07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

środa, 14 maja 2014

Rozdział 12

-Michael, masz zamiar zjeść coś dzisiaj?-Ash zawołał z kuchni. Zaprosił mnie do siebie, ponieważ podobno Michael chciał mnie widzieć. Nie wiedziałam czy to prawda, czy nie, bo Mikey nie wykazywał żadnego zainteresowania względem mnie. Praktycznie skorzystał z okazji, aby przyjść tu.
-Czy chcesz, żebym ci zrobił kanapkę?-krzyknął. Robił wszystko, aby Michael zareagował w jakiś sposób na niego. Mikey odwrócił się do mnie i przewrócił oczami, po czym wrócił do gry wideo.
-Nie sądzę, żeby  był głodny- zwróciłam się do Ashtona
-Michael-Ash westchnął, otwierając i zamykając niektóre szafki w kuchni-Musisz coś zjeść. Nie możesz brać wszystkich leków na czczo.
-Usta Michaela ułożyły się w mały uśmieszek, jak nasze oczy powędrowały do kilku buteleczek z pigułkami, leżących na stole. Ash powiedział mi, że Mikey musiał zażycz każdą z tych buteleczek po dwa razy dziennie, aby trzymać wszystko w ryzach. Szczerze mówiąc, czułam się dziwnie przez Michaela, bo Ash ciągle go męczył o te rzeczy. Ale wiedział, że próbuje mu to wcisnąć, dla jego własnego dobra. Ashton ponownie wszedł do pokoju, o dziwo z pustymi rękoma.
-Zrobisz sobie sam, nigdzie nie ma twoich smakołyków, żeby ci je dać.-pokręcił głową na Michaela i usiadł między nami. Mikey wzruszył ramionami, nie odwracając wzroku od gry wideo.
-Tak się dzieje codziennie-Ash szepnął, pochylając się w moją stronę. Chciałaby myśleć, że po naszej "randce" Ash zacznie działać, ale on dalej chce przyjaźni ze mną. Myślałam, że byłoby inaczej, gdybyśmy wzięli pod uwagę, gdybyśmy wiedzieli, że czujemy coś do siebie. Jednak on nie zrobił nic więcej, niż trzymanie się za ręce kilka razy, podczas czekania na autobus. Pomyślałam, że nie mogę go winić za to, najprawdopodobniej nie był gotowy na ujawnienie się.
-Czy on cokolwiek je?-zapytałam, pamiętając, że nie jadł za dużo, kiedy wybraliśmy się na obiad kilka tygodni temu.
-Raczej nie-szepnął-Ja tylko chcę mu pomóc, wiesz?-skinęłam głową.
-Michael chodź. Proszę zjedz coś. Jeśli chcesz możemy udać się do tego parku, do którego chodziłeś cły czas-zaproponował Ash, dalej próbując namówić przyjaciela na posiłek. Michael zadrwił i wyjął telefon z kieszeni pisząc coś na nim, zanim go odłożył. Telefon Ashtona dał znać o nowej wiadomości. Podniósłgo ze stolika i przeczytał wiadomość. Jego oczy rosły z każdym przeczytanym słowem od Mikey'a.  Wstał i rzucił telefonem o ziemie, stając przed przyjacielem.
-Możesz ze mną porozmawiać? Proszę? Naprawdę mi jest przykro Michael, naprawdę. Ile razy mam ci to mówić? Proszę, powiedz coś do mnie-Ash błagał. Michael spojrzał się na niego i pokręcił głową, a jego usta ułożyły się w prostą linię.
-Michael-jęknął-Proszę. Proszę, ty nie możesz mnie zostawić po tym wszystkim, tylko ciebie mam. Nie możesz mnie ignorować do końca życia. Powiedz coś do mnie, proszę.
Nie wiedziałam, jak długo tak jest między nimi, ale teraz naprawdę czułam się źle, Ashton zapewne też. Michael jest wszystkim co mu pozostało, a teraz jest przez niego ignorowany. Ashtona na pewno to bolało. Michael naprawdę jest tego wart, że o niego walczy.
