07:15 || Ashton Irwin - Tłumaczenie PL

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 9

Gdy przechodziłam po cichu koło kuchni, aby wyjść nie zauważona przez moich rodziców, moja mama zaczęła dzwonić do mnie. Jęknęłam głośno. Nie chciałam mieć nic do czynienia z żadnym z rodziców w tej chwili.
-Danielle, chodź tu!-wrzasnęła, machając do mnie z kuchni.
-Ona lubi jak się mówi do niej Dani, Samantha.-mój ojciec westchnął. W końcu zrozumiał, że mi się nie podoba imię Danielle.
-Cóż Charles, nazwałam ją Danielle, tak? Mogę mówić do niej co mi się podoba-moja mama spojrzała na ojca.
-Czego chcesz?-zapytałam. Nie mogę iść nigdzie, ale muszę być tutaj, ale wolałabym byś sama w pokoju, niżeli rozmawiać z rodzicami.
-Twój ojciec i ja jesteśmy współpracownikami w ciągu kilku najbliższych miesięcy, a moja firma będzie reklamą dla jego firmy.
-Po co ty mi to mówisz? Nie obchodzi mnie to.-przerwałam jej, przewracając oczami.
-Jeśli chcesz wiedzieć, to daj mi skończyć!-moja mama prychnęła.-Zamierzamy zaprosić wielu naszych znajomych na imprezę w przyszłym miesiącu. Chciałam poinformować cię, żebyś miała więcej czasu na zaproszenie swoich znajomych.
-Chcesz moich przyjaciół sprowadzić do twoich znajomych z pracy?-wyśmiałam ten pomysł. Kiedy byłam młodsza, nie mogłam bawet zaprosić żadnego  moich przyjaciół.
-Zdecydowaliśmy, że będzie to czas zabawy dla ciebie i wszystkich znajomych.-ojciec wzruszył ramionami.
-Zaproś Brooke i Luke'a i może jeszcze tego azjatyckiego chłopaka.-powiedziała, wyciągając telefon i patrząc na niego ponownie, zupełnie mnie ignorując.
-Jestem pewna, że nie jest z Azji-powiedziałam powoli. Widziała Caluma tylko raz i nie wiem, jak ona go zapamiętała. Zajmowało jej to co najmniej kilka razy zanim zapamiętała moich przyjaciół.
-Nie ważne. Zapytaj przyjaciół, kto będzie. Nie będziesz się bawiła tutaj, bo nie będzie młodych ludzi.- Już miałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Zerwałam się ze stołka i podeszłam szybko do drzwi, zanim którykolwiek z rodziców powróci do rozmowy.Otworzyłam drzwi, za którymi stał Ashton z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Jak tylko mnie zobaczył przestał się uśmiechać i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Och, to tylko ty.-jęknął. Zaczął szperać po kieszeniach, w poszukiwaniu papierosów i zapalniczki.
-Kogo się spodziewałeś?-zapytałam
-Wiesz, myślałem że nie chcesz, aby twoi rodzice widzieli mnie palącego i spoglądającego na ten świat z nienawiścią.-zaśmiał się lekko.
-Dani, kto przyszedł?-mój ojciec stanął za mną.Ashton widząc go zaprzestał przeszukiwania kieszeni. Spojrzał na mojego ojca i wyciągnął rękę, aby się z nim przywitać.
- On po prostu...-zaczęłam mówić, ale Ash mi przerwał.
-Witam, panie Murphy. Jestem znajomym pańskiej córki. Jeżdżę z nią autobusem.-powiedział szybko.
-Prawda.-mój tata pokiwał głową, puszczając rękę Ashtona.
-Czy nie będzie miał pan nic przeciwko, jeżeli Mur...znaczy Dani, zje ze mną obiad? zapytał się. Mój ojciec znów skinął głową, nic więcej nie mówiąc do Ashtona, gdy odchodził od nas. Sądzę, że wiedział, iż to wszystko było dziwne, normalnie to się nie zdarza. Miałam chłopaków przychodzących po mnie wcześniej, ale nikt nie chciał spotkać mojego ojca.
-Chodźmy-chwycił mnie za rękę i wyciągnął na zewnątrz. Zamknęłam drzwi.
-Co to było do cholery?-zapytałam, gdy podeszłam już do niego, jak był w połowie drogi do chodnika.
-To ja, gdy zapraszam cię na obiad.-spojrzał na mnie, biorąc papierosa i zapalając go.
-Nie musiałeś przychodzić do moich drzwi.-roześmiałam się.
-Zgadza się. Myślałem o rzuceniu kamienia w okno i wskoczeniu w moje ramiona, ale postanowiłem, że będę romantