07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 11

Opatuliłam ciaśniej kurtkę wokół ciała. Wiał mocny wiatr, pogoda strasznie się zepsuła. Będzie to trwało dość długo. Nie będę mogła nosić markowych sukienek oraz  wymyślać co nowych kombinacji strojów. Westchnęłam i spojrzałam na Ashtona, który oczywiście nie dostosował się do nowej zimnej pory.
-Zimno, Murphy?-mruknął do mnie, widząc, że próbuje utrzymać ciepło w mojej kurtce.
-Tylko trochę-wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Ash poprawił czapkę i uśmiechnął się.
-Nie jesteś przystosowana do czekania na autobus. co? Właściwie to czekać podczas zimy.-zaśmiał się.
-Mam nadzieje, że do czasu, dopóki nie nadejdzie zima, mamie wróci rozum i odda mi kluczyki z powrotem.-powiedziałam, moje zęby zaczęły powoli szczekać z tego zimna.
-Wątpię w to-uśmiechnął się podnosząc papierosa, który zdawał się być przyklejony do jego palców, na powrót do  ust.
-Gdy odzyskam swój samochód, nie dam ci się nim przejechać do szkoły-wytknęłam mu język,drażniąc go.
-To jest w porządku względem mnie. Dlaczego chcesz jeździć samochodem ze mną każdego ranka? Poza tym, ja lubie jeździć autobusem-przewrócił oczami.
-A dlaczego?-zapytałam
-Bo są duże. Jeśli zdarzy się wypadek mam wyjście awaryjne.-wyjaśnił. Patrzył w ziemie, jakby wstydził się tego pomysłu.
-A co jeśli przewróci się?-powiedziałam po chwili.
-Będę wspinać się do okna. Zawsze jest jakaś opcja, Murphy.-odpowiedział. Najwyraźniej wiele myślał  na ten temat, więc wypadałoby się nie spierać dalej. Wyjęła telefon z kieszeni kurtki i odblokowałam, dając znać w ten sposób Ashtonowi, że nasza rozmowa się skończyła.
-Murphy?-przerwał milczenie między nami.
-Czy kiedyś zaczniesz zwracać się do mnie po imieniu, Irwin?-zapytałam, patrząc z nad mojego telefonu. Skoncentrowałam się na grze Flappy Bird. Chciałam spróbować pobić wynik Michaela. Jakbyśmy się kiedykolwiek spotkali, to żebyśmy mieli o czym rozmawiać.
-Danielle-uśmiechnął się
-Dani-poprawiłam go.
-W każdym razie, Murphy, dziś jest piątek-kontynuował
-Jesteś bardzo  spostrzegawczy, dzięki za poinformowanie mnie-powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami i powróciłam do gry.
-Przestań być taka sarkastyczna w stosunku do takich małych gówien- Ash jęknął -Czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
-Irwin, starasz się mnie zapytać?-westchnęłam
-Nie, ja tylko chcę wiedzieć czy poszłabyś ze mną coś zjeść. Tylko jako przyjaciele, oczywiście.-wzruszył ramionami. Przeniósł nerwowo ciężar ciała z jednej na drugą nogę, przekładając papierosa z jednej strony na drugą.
-Tylko jak przyjaciele?-spytałam unosząc brew. Chciałabym,żeby to było więcej niżeli przyjacielska kolacja. Coś czułam, że nie był gotowy posunąć się dalej, choć mogłoby się wydawać, że może chce więcej, tak jak ja.
-Tak, jak przyjaciele.Mam chęć na hamburgera-uśmiechnął się, skupiając całą swoją uwagę na papierosie.
-Cóż, masz szczęście, bo ja też.

~~~~

Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej tu nie byłam!-Ash przewrócił oczami. Przyprowadził mnie do Burger Joint na końcu miasta. Zaskoczyłam go tym, że nawet nie słyszałam o taki miejscu. Nie zaskoczyło mnie to, że zostałam zaproszona do restauracji fas food, ja nigdy nie siedziałam w takich miejscach.
-Tak naprawdę nie jem nic zbyt często na mieście-wzruszyłam ramionami.
-Ale to miejsce jest naprawdę dobre!-powiedział, wystukując rytm do piosenki, która właśnie leciała w radiu.
-Jest zwyczajne-uśmiechnęłam się, zajadając burgera.
-Jesteś szalona, Murphy.-pokręcił głową.
-Zamknij się. Przecież powiedziałam, że jest zwyczajne.-tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Zwyczajne nie jest wystarczająco dobre-uśmiechnął się. Skończył swojego burgera i odsunął tace, odchylając się na krześle.
-Bardzo mi smakuje meksykańskie jedzenie, więc następnym razem możesz mnie zabrać do meksykańskiej knajpy.-westchnęłam. Nie chciałam go zachęcać, ale miałam nadzieje, że po dzisiejszym wieczorze może rozważy ponowne wyjście. Powiedział, że to nie była randka, ale sądzę, że oboje wiemy, iż właśnie była.
-Oh, więc teraz będzie następny raz?-zadrwił
-Tak-skinęłam głową.
-Jesteś uporczywa- roześmiał się
-Więc to tak?-zapytałam.
-Jak?-uniósł brew.Pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole.
-Idziesz ponownie do mnie się zapytać?-uśmiechnęłam się, starając powstrzymać śmiech.
-To nie jest randka-westchnął.
-Tak, jest.
-Nie, nie jest
-Tak
-Nie
-Tak!
-Więc, teoretycznie rzecz biorąc, gdybym zaprosił cię na randkę, zgodziłabyś się?-zapytał
-Zgodziłabym się, albo i nie-powiedziałam kończąc własnego burgera.
-To nie była randka!-roześmiał się
-W porządku, w porządku. Hipotetycznie rzecz biorąc, zgodziłabym się.-westchnęłam. Ash skinął głową, po czy szybko zmienił temat.
-Murphy, Murphy słuchaj! Grają The Killers!-powiedział podekscytowany. Sięgnął przez stół i chwycił moje ręce, trzymając je równo. Przez chwile milczałam, próbując usłyszeć muzykę, ale ludzie za głośno rozmawiali.
-Oh, myślę, że to oni-wzruszyłam ramionami.
-Miałem na myśli "Somebody Told Me". Każdy zna tylko tę piosenkę. Chciałbym, żeby grali inne z z ich  piosenek w radiu.- bąknął.
-Jest wiele lepszych piosenek od niej-zgodziłam się
-Prawda? Zawsze jak pytam się ludzi, czy słyszeli ten zespół, to odpowiadają, że znają tylko tę piosenkę.-jęknął.
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich.-powiedziałam
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich-powtórzył- Jestem strasznie zadowolony, że ktoś rozmawia o muzyce,którą lubię
-Nigdy nie rozmawiałeś z nikim przede mną?-zapytałam
-Nie bardzo. Michael nie lubi tego samego rodzaju muzyki jak ja i Kenzie, on nienawidzi The Killers-powiedział, powoli zabierał ręce z dala od moich, jakby zapomniał, że tam były.
-Ona naprawdę ich lubiła?-roześmiałam się
-Tak. Zaskoczyłem ją raz, zabierając na ich  koncert, a ona starała się ignorować mnie przez tydzień.-wyjaśnił, śmiejąc się jeszcze głośniej niż ja.
-To szaleństwo-skinęłam głową. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy przez chwilę, przyglądając się sobie. Dostrzegałam coraz więcej szczegółów twarzy Ashtona i wiedziałam, że on robi to samo względem mnie. Śledził moją twarz uważnie, jakby czuł potrzebe zapamiętania jej. W końcu przerwał milczenie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wybuchając śmiechem.
-Czy mógłbym prosić o rachunek?-zapytał, zatrzymując kelnerkę, która przechodziła koło naszego stolika. Wróciła kilka minut później i podała go Ashtonowi, który zaczął grzebać po kieszeniach w celu znalezienia pieniędzy.
-Możemy podzielić się po połowie-odezwałam się nagle.
-Nie, to nie będzie w porządku-pokręcił głową, odrzucając moją propozycję.
-Pozwól mi zapłacić połowę.-spróbowałam jeszcze raz.
-Nie, Murphy.-powiedział, wyjmując dwa banknoty dwudziesto- dolarowe i położył je na stół.
-Mogę zapłacić za siebie-jęknęłam
-Wiem, że możesz, ale czy naprawdę chcesz?-zapytał się, a kiedy nie usłyszał odpowiedzi kontynuował- To jest moja powinność.

~~~~

-The Beatles-powiedział-Jaka jest twoja ulubiona piosenka The Beatles?
-Yesterday-odpowiedziałam. Znałam wiele piosenek Beatles'ów, mój tata słuchał je cały czas, jak byłam mała. Nie potrzebowałam, żeby Ash zapoznał mnie z nimi, bo wiedziałam całkiem sporo.
- Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że powiesz "Hey Jude". Wszyscy tak odpowiadają.-zachichotał.
-Jaka jest twoja ulubiona piosenka?-zapytałam. Zatrzymaliśmy się, gdyż byliśmy już pod moim domem. Ashton westchnął, patrząc na mnie
-Something.
-Fajnie-skinęłam głową
-Tak więc, teoretycznie rzecz biorąc...-urwał, patrząc na nogi. Zaskakujące było to, że nie palił, choć byłam pewna, że zamierza wziąć drugiego papierosa, gdy wyszliśmy z restauracji.
-Oh, więc wracamy do teoretyki. I do spuszczania oczu.
-Jeśli dzisiejszy wypad to była randka-chociaż nie była- to mówisz, że spędziłaś dobrze czas?-Ashton wypalił.
-Hipotetycznie tak. To była dobra randka.-roześmiałam się.
-To nie była randka!-krzyknął przez śmiech.
-Dobrze, Irwin. Hipotetycznie rzecz biorąc, gdybym poprosiła, żebyś przyszedł do moich rodziców na bankiet, który odbywa się jeszcze w tym miesiącu, będę mogła myśleć że przyjdziesz?-zapytałam, zanim to przemyślałam. Nie powinnam czuć, że ta sprawa jest wielka, Luke i Brooke i Calum już przychodzą. Byłoby miło, gdyby przyszedł i być może dołączy do mojej grupy przyjaciół.
-Czy to jest czysto hipotetycznie czy rzeczywiście zapraszasz mnie na bankiet do twoich rodziców.-uniósł brew.
-To zależy. Chcesz przyjść?-zapytałam.
-Czy muszę założyć garnitur?-westchnął głęboko. Myślał, że musi założyć ładny strój.
-Przypuszczam, że tak. To jest ich kaprys.-Starałam się ukryć zaskoczenie, że on faktycznie rozważa przyjście.
-To jest naprawdę, czy wciąż hipotetyczne? Bo zaczynam się denerwować-roześmiał się
-To jest naprawdę. -skinęłam głową.
-Pomyśle o tym. -powiedział. Odwrócił się ode mnie powoli idąc ulicą.
-Oh, daj spokój. Będzie fajnie.
-Z bandą snobistycznych, bogatych dorosłych w jednym pokoju? Nie wiem, Murphy. -zatrzymał się dalej i zbliżył się o krok.
-Nie będziesz z nimi nawet rozmawiać. Możesz ten czas spędzić ze mną i moimi przyjaciółmi.-powiedziałam, choć nie byłam pewna jak każdy z nich zareaguje.
-Czerwona głowa i azjatyiczyk?-drążył.
-Plus chłopak czerwonej głowy.-wzruszyłam ramionami.
-Ah tak, on.-przewrócił oczami. Zaczęłam kwestionować relacje między Luke'iem a Ashtonem.
-Calum nie jest azjatom-westchnęłam
-Tak, powiedział mi.-powiedział. Jego usta uformowały się w uśmiech.
-Więc przyjdziesz?-zapytałam ponownie.
-Powiedziałem, że to przemyśle-powiedział- Lepiej idź już do domu, bo twoi rodzice będą źli na mnie, że cię przez całą noc trzymałem.
-Ok. Dzięki za randkę Irwin, spędziłam miło czas-powiedziałam, drażniąc Ashtona, kiedy był dalej.
-To nie była randka, Murphy!-krzyknął, wyrzucając ręce do góry.  Odwrócił się znowu i ruszył w moją stronę. Chwycił mnie za ramiona.
-Tak, to była randka.-szepnęłam.
-Jeśli to była randka bym pocałował cię przed odejściem, czyż nie?-warknął.
-No nie wiem, zawsze myślałam, że całowanie się na pierwszej randce jest trochę tandetne...-wzruszyłam ramionami, ręce Ashtona wciąż znajdowały się na moich ramionach. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie z zaskoczeniem, próbując zebrać myśli.
-Więc nie lubisz całować się na pierwszej randce?
-To zależy od tego, jak dobrze było na randce z tobą-uśmiechnęłam się wpatrując się w niego. Coraz bliżej się pochylał, a ja wiedziałam, że tym razem zrobi to. Ashton przyciągnął mnie do siebie, ściskając mocniej moje ramiona, gdy w końcu przycisnął swoje usta do moich. Jego wargi były twarde w przeciwieństwie do moich. Całował szybko w przeciwieństwie do mnie. Nawet nie miałam zbyt wiele czasu na reakcje. Czułam się tak jakby ktoś wcisnął jakiś przycisk i nagle Ashton wraz ze mną byliśmy jedynymi ludźmi na ziemi. On przed oderwaniem się ode mnie puścił mnie. Podniosłam rękę i dotknęłam palcami ust. Tkwiłam w szoku, przez to co się wydarzyło.
-To była pierwsza cholerna randka, Murphy.


~~~~~~
Witam!!!
I oto mamy kolejny rozdział. No i nareszcie Dani i Ash byli na "randce" i się w końcu pocałowali ;). Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze komentarze ;)
Pozdrawiam xx

3 komentarze:

  1. O MOJ BOZE ONI SIE POCALOWALI *FANGIRLING* dziekuje ze to tlumaczysz i czekam na nastepny :) @Roomiectioner

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE WIERZE!!!!!!!Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
    Oni
    Się
    Pocałowali
    Nie mogę się doczekać następnego:)
    @LulyPott

    OdpowiedzUsuń
  3. EHHHH ZNASZ JUŻ ME ZDANIE :) ;) -)BVictoriaHh

    OdpowiedzUsuń