-Michael, musisz coś do mnie powiedzieć, proszę powiedz coś. Nie możesz trzymać tej wściekłości na mnie w sobie na zawsze.-błagał po raz ostatni. Michael wciąż nic nie powiedział. On tylko spoglądał  przez Ashtona na swoją grę wideo. Twarz Asha wykrzywiła się w wyrazie smutku i zmieszania, gdy Mikey go zignorował.
-Potrzebuje papierosa-mruknął Ash. Chwytając swoją paczkę papierosów i zapalniczkę ze stołu skierował się do tylnych drzwi.
Siedziałam w milczeniu z Michaelem przez kilka minut, dając Ashtonowi odetchnąć trochę. Nie próbowałam nawiązać konwersacji z Michaelem, bo szczerze mówiąc, byłam zła na niego. Ash próbuje, żeby wszystko było w porządku między nimi, a Michael zbywał go zamykając się w sobie.Nie mogłam już tego znieść.
-Idę sprawdzić co z nim-powiedziałam wstając.
Michael skinął głową, nie dbając o to, że mogę go zostawić i tak. Wyraźnie chciał zostać sam. Jeśli on nie zamierza przyjąć pomocy od nikogo, niż go mieć to nie zaproponuje jej mu. Wyszłam tylnymi drzwiami i prawie uderzyłam Ashtona, który siedział na przeciwko drzwi. Jego głowa uniosła się do góry gdy wyszłam i odwrócił się. Nie było w jego wyrazie twarzy nadzieii. Ale nie rozproszył mojej uwagi od spadających łez z jego policzków.
-Mich... Cześć Murphy-Ash pociągnął nosem.
-Przykro mi. To tylko ja.
-Wystarczy, że wejdziesz do środka. -westchnął, kładąc głowę w dłonie.Zignorowałam go i usiadłam obok niego, pozwalając sobie ułożyć swoją głowę na jego ramieniu. Zesztywniał na moją nagłą obecność, nie pozwalając mi oprzeć się na nim w ten sposób.
-Płaczę, Murphy. Nie chcę, żebyś tu siedziała i słuchała tego.-potrząsnął głową, próbując jeszcze raz, żebym go zostawiła
-Już dobrze-szepnęłam
-To był tylko wypadek, nie chciałem tego. Dlatego one są nazwane wypadkami.-zakaszlał. Rzucił papierosa na ziemie przed nim i obserwował jak się pali.
-Powiedz mi, co się stało.- nie popychałam go dalej. Wiedziałam, że to czego teraz potrzebował to wygadanie się. A wszystko co mógł teraz zrobić to wygadać się komuś, co zdarzyło się.
-Było późno i byliśmy pijani. Kłóciliśmy się, ponieważ Kenzie spóźniał się okres i planowała aborcję a ja chciałem zatrzymać to dziecko. Zacząłem krzyczeć na nią i skręciłem, uderzając w inny samochód. -wyjaśnił, mówił szeptem.-Miała złamane trzy żebra i kilka szwów, zmarła. Jaka to jest sprawiedliwość? Wyszedłem z kilkoma siniakami, ranami a Kenzie nie wyszła w ogóle.
-Czy ona naprawdę była w ciąży?-zapytałam cicho. Wiedziałam, że Luke wspominał coś o tym wcześniej i tylko się zastanawiałam skąd wiedział. Po cichu modliłam się, żeby nie była, bo czuję się okropnie, że jednak była. Ashton skinął głową
-To nie twoja wina.-szepnęłam.
-Zabiłem moją dziewczyne, Murphy. Zabiłem jedną z niewielu osób, jakie kiedykolwiek kochałem. Gdybym tylko mógł cofnąć...-jego głos się załamał i zaczął szlochać jeszcze bardziej niż dotychczas.
Odwrócił się w moją stronę, a ja otoczyłam go ramionami, podczas gdy on płakał.  Płakał przez długi czas, ale mi to nie przeszkadzało. Nie byłam pewna, jak często pokazuje emocję, więc to była dobra rzecz. On tylko potrzebuje się wypłakać, a ja cieszę się, że tu jestem dla niego.
-Od tamtej nocy nie jeździłem samochodem, a Michael nie może spojrzeć na samochód, bo wariuje. Nienawidzi mnie, była jego jedyną rodziną....a ja ją zabiłem-usiadł, ocierając oczy wierzchem dłoni.
-Ale jak powiedziałeś, to był wypadek.-zapewniłam go.
-Nie powinienem jechać, byłem pijany. Powinniśmy zostać w domu-powiedział, a następnie powtórzył jedno zdanie jeszcze raz-Powinniśmy zostać w domu.
-W porządku Ashton-powiedziałam. Dziwnie nie mówić do niego po nazwisku.-Nie chciałeś tego, to nie było specjalnie.
-Kochałem ją tak bardzo, że nigdy nie pomyślałbym o zranieniu jej, a teraz ona nie żyje. To jest moja wina-powiedział, wycierając się pod nosem.
-Wiem, że ją kochałeś i że to był wypadek. W porządku. Te rzeczy nie dzieją się bez powodu-zapewniłam go jeszcze raz.
-Szkoda, że to ona a nie ja-wyszeptał.
-Nie, nie mów tak-jęknęłam
-Wtedy Michael by mnie nie nienawidził. On nie byłby tak przygnębiony, nie brałby tylu leków. Nienawidzę go w tym stanie, nienawidzę go widząc jego ból.-pokręcił głową. Patrzył na kolana, jakby był przerażony, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Michael wyjdzie z tego.Dbasz o niego-skinęłam głową.
-On myśli, że staram się zastąpić ją tobą, a ja nie próbuje, przysięgam, nie próbuje. Jestem osamotniony, trudno mi zwrócić uwagę moich rodziców, a teraz mój przyjaciel ignoruje mnie. Nie mam nikogo innego. Nie mogę iść przez życie cały czas ignorowany. -kontynuował-Ja tylko potrzebuje kogoś.
-Nie będę próbowała zastąpić Kenzie-pokręciłam głową-Przyrzekam- Nie miałam takiego zamiaru, chciałabym być przyjacielem Ashtona. Potrzebował teraz przyjaciela, nie dziewczyny.
-Przykro mi, Murphy, nie płaczę zbyt często. Czasami to ... konieczność-przeprosił.
-W porządku-skinęłam głową, pocierając jego plecy. Pochylił się w moją stronę i pocałował szybko w policzek, ale odsunął się zanim zdążyłam zareagować.
-Ok-westchnął, przecierając oczy-Nie będę więcej płakać.
Wstał i wytrzepał spodnie z brudu. Wyciągnął rękę w moją stronę abym ją chwyciła i z jego pomocą wstała. Potknęłam się, ale Ashton chwycił mnie za ramię, aby mnie uspokoić, śmiejąc się cicho, gdy to zrobił.
Kiedy wróciliśmy do środka Michaela nie było już na kanapie i mogę śmiało powiedzieć, że Ash zaniepokoił się pustym salonem. Wszystko było tak jak zostawiliśmy, oprócz Michaela.
-Michael?-zawołał rozglądając się po pokoju. Ash puścił moją rękę i ruszył do kuchni, mając nadzieje, że on tam będzie. I faktycznie był tam. Siedział przy stole, jedząc kanapkę, którą najwyraźniej wykonał dla siebie, podczas gdy my byliśmy na zewnątrz. Michael zauważył nas i skinął głową. Wyjął telefon i szybko napisał coś na nim, a potem czekał aż telefon Ashtona da znać. Ash wyjąt telefon z kieszeni i trzymał go tak, żebyśmy mogli razem zobaczyć wiadomość: PRZEPRASZAM. 

~~~~~~~~~
Witam!!
Kolejny rozdział już za nami. Niestety będę musiała dodawać posty rzadziej, gdyż autorka zawiesiła bloga na czas nieokreślony. Jak na razie ma 26 rozdziałów, więc tutaj posty będą pojawiać się 2/3 razy w tygodniu.
Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. oj juz myslalam ze dani z ashem bd razem czy cos. Swietnie tlumaczysz i czekam na nastepny xx @Roomiectioner

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam szklanki w oczach jak czytałam o płaczącym Ashtonie, ale fajnie, że Mike go przeprosił, co prawda nie w oczy, ale sms też się liczy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń