?
-Och, dobrze. Grałem kiedyś całkiem sporo,kiedy jeszcze miałem 15 lat. Po raz pierwszy zagrałem kilka dni temu-wzruszył ramionami. Wyszedł z kuchni i pokierował się do drzwi.
-Co to ma do rzeczy?-roześmiałam się. Przykucnął przy drzwiach i założył swoje buty.
-Mój przyjaciel ma pianino. To Ashton. Ja nie lubie przy nim grać. On mnie usłyszy i będzie ciągle podsłuchiwał.-wymamrotał, próbując zawiązać sznurówki.
-Ashton ma pianino? Gdzie?-zapytałam. Nigdy nie widziałam pianina w ciągu tych wszystkich wizyt u nich w domu. Mimo, że byłam tam wiele razy w ciągu ostatnich miesięcy.
-Czy możesz coś dla mnie zrobić?-jęknął.
-To jest na zapleczu, nie idź tam, bo tam Kenzie spała. Po jej śmierci wszystko zostało posprzątane i Ash postanowił zostawić tam kilka rzeczy.
-Oh-powiedziałam cicho
-To jest dobre-wzruszył ramionami-Podoba mi się to. To tak jakby nigdy nie był na pierwszym miejscu. To pomaga.
-Michael...
-Nie jest łatwo dla Ashton'a. Mówi, że jest wszystko w porządku, ale nie sądzę, żeby tak było. On wciąż wiele przeżywa, gdy nic się nie dzieje, w ustaleniach waszych dwóch kłócących się o bezsensowne rzeczy takie jak seks-skończył i wstał otrzepując niewidzialny kurz.
-Nie chcę, aby miał nowe argumenty-westchnęłam.
-Po prostu... Proszę nie poddawaj się dla niego. Jeszcze nie.-Przetarł twarz dłońmi i otworzył drzwi. Wyszedł nawet się nie żegnając.

~~~~~~
Hej!
Nie macie pojęcia jak trudno tłumaczyło mi się ten rozdział. To było normalnie tragedia. Trzy dni go tłumaczyłam! Zazwyczaj nie zajmuje mi to nawet dnia. Grrr.... Ale cóż spięłam tyłek i udało mi się w końcu go dokończyć.
PROŚBA!
Nie piszcie do mnie na e-maila kiedy będzie nowy rozdział, bądź pod rozdziałami. Po lewej stronie WYRAŹNIE napisane jest, że rozdziały będą dodawane w każdą środę i od was jedynie zależy czy dodam w sobotę! Nie miejcie do mnie pretensji, że rzadko dodaje notki, ale nie moja wina, że chcę spędzić wakacje ze znajomymi i rodziną.
Dzisiaj niestety nie dodam spoilera, gdyż nie przetłumaczyłam jeszcze kolejnego rozdziału. Przepraszam najmocniej za to.
Pozdrawiam xx

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 21

Gdy zostałam dziewczyną Ashtona, nic pomiędzy nami się  nie zmieniło, co uważamy za dobre. Nadal zachowywaliśmy się w ten sam sposób co wcześniej, wszystkiego teraz było więcej... Oficjalnie teraz. Zawsze podobała mi się relacja, że chodziło się na randki z kimś, kto również uważał się za twojego przyjaciela.
-Słyszysz to?-szepnął. Swoje ramiona owinął wokół mojej talii, kiedy kładł się do łóżka.
-Słychać, co?-zaśmiałam się cicho. Mówił cały czas o słuchaniu, niemal przez całą noc, a ja byłam już trochę zmęczona.
-Słyszę kogoś rozmawiającego w pokoju Michaela-usiadł. Pochylił się w stronę ściany, która oddzielała jego pokój i Michaela. Również się pochyliłam i usłyszałam rozmowę.
-Nic nie słyszę-skłamałam. To nie był głos Michaela. Założę się, że to była dziewczyna, z którą spotkał się niedawno. Nie chciałam nic mówić, bo wiedziałam, że Michael nie chciałby, żeby Ashton się o tym dowiedział.
-To brzmi jak dziewczyna-zamknął się dalej słuchając- Myślisz, że ogląda porno?
-To na pewno nie brzmi jak porno-roześmiałam się. Nie był zbyt wiele rozmów,aby uznać to za porno, oraz wiedziałam, że Michael nie używa słuchawek, bądź to był przypadek. To była dziewczyna i Ash był całkowicie pewny, ale znałam zabawniejszą wersje niż powinnam.
