-Zimno, Murphy?-mruknął do mnie, widząc, że próbuje utrzymać ciepło w mojej kurtce.
-Tylko trochę-wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Ash poprawił czapkę i uśmiechnął się.
-Nie jesteś przystosowana do czekania na autobus. co? Właściwie to czekać podczas zimy.-zaśmiał się.
-Mam nadzieje, że do czasu, dopóki nie nadejdzie zima, mamie wróci rozum i odda mi kluczyki z powrotem.-powiedziałam, moje zęby zaczęły powoli szczekać z tego zimna.
-Wątpię w to-uśmiechnął się podnosząc papierosa, który zdawał się być przyklejony do jego palców, na powrót do ust.
-Gdy odzyskam swój samochód, nie dam ci się nim przejechać do szkoły-wytknęłam mu język,drażniąc go.
-To jest w porządku względem mnie. Dlaczego chcesz jeździć samochodem ze mną każdego ranka? Poza tym, ja lubie jeździć autobusem-przewrócił oczami.
-A dlaczego?-zapytałam
-Bo są duże. Jeśli zdarzy się wypadek mam wyjście awaryjne.-wyjaśnił. Patrzył w ziemie, jakby wstydził się tego pomysłu.
-A co jeśli przewróci się?-powiedziałam po chwili.
-Będę wspinać się do okna. Zawsze jest jakaś opcja, Murphy.-odpowiedział. Najwyraźniej wiele myślał na ten temat, więc wypadałoby się nie spierać dalej. Wyjęła telefon z kieszeni kurtki i odblokowałam, dając znać w ten sposób Ashtonowi, że nasza rozmowa się skończyła.
-Murphy?-przerwał milczenie między nami.
-Czy kiedyś zaczniesz zwracać się do mnie po imieniu, Irwin?-zapytałam, patrząc z nad mojego telefonu. Skoncentrowałam się na grze Flappy Bird. Chciałam spróbować pobić wynik Michaela. Jakbyśmy się kiedykolwiek spotkali, to żebyśmy mieli o czym rozmawiać.
-Danielle-uśmiechnął się
-Dani-poprawiłam go.
-W każdym razie, Murphy, dziś jest piątek-kontynuował
-Jesteś bardzo spostrzegawczy, dzięki za poinformowanie mnie-powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami i powróciłam do gry.
-Przestań być taka sarkastyczna w stosunku do takich małych gówien- Ash jęknął -Czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
-Irwin, starasz się mnie zapytać?-westchnęłam
-Nie, ja tylko chcę wiedzieć czy poszłabyś ze mną coś zjeść. Tylko jako przyjaciele, oczywiście.-wzruszył ramionami. Przeniósł nerwowo ciężar ciała z jednej na drugą nogę, przekładając papierosa z jednej strony na drugą.
-Tylko jak przyjaciele?-spytałam unosząc brew. Chciałabym,żeby to było więcej niżeli przyjacielska kolacja. Coś czułam, że nie był gotowy posunąć się dalej, choć mogłoby się wydawać, że może chce więcej, tak jak ja.
-Tak, jak przyjaciele.Mam chęć na hamburgera-uśmiechnął się, skupiając całą swoją uwagę na papierosie.
-Cóż, masz szczęście, bo ja też.
~~~~
Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej tu nie byłam!-Ash przewrócił oczami. Przyprowadził mnie do Burger Joint na końcu miasta. Zaskoczyłam go tym, że nawet nie słyszałam o taki miejscu. Nie zaskoczyło mnie to, że zostałam zaproszona do restauracji fas food, ja nigdy nie siedziałam w takich miejscach.
-Tak naprawdę nie jem nic zbyt często na mieście-wzruszyłam ramionami.
-Ale to miejsce jest naprawdę dobre!-powiedział, wystukując rytm do piosenki, która właśnie leciała w radiu.
-Jest zwyczajne-uśmiechnęłam się, zajadając burgera.
-Jesteś szalona, Murphy.-pokręcił głową.
-Zamknij się. Przecież powiedziałam, że jest zwyczajne.-tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Zwyczajne nie jest wystarczająco dobre-uśmiechnął się. Skończył swojego burgera i odsunął tace, odchylając się na krześle.
-Bardzo mi smakuje meksykańskie jedzenie, więc następnym razem możesz mnie zabrać do meksykańskiej knajpy.-westchnęłam. Nie chciałam go zachęcać, ale miałam nadzieje, że po dzisiejszym wieczorze może rozważy ponowne wyjście. Powiedział, że to nie była randka, ale sądzę, że oboje wiemy, iż właśnie była.
-Oh, więc teraz będzie następny raz?-zadrwił
-Tak-skinęłam głową.
-Jesteś uporczywa- roześmiał się
-Więc to tak?-zapytałam.
-Jak?-uniósł brew.Pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole.
-Idziesz ponownie do mnie się zapytać?-uśmiechnęłam się, starając powstrzymać śmiech.
-To nie jest randka-westchnął.
-Tak, jest.
-Nie, nie jest
-Tak
-Nie
-Tak!
-Więc, teoretycznie rzecz biorąc, gdybym zaprosił cię na randkę, zgodziłabyś się?-zapytał
-Zgodziłabym się, albo i nie-powiedziałam kończąc własnego burgera.
-To nie była randka!-roześmiał się
-W porządku, w porządku. Hipotetycznie rzecz biorąc, zgodziłabym się.-westchnęłam. Ash skinął głową, po czy szybko zmienił temat.
-Murphy, Murphy słuchaj! Grają The Killers!-powiedział podekscytowany. Sięgnął przez stół i chwycił moje ręce, trzymając je równo. Przez chwile milczałam, próbując usłyszeć muzykę, ale ludzie za głośno rozmawiali.
-Oh, myślę, że to oni-wzruszyłam ramionami.
-Miałem na myśli "Somebody Told Me". Każdy zna tylko tę piosenkę. Chciałbym, żeby grali inne z z ich piosenek w radiu.- bąknął.
-Jest wiele lepszych piosenek od niej-zgodziłam się
-Prawda? Zawsze jak pytam się ludzi, czy słyszeli ten zespół, to odpowiadają, że znają tylko tę piosenkę.-jęknął.
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich.-powiedziałam
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich-powtórzył- Jestem strasznie zadowolony, że ktoś rozmawia o muzyce,którą lubię
-Nigdy nie rozmawiałeś z nikim przede mną?-zapytałam
-Nie bardzo. Michael nie lubi tego samego rodzaju muzyki jak ja i Kenzie, on nienawidzi The Killers-powiedział, powoli zabierał ręce z dala od moich, jakby zapomniał, że tam były.
-Ona naprawdę ich lubiła?-roześmiałam się
-Tak. Zaskoczyłem ją raz, zabierając na ich koncert, a ona starała się ignorować mnie przez tydzień.-wyjaśnił, śmiejąc się jeszcze głośniej niż ja.
-To szaleństwo-skinęłam głową. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy przez chwilę, przyglądając się sobie. Dostrzegałam coraz więcej szczegółów twarzy Ashtona i wiedziałam, że on robi to samo względem mnie. Śledził moją twarz uważnie, jakby czuł potrzebe zapamiętania jej. W końcu przerwał milczenie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wybuchając śmiechem.
-Czy mógłbym prosić o rachunek?-zapytał, zatrzymując kelnerkę, która przechodziła koło naszego stolika. Wróciła kilka minut później i podała go Ashtonowi, który zaczął grzebać po kieszeniach w celu znalezienia pieniędzy.
~~~~
Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej tu nie byłam!-Ash przewrócił oczami. Przyprowadził mnie do Burger Joint na końcu miasta. Zaskoczyłam go tym, że nawet nie słyszałam o taki miejscu. Nie zaskoczyło mnie to, że zostałam zaproszona do restauracji fas food, ja nigdy nie siedziałam w takich miejscach.
-Tak naprawdę nie jem nic zbyt często na mieście-wzruszyłam ramionami.
-Ale to miejsce jest naprawdę dobre!-powiedział, wystukując rytm do piosenki, która właśnie leciała w radiu.
-Jest zwyczajne-uśmiechnęłam się, zajadając burgera.
-Jesteś szalona, Murphy.-pokręcił głową.
-Zamknij się. Przecież powiedziałam, że jest zwyczajne.-tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Zwyczajne nie jest wystarczająco dobre-uśmiechnął się. Skończył swojego burgera i odsunął tace, odchylając się na krześle.
-Bardzo mi smakuje meksykańskie jedzenie, więc następnym razem możesz mnie zabrać do meksykańskiej knajpy.-westchnęłam. Nie chciałam go zachęcać, ale miałam nadzieje, że po dzisiejszym wieczorze może rozważy ponowne wyjście. Powiedział, że to nie była randka, ale sądzę, że oboje wiemy, iż właśnie była.
-Oh, więc teraz będzie następny raz?-zadrwił
-Tak-skinęłam głową.
-Jesteś uporczywa- roześmiał się
-Więc to tak?-zapytałam.
-Jak?-uniósł brew.Pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole.
-Idziesz ponownie do mnie się zapytać?-uśmiechnęłam się, starając powstrzymać śmiech.
-To nie jest randka-westchnął.
-Tak, jest.
-Nie, nie jest
-Tak
-Nie
-Tak!
-Więc, teoretycznie rzecz biorąc, gdybym zaprosił cię na randkę, zgodziłabyś się?-zapytał
-Zgodziłabym się, albo i nie-powiedziałam kończąc własnego burgera.
-To nie była randka!-roześmiał się
-W porządku, w porządku. Hipotetycznie rzecz biorąc, zgodziłabym się.-westchnęłam. Ash skinął głową, po czy szybko zmienił temat.
-Murphy, Murphy słuchaj! Grają The Killers!-powiedział podekscytowany. Sięgnął przez stół i chwycił moje ręce, trzymając je równo. Przez chwile milczałam, próbując usłyszeć muzykę, ale ludzie za głośno rozmawiali.
-Oh, myślę, że to oni-wzruszyłam ramionami.
-Miałem na myśli "Somebody Told Me". Każdy zna tylko tę piosenkę. Chciałbym, żeby grali inne z z ich piosenek w radiu.- bąknął.
-Jest wiele lepszych piosenek od niej-zgodziłam się
-Prawda? Zawsze jak pytam się ludzi, czy słyszeli ten zespół, to odpowiadają, że znają tylko tę piosenkę.-jęknął.
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich.-powiedziałam
-Albo, że nigdy nie słyszeli o nich-powtórzył- Jestem strasznie zadowolony, że ktoś rozmawia o muzyce,którą lubię
-Nigdy nie rozmawiałeś z nikim przede mną?-zapytałam
-Nie bardzo. Michael nie lubi tego samego rodzaju muzyki jak ja i Kenzie, on nienawidzi The Killers-powiedział, powoli zabierał ręce z dala od moich, jakby zapomniał, że tam były.
-Ona naprawdę ich lubiła?-roześmiałam się
-Tak. Zaskoczyłem ją raz, zabierając na ich koncert, a ona starała się ignorować mnie przez tydzień.-wyjaśnił, śmiejąc się jeszcze głośniej niż ja.
-To szaleństwo-skinęłam głową. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy przez chwilę, przyglądając się sobie. Dostrzegałam coraz więcej szczegółów twarzy Ashtona i wiedziałam, że on robi to samo względem mnie. Śledził moją twarz uważnie, jakby czuł potrzebe zapamiętania jej. W końcu przerwał milczenie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wybuchając śmiechem.
-Czy mógłbym prosić o rachunek?-zapytał, zatrzymując kelnerkę, która przechodziła koło naszego stolika. Wróciła kilka minut później i podała go Ashtonowi, który zaczął grzebać po kieszeniach w celu znalezienia pieniędzy.
-Możemy podzielić się po połowie-odezwałam się nagle.
-Nie, to nie będzie w porządku-pokręcił głową, odrzucając moją propozycję.
-Pozwól mi zapłacić połowę.-spróbowałam jeszcze raz.
-Nie, Murphy.-powiedział, wyjmując dwa banknoty dwudziesto- dolarowe i położył je na stół.
-Mogę zapłacić za siebie-jęknęłam
-Wiem, że możesz, ale czy naprawdę chcesz?-zapytał się, a kiedy nie usłyszał odpowiedzi kontynuował- To jest moja powinność.
~~~~
-The Beatles-powiedział-Jaka jest twoja ulubiona piosenka The Beatles?
-Yesterday-odpowiedziałam. Znałam wiele piosenek Beatles'ów, mój tata słuchał je cały czas, jak byłam mała. Nie potrzebowałam, żeby Ash zapoznał mnie z nimi, bo wiedziałam całkiem sporo.
- Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że powiesz "Hey Jude". Wszyscy tak odpowiadają.-zachichotał.
-Jaka jest twoja ulubiona piosenka?-zapytałam. Zatrzymaliśmy się, gdyż byliśmy już pod moim domem. Ashton westchnął, patrząc na mnie
-Something.
-Fajnie-skinęłam głową
-Tak więc, teoretycznie rzecz biorąc...-urwał, patrząc na nogi. Zaskakujące było to, że nie palił, choć byłam pewna, że zamierza wziąć drugiego papierosa, gdy wyszliśmy z restauracji.
-Oh, więc wracamy do teoretyki. I do spuszczania oczu.
-Jeśli dzisiejszy wypad to była randka-chociaż nie była- to mówisz, że spędziłaś dobrze czas?-Ashton wypalił.
-Hipotetycznie tak. To była dobra randka.-roześmiałam się.
-To nie była randka!-krzyknął przez śmiech.
-Dobrze, Irwin. Hipotetycznie rzecz biorąc, gdybym poprosiła, żebyś przyszedł do moich rodziców na bankiet, który odbywa się jeszcze w tym miesiącu, będę mogła myśleć że przyjdziesz?-zapytałam, zanim to przemyślałam. Nie powinnam czuć, że ta sprawa jest wielka, Luke i Brooke i Calum już przychodzą. Byłoby miło, gdyby przyszedł i być może dołączy do mojej grupy przyjaciół.
-Czy to jest czysto hipotetycznie czy rzeczywiście zapraszasz mnie na bankiet do twoich rodziców.-uniósł brew.
-To zależy. Chcesz przyjść?-zapytałam.
-Czy muszę założyć garnitur?-westchnął głęboko. Myślał, że musi założyć ładny strój.
-Przypuszczam, że tak. To jest ich kaprys.-Starałam się ukryć zaskoczenie, że on faktycznie rozważa przyjście.
-To jest naprawdę, czy wciąż hipotetyczne? Bo zaczynam się denerwować-roześmiał się
-To jest naprawdę. -skinęłam głową.
-Pomyśle o tym. -powiedział. Odwrócił się ode mnie powoli idąc ulicą.
-Oh, daj spokój. Będzie fajnie.
-Z bandą snobistycznych, bogatych dorosłych w jednym pokoju? Nie wiem, Murphy. -zatrzymał się dalej i zbliżył się o krok.
-Nie będziesz z nimi nawet rozmawiać. Możesz ten czas spędzić ze mną i moimi przyjaciółmi.-powiedziałam, choć nie byłam pewna jak każdy z nich zareaguje.
-Czerwona głowa i azjatyiczyk?-drążył.
-Plus chłopak czerwonej głowy.-wzruszyłam ramionami.
-Ah tak, on.-przewrócił oczami. Zaczęłam kwestionować relacje między Luke'iem a Ashtonem.
-Calum nie jest azjatom-westchnęłam
-Tak, powiedział mi.-powiedział. Jego usta uformowały się w uśmiech.
-Więc przyjdziesz?-zapytałam ponownie.
-Powiedziałem, że to przemyśle-powiedział- Lepiej idź już do domu, bo twoi rodzice będą źli na mnie, że cię przez całą noc trzymałem.
-Nie, to nie będzie w porządku-pokręcił głową, odrzucając moją propozycję.
-Pozwól mi zapłacić połowę.-spróbowałam jeszcze raz.
-Nie, Murphy.-powiedział, wyjmując dwa banknoty dwudziesto- dolarowe i położył je na stół.
-Mogę zapłacić za siebie-jęknęłam
-Wiem, że możesz, ale czy naprawdę chcesz?-zapytał się, a kiedy nie usłyszał odpowiedzi kontynuował- To jest moja powinność.
~~~~
-The Beatles-powiedział-Jaka jest twoja ulubiona piosenka The Beatles?
-Yesterday-odpowiedziałam. Znałam wiele piosenek Beatles'ów, mój tata słuchał je cały czas, jak byłam mała. Nie potrzebowałam, żeby Ash zapoznał mnie z nimi, bo wiedziałam całkiem sporo.
- Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że powiesz "Hey Jude". Wszyscy tak odpowiadają.-zachichotał.
-Jaka jest twoja ulubiona piosenka?-zapytałam. Zatrzymaliśmy się, gdyż byliśmy już pod moim domem. Ashton westchnął, patrząc na mnie
-Something.
-Fajnie-skinęłam głową
-Tak więc, teoretycznie rzecz biorąc...-urwał, patrząc na nogi. Zaskakujące było to, że nie palił, choć byłam pewna, że zamierza wziąć drugiego papierosa, gdy wyszliśmy z restauracji.
-Oh, więc wracamy do teoretyki. I do spuszczania oczu.
-Jeśli dzisiejszy wypad to była randka-chociaż nie była- to mówisz, że spędziłaś dobrze czas?-Ashton wypalił.
-Hipotetycznie tak. To była dobra randka.-roześmiałam się.
-To nie była randka!-krzyknął przez śmiech.
-Dobrze, Irwin. Hipotetycznie rzecz biorąc, gdybym poprosiła, żebyś przyszedł do moich rodziców na bankiet, który odbywa się jeszcze w tym miesiącu, będę mogła myśleć że przyjdziesz?-zapytałam, zanim to przemyślałam. Nie powinnam czuć, że ta sprawa jest wielka, Luke i Brooke i Calum już przychodzą. Byłoby miło, gdyby przyszedł i być może dołączy do mojej grupy przyjaciół.
-Czy to jest czysto hipotetycznie czy rzeczywiście zapraszasz mnie na bankiet do twoich rodziców.-uniósł brew.
-To zależy. Chcesz przyjść?-zapytałam.
-Czy muszę założyć garnitur?-westchnął głęboko. Myślał, że musi założyć ładny strój.
-Przypuszczam, że tak. To jest ich kaprys.-Starałam się ukryć zaskoczenie, że on faktycznie rozważa przyjście.
-To jest naprawdę, czy wciąż hipotetyczne? Bo zaczynam się denerwować-roześmiał się
-To jest naprawdę. -skinęłam głową.
-Pomyśle o tym. -powiedział. Odwrócił się ode mnie powoli idąc ulicą.
-Oh, daj spokój. Będzie fajnie.
-Z bandą snobistycznych, bogatych dorosłych w jednym pokoju? Nie wiem, Murphy. -zatrzymał się dalej i zbliżył się o krok.
-Nie będziesz z nimi nawet rozmawiać. Możesz ten czas spędzić ze mną i moimi przyjaciółmi.-powiedziałam, choć nie byłam pewna jak każdy z nich zareaguje.
-Czerwona głowa i azjatyiczyk?-drążył.
-Plus chłopak czerwonej głowy.-wzruszyłam ramionami.
-Ah tak, on.-przewrócił oczami. Zaczęłam kwestionować relacje między Luke'iem a Ashtonem.
-Calum nie jest azjatom-westchnęłam
-Tak, powiedział mi.-powiedział. Jego usta uformowały się w uśmiech.
-Więc przyjdziesz?-zapytałam ponownie.
-Powiedziałem, że to przemyśle-powiedział- Lepiej idź już do domu, bo twoi rodzice będą źli na mnie, że cię przez całą noc trzymałem.
-Ok. Dzięki za randkę Irwin, spędziłam miło czas-powiedziałam, drażniąc Ashtona, kiedy był dalej.
-To nie była randka, Murphy!-krzyknął, wyrzucając ręce do góry. Odwrócił się znowu i ruszył w moją stronę. Chwycił mnie za ramiona.
-Tak, to była randka.-szepnęłam.
-Jeśli to była randka bym pocałował cię przed odejściem, czyż nie?-warknął.
-No nie wiem, zawsze myślałam, że całowanie się na pierwszej randce jest trochę tandetne...-wzruszyłam ramionami, ręce Ashtona wciąż znajdowały się na moich ramionach. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie z zaskoczeniem, próbując zebrać myśli.
-Więc nie lubisz całować się na pierwszej randce?
-To zależy od tego, jak dobrze było na randce z tobą-uśmiechnęłam się wpatrując się w niego. Coraz bliżej się pochylał, a ja wiedziałam, że tym razem zrobi to. Ashton przyciągnął mnie do siebie, ściskając mocniej moje ramiona, gdy w końcu przycisnął swoje usta do moich. Jego wargi były twarde w przeciwieństwie do moich. Całował szybko w przeciwieństwie do mnie. Nawet nie miałam zbyt wiele czasu na reakcje. Czułam się tak jakby ktoś wcisnął jakiś przycisk i nagle Ashton wraz ze mną byliśmy jedynymi ludźmi na ziemi. On przed oderwaniem się ode mnie puścił mnie. Podniosłam rękę i dotknęłam palcami ust. Tkwiłam w szoku, przez to co się wydarzyło.
-To była pierwsza cholerna randka, Murphy.
~~~~~~
Witam!!!
I oto mamy kolejny rozdział. No i nareszcie Dani i Ash byli na "randce" i się w końcu pocałowali ;). Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze komentarze ;)
Pozdrawiam xx
-To nie była randka, Murphy!-krzyknął, wyrzucając ręce do góry. Odwrócił się znowu i ruszył w moją stronę. Chwycił mnie za ramiona.
-Tak, to była randka.-szepnęłam.
-Jeśli to była randka bym pocałował cię przed odejściem, czyż nie?-warknął.
-No nie wiem, zawsze myślałam, że całowanie się na pierwszej randce jest trochę tandetne...-wzruszyłam ramionami, ręce Ashtona wciąż znajdowały się na moich ramionach. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie z zaskoczeniem, próbując zebrać myśli.
-Więc nie lubisz całować się na pierwszej randce?
-To zależy od tego, jak dobrze było na randce z tobą-uśmiechnęłam się wpatrując się w niego. Coraz bliżej się pochylał, a ja wiedziałam, że tym razem zrobi to. Ashton przyciągnął mnie do siebie, ściskając mocniej moje ramiona, gdy w końcu przycisnął swoje usta do moich. Jego wargi były twarde w przeciwieństwie do moich. Całował szybko w przeciwieństwie do mnie. Nawet nie miałam zbyt wiele czasu na reakcje. Czułam się tak jakby ktoś wcisnął jakiś przycisk i nagle Ashton wraz ze mną byliśmy jedynymi ludźmi na ziemi. On przed oderwaniem się ode mnie puścił mnie. Podniosłam rękę i dotknęłam palcami ust. Tkwiłam w szoku, przez to co się wydarzyło.
-To była pierwsza cholerna randka, Murphy.
~~~~~~
Witam!!!
I oto mamy kolejny rozdział. No i nareszcie Dani i Ash byli na "randce" i się w końcu pocałowali ;). Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze komentarze ;)
Pozdrawiam xx
O MOJ BOZE ONI SIE POCALOWALI *FANGIRLING* dziekuje ze to tlumaczysz i czekam na nastepny :) @Roomiectioner
OdpowiedzUsuńNIE WIERZE!!!!!!!Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńOni
Się
Pocałowali
Nie mogę się doczekać następnego:)
@LulyPott
EHHHH ZNASZ JUŻ ME ZDANIE :) ;) -)BVictoriaHh
OdpowiedzUsuń