-Jezu,  kto tak szybko mówi.-zachichotał. Wyczołgał się z łóżka i wstał,podchodząc do komody.
-Pewnie ogląda film, czy coś.-wzruszyłam ramionami, starając ukrywać prawdę o Michaelu najlepiej jak mogłam.  Powiem mu co się dzieje na końcu, ale teraz chcę zachować w tajemnicy co Mikey robi z tą dziewczyną w tajemnicy.
-Nie wiem.-westchnął.-Mógłbym przysiąść, że słyszałem w domu kogoś wcześniej.
-Sądzę, że Michael powiedziałby, jeśli ktoś by przyszedł.-usiadłam na brzegu łóżka, obserwując jak Ashton przerzuca stertę śmieci na swoim biurku.
-Eh, nie wiem, Murphy. Może jestem już tak strasznie przyzwyczajony, że on nie mów i wariuje kiedy słyszę cokolwiek.-roześmiał się. W końcu przestał grzebać w rzeczach na biurku i oparł się o nie, uśmiechając się do mnie z drugiego końca pokoju.
-Znowu?-jęknęłam,kiwając na paczkę papierosów, którą trzymał w ręce.
-Byłem dzisiaj tylko raz!-protestował. To prawda, że sfolgował z paleniem, ale to nie znaczy, że całkowicie przestał. Nie byłam pewna, czy on chcę to rzucić, gdyż był zadowolony z tego co robił. Sądzę, że jeżeli miałby chęć do rzucenia palenia to by to zrobił, ale na razie nie było takiej potrzeby.
-Możesz pójść ze mną, wiesz. Zapal jednego, jeśli chcesz.
-Wolałabym nie.-pokręciłam przecząco głową. Kilka razy było tak, że wychodził na papierosa lub palił, gdy byliśmy na przystanku i to było okej. Nie wciągnęłam się w ten nałóg i starałam się tego uniknąć.
-A więc jest mi przykro. Obiecuję, że zaraz wrócę.-powiedział pochylając się nade mną. Pocałował mnie w czoło zanim wyszedł z pokoju. Gdy tylko usłyszałam, że tylne drzwi się zamykają wyskoczyłam z łóżka Ashtona i szybko poszłam do pokoju Michaela. Zapukałam w drzwi, mając nadzieję, że podejdzie i je otworzy. Przestał już mówić i obawiałam się, że robi coś innego. Michael bardzo powoli otworzył drzwi, wychylając głowę, żebym mogła go zobaczyć. Jak zobaczył, że to ja otworzył szerzej, ale dalej nic nie było widać. Uniósł brwi w niemym geście słuchania.
-Możemy przez chwilkę porozmawiać?-zapytałam, a Michael przewrócił oczami. Odwrócił się i zamknął drzwi, prawdopodobnie mówiąc temu komuś, że będzie za minutę. Wyszedł kilka sekund później z nerwowym spojrzeniem i głęboko zarumienionymi policzkami. Złapał mnie za rękę i pociągnął na dół. Zatrzymaliśmy się tak, że byłoby łatwo sprawdzić, czy Ashton już wraca, ale zarazem poza zasięgiem słuchu dziewczyny, z którą był.
-Co tam porabiasz?-zapytałam. Żartobliwie popatrzałam na niego z góry na dół. Jego spodnie były lekko pogniecione i nie miał na sobie koszuli.
-Nic-odpowiedział.
-Ashton uważa, że oglądasz pornografię-zaśmiałam się, a on dołączył do mnie.
-Mógłbym użyć słuchawek-powiedział z trudem łapiąc powietrze, nadal śmiejąc się-Ja nic nie robię
-Tylko wylegujesz się bez koszulki?-dalej się śmiałam, szturchając jego nagą pierś.
-Dlaczego nie?-uśmiechnął się-Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się plecami o ścianę, tym razem patrząc na mnie z góry na dół.
-Jesteś tam z dziewczyną, prawda?-zapytałam. Starałam się iść w stronę pokoju, ale Michael chwycił mnie za ramiona i zatrzymał.
-Nie idź, nie idź.-pokręcił głową. Szeptał, ale myślę, że dziewczyna gonie usłyszy, gdy będzie mówił normalnie.
-Dlaczego? Ona też jest półnaga?-zachichotałam
-Tak, jest.-skinął głową. Wyglądał na zadowolonego i dumnego z siebie, że rozebrał dziewczynę, wcale się nie odzywając.
-Michael-jęknęłam głośno, bycie w takiej sytuacji jest dziwne. Od kiedy on ma tajemniczą dziewczynę i dlaczego ona zawsze skrada się wraz z nim? Zapewne zerwała ze swoim chłopakiem, więc nie powinien jej ukrywać.
-Nie mów tak głośno!-powiedział, zakrywając usta dłońmi.
-Dlaczego nie?-zapytałam. Strzepnęłam ręce Michaela z moich ust i z powrotem podjęłam próbę pójścia.
- Ashton nie wie, że rozmawiasz ze mną.-mówił-Nie chcę, żeby słuchał jednego z nas.
-Poza paleniem to Ashton ma czas.-wzruszyłam ramionami.
-Wow, on musi rzucić papierosy.-roześmiał się.
-Jak ma na imię?-zapytałam, zmieniając temat związany z Ashtonem i jego nałogiem. Nie mieliśmy czasu, aby drążyć ten temat, nawet nie mieliśmy zbyt wiele czasu na cokolwiek.
-Nie mogę powiedzieć, musisz ją poszukać.-uśmiechnął się. Zaczął kołysać się na piętach, ręce trzymając w kieszeniach dżinsów.
-Czy ona miała konflikty z prawem, czy co?-przewróciłam oczami. Nie pójdę po tą dziewczynę, ja tylko chciałam się z nią zobaczyć.
-Nie. Ja po prostu nie chcę, żebyś jej przeszkadzała.-wzruszył ramionami.
-Ah, zależy ci.-wyciągnęłam rękę i uszczypnęłam go w jednego policzka.
-Tak Dani, istnieje kilka rzeczy, na których mi zależy.-powiedział, oddalając moją rękę z dala od jego twarzy.
-Mało?-zapytałam
-Trzy-odpowiedział
-Jakie trzy rzeczy?-zapytałam, modląc się, aby nie brzmiało to jakbym na niego naciskała. Byłam tylko ciekawa i pod wrażeniem, że nie dbał o nic innego.
-Ty, Ashton i ona-powiedział powoli.
-Ashton?-zaśmiałam się cicho. Byłam pewna, że nie zależało mu na Ash'u , albo że nie zależy mu już od dłuższego czasu.
-Oczywiście, że zależy mi na Ashtonie, mieszkasz pod skałami czy coś? Zrobie prawie wszystko dla niego.-zaciął się z bolesnym wyrazem twarzy, jakby zmagał się z tym, co chciał powiedzieć.-Kocham go. On jest wszystkim co mam.
-Oh-skinęłam głową, starając się ukryć uśmiech wpełzający na moje usta. To było urocze, że Michael'owi zależy na Ashtonie ponownie, mimo, że tego nie pokazuje.
-Nie zauważyłaś?-wyśmiał mnie, przebiegając palcami po włosach.
-Nie-powiedziałam cicho-Zależy ci na mnie?
-Czy jesteś idiotką?-złapał dolną wargę w zęby, próbując powstrzymać wybuch śmiechu.
-Chcę być pewna.-wzruszyłam ramionami, wciąż uśmiechając się jak idiotka. Nie mogłam uwierzyć, że Michael otwarcie mówi co czuje do ludzi.
-Tylko nie mów Ashtonowi, dobrze?-przewróciłam oczami i spojrzałam za siebie, upewniając się, że nie było go jeszcze.
-Nie powiem-zapewniłam go. Szczerze mówiąc, to mi się spodobało, że powiedział to tylko do mnie. Czuje się wyjątkowo.-Oh, Michael, to jest urocze.
-Nie, nie jest.-pokręcił głową.
-Tak jest-dalej tak twierdziłam.
-Nie.
-Tak.
-Nie!-krzyknął, po czym szybko ściszył głos.
-...Tak-wydęłam wargę patrząc na Michaela.
-Skończyliśmy rozmawiać? Muszę wrócić-jęknął i zaczął się odwracać, ale złapałam go za rękę, przyciągając go do mnie. Nie skończyłam jeszcze.
-Czekaj, czekaj.-pociągnęłam go z powrotem do mnie. Przewrócił oczami, kiedy stanął koło mnie ponownie, przy czym skrzyżował ręce na nagiej piersi.
-Co?-prychnął.
-Czy nadal nie możesz z nią rozmawiać?-zapytałam. To było trochę głupie pytanie. Wiedziałam, że się do niej nie odzywa, ale chciałam wiedzieć dlaczego. Oczywiście wiem, że lubi tą dziewczynę, jeśli zaprosił ją tutaj, ale nie rozumiem dlaczego nie chcę z nią pogadać.
-Idę już. Powiem ci, ale nie teraz.-zapewnił mnie
-Co cię powstrzymuje?-zapytałam. Nie rozumiem czemu nie chcę z nią rozmawiać. Z tego co słyszałam nie zrobiła mu nic złego na tyle, aby nie rozmawiać, ale dlaczego nie mógł.-Powiedz coś.
-Boję się, że za bardzo się do niej przywiąże i jeśli nie odezwę się do niej to tego nie zrobię.-powiedział cicho.-Wszystko do czego się przywiąże ostatecznie odchodzi.
-Więc jesteś jej cichym kolegą od pieprzenia?-zaśmiałam się
-Ja jeszcze ją nie pieprzyłem, mam na myśli... Nie pierdol. Nie chcę jej przelecieć-uniósł ręce i potrząsnął głową.
-Na pewno?-zapytałam, widząc zaczerwienienia pojawiające się na jego policzkach. Lubił ją, nie ważne jak bardzo starał się temu zaprzeczyć.
-To znaczy, w jakimś momencie może zechcę uprawiać z nią seks, ale nie teraz.-wzruszył ramionami.
-Zerwała z chłopakiem?-zapytałam, pamiętając, że jak ostatni raz rozmawiałam z nim o tej dziewczynie, to powiedział im, że ma chłopaka.
-Zrobi to wkrótce-wymamrotał.
-Więc czemu siedzi półnaga w pokoju?-wysyczałam. Myślałam, że Michael'owi nie spodoba się pomysł zdradzania jej chłopaka, ale on zachęcał ją.
-Nie wiem, Dani. Nie wiem, co już jest.-westchnął-Sądzę, że po prostu "używa" mnie do tego, ponieważ oni niedługą zerwą, a ona potrzebuje kogoś kto... Nie wiem, po prostu, kto będzie.
-Więc jesteś jej cichym kolegą od pieprzenia-roześmiałam się.
-Nie, nie. Nie sądzę, że wykorzystuje mnie. Znaczy, wow, jak słyszę jakie dźwięki wydaje, jak suka. Ona jest niesamowitą dziewczyną, naprawdę. Musi zrozumieć pewne rzeczy wraz ze mną i ja... pomagam jej.-jąkał się, motając się we własnych myślach.
-W porządku-wzruszyłam ramionami, wciąż miałam dylemat w tej sprawie.
-Ona zerwie z chłopakiem bardzo szybko i zobaczymy jak to wszystko się potoczy-wyjaśnił.
-Jej chłopak z college'u?-zapytałam-Ten, który kogoś zaciążył?
-Tak. On jest najlepszym przyjacielem jej brata i zawsze jest u niej w domu. To właśnie jest dla niej trudne, to zerwanie, bo ona...
-Nie potrzebuje wszystkich informacji, Michael.-zaśmiałam się, przerywając mu, żeby nie powiedział niepotrzebnych rzeczy.
-Przepraszam, ja tylko... pomyliłem się. Jeśli kiedykolwiek będziemy uprawiać seks, wiem, że będzie dziwny,bo jestem prawiczkiem i nie...-mówił dalej ale przerwałam mu ponownie.
-Jesteś prawiczkiem?-zapytałam, trudno mi było powstrzymać śmiech.
-No oczywiście, że jestem prawiczkiem. Dosłownie rozmawiałem z jedną osobą.
-Oh tak, pomyślałam... Myślałam, że już nie jesteś-roześmiałam się
-Jestem tylko siedemnastolatkiem, który się pieprzył. Może z moją siostrą?-zażartował i zaśmiał się dosyć głośno.
-Fuu-cofnęłam się o krok z fałszywym wyrazem obrzydzenia na twarzy.
-Oh, zamknij się. Ale poważnie, masz coś jeszcze do mnie? Ona czeka na mnie.-wydął dolną wargę, powoli odsuwając się ode mnie. Czekał aż się odezwę do niego.  Kiedy tego nie zrobiłam zaczął się oddalać.
-Lubisz ją, prawda?-powiedziałam do niego.
-Trochę-uśmiechnął się, teraz szedł tyłem, żeby mógł mnie zobaczyć.-No dobra, może to zrobiłem.
-Wiedziałam!-roześmiałam się.
-Aha, i Dani..-zaczął mówić, ale zanim mógł dokończyć, drzwi zaczęły się otwierać, zaskakując nas obu.
-Co jest?-wyszeptałam, szybko idąc w kierunku Michaela by wrócić do pokoju Ashtona zanim wejdzie do środka.
-Powiem ci później-szepnął, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam i wróciłam do Ashton'a pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki telefon udając, że byłam zajęta. Ashton przyszedł kilka minut  później, najprawdopodobniej myjąc wcześniej zęby.
-Wróciłeeeem-zaśpiewał, cicho zamykając za sobą drzwi. Przeszedł na drugą stronę pokoju i ponownie włączył muzykę zanim usiadł koło mnie na łóżku.-Czy brakowało ci mnie?
-Nie-chciał mi dokuczyć.
-Zamknij się-Ashton przewrócił oczami. Zabrał mi z rąk telefon i rzucił go obok niego, przesuwając swoje ręce na moją talię.
-W porządku, w porządku. Trochę mi ciebie brakowało-zaśmiałam się, gdy pochylił się i przycisnął swoje wargi do moich na krótką chwilę.
-Murphy-jęknął, wciągając mnie na kolana-Chodź do mnie.
Zachichotałam, gdy przyciągał mnie bliżej siebie, kładąc moje nogi po obu jego stronach. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i przycisnął usta do mojej szyi, pozostawiając ślady pocałunków. Znaczył drogę pocałunkami do mojej szczęki, a następnie za moje ucho. W końcu przeniósł usta na moje i z uśmiechem wsunął język do moich ust. Owinęłam ramionami jego szyję, kiedy zacisnął dłoń na mojej talii, śmiejąc się cicho.
-Chyba powinnaś iść już do domu-szepnął po kilku minutach, podnosząc mnie z jego kolan.
-Zgadza się-skinęłam głową. Gdybyśmy zaszli dalej to byśmy nie przestali i kto wie co potem by się stało.
-Szkoda, że nie możesz zostać, ale wiem, że twoi rodzice będą się denerwować-westchnął. Wstał i chwycił mnie za ręce, pomagając wstać.
-Jest ok. Zostanę jak wyjadą w jakieś sprawie służbowej.-wzruszyłam ramionami. Podniosłam buty z podłogi i wsunęłam je na nogi.
-Oh, nie mogę się doczekać-zachichotał. Gdy byliśmy w połowie korytarza, odwrócił się i chwycił moje biodra, przyciskając mnie do ściany. Przycisnął swoje usta do moich. Całował zachłannie, a ja wplotłam palce w jego włosy.
-Powinniśmy naprawdę przestać-powiedziałam, kładąc rękę na piersi Ashton'a i odpychając go trochę.
-Masz rację, tak. Jesteś tylko... rozpraszasz-roześmiał się i przygryzł wargę. Złapał mnie za rękę, nadal ciągnąc mnie korytarzem-Chodź.
Powrotny spacer do mojego domu trwał tylko kilka minut, które spędziliśmy głównie w ciszy. Podobało mi się chodzenie wraz z Ash'em w milczeniu tak samo jak rozmowa z nim. Po prostu cieszyłam się, że jest blisko mnie, bez względu co robiliśmy. Był jednym z tych ludzi, którzy emanują dobrym uczuciem. Nie mogę mu pomóc, ale jestem szczęśliwa, gdy jest w pobliżu.
-Już jesteśmy-uśmiechnął się, kopiąc kamyk na mojej werandzie.
-Już jesteśmy-powtórzyłam
-Zobaczymy się jutro, dobrze?-zapytał. Chciał się oprzeć, czekając na moją odpowiedź, ale przerwano nam.
-Danielle, zastanawiam się, kiedy wejdziesz do domu.
-Mamo!-krzyknęłam, odwracając się w kierunku otwartych drzwi.
-Pani Mur...-Ashton ruszył by uścisnąć dłoń mojej mamy, jak to zawsze robi, ale został zatrzymany.
-Daruj sobie, Ashton-moja mama westchnęła, przewracając oczami.-Danielle, mówiłam ci, żebyś trzymała się z dala od niego
-Mamo, one jest tutaj, możemy porozmawiać o tym innym razem?-zapytałam. Chwyciłam rękę Ashtona i splotłam nasze palce, przez co musiał się przybliżyć.
-Pani Murphy, wiem, że popełniłem kilka błędów w przeszłości, ale przysięgam, że nigdy nie skrzywdzę pani córki.-powiedział stanowczo, chcąc wyjść cało z tej sytuacji.
-Nazywasz błędem przyprowadzenie mojej córki kompletnie pijanej do domu w środku nocy?-moja mama pękła. Zwróciłam się do Ashtona, nie rozumiejąc co moja mama mówi.
-Szczerze, nie znam całej tej historii, pani Murphy-ścisnął moją dłoń, ale nadal był zdezorientowany.
-Co wy mówicie?-zapytałam patrząc to na mamę to na Ashtona.
Całą trójką staliśmy w milczeniu i przyglądaliśmy się sobie. Zaczęłam łączyć fakty. Moja mama nie mówiła o dzisiejszym odprowadzeniu przez Ashtona, mówiła o wypadku z początku lata, kiedy próbowałam przejść nie zauważona do pokoju z jakimś chłopakiem. To wyjaśnia, czemu Ashton wiedział tyle o mnie. Moje kluczyki zostały skonfiskowane przez niego,to była jego wina.
-Mówiłam ci, że nie chcę go widzieć, Danielle. Wpadłaś z nim w kłopoty i nie chcę, żeby to się powtórzyło.-moja mama skrzyżowała ręce na piersi, otwierając drzwi, abym weszła do środka.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?-zwróciłam się do Ashton'a ignorując moją mamę.
-Przykro mi, ja...nie sądzę, że to jest odpowiednia pora, aby o tym rozmawiać-zniżył głos. Pochylił się bliżej mnie, tak aby moja mama nie usłyszała nas, mimo, że stała parę metrów dalej.
-Cały czas wiedziałeś. Dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytałam Puściłam jego rękę i zaczęłam iść w stronę drzwi.
-Murphy...
-Czy prosiłam, żebyś nie dzwonił do mnie, chociaż raz?-rzuciłam. Nienawidziłam być zdenerwowana na niego, ale nie mogłam się powstrzymać. Wszystkie frustrację na moją mamę skierowałam na Ashtona, mimo, że nie zasługiwał na  to.
-Dobra, dobra. Przepraszam, Dani, szczerze nie zmienia to nic-westchnął.
-Ashton...-zaczęłam mówić, ale przerwano mi po raz kolejny.
-Danielle, chodź do środka.-moja mama powiedziała surowo, chwytając mnie za ramię i ciągnąc do siebie.
-Ale mamo!-krzyknęłam.
-Wejdź do środka, musimy porozmawiać o kilku rzeczach.-powiedziała, ponownie ignorując moje protesty. Kręciło mi się w głowie, musiałam o tym wszystkim pomyśleć. Nienawiść mojej mamy do Ashtona, czemu nie powiedział mi o tym, co naprawdę się wydarzyło. Szczerze mówiąc, to nie wiem co się dzieje.
-Dani, mogę...-Ashton zaczął mówić, ale zamknął usta, zanim skończył to, co chciał powiedzieć. Sądzę, że oboje wiedzieliśmy, że to co zamierzał powiedzieć nie pomorze nam.
-Idź do domu, Ashton-westchnęłam, pozwalając mamie zatrzasnąć za nami drzwi, kiedy wciągała mnie do domu.



~~~~~~~~~~~~~~
Witam!!
Widzę, że dużo osób chcę, żebym dalej tłumaczyła. Dziękuje <3. Dziękuje wam za słowa motywacji pod ostatnim postem, wiadomości na e-mail. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.
Tak jak wyżej wspominałam- będę dalej tłumaczyć. Robię to dla was (i przy okazji dla mnie bo chcę wiedzieć co będzie pomiędzy Danii Ash'em).  Rozdziały będę dodawać w środy i soboty, bo są wakacje. Nieraz może być niespodzianka to dodam wcześniej. To zależy tylko od was.

A teraz czas na spoiler!
-Co robisz?-zapytał,biorąc głęboki oddech, gdy zaczęłam ssać jego skórę.
-Kończę, to co zaczęliśmy-oderwałam usta od niego na chwilę i usiadłam prosto, szybko ściągając moją koszulkę.
-Jezus Chrystus-mruknął pod nosem, przenosząc ręce na moje biodra, kiedy chciałam go pocałować. 

Jeszcze raz wam dziękuje! Kocham Was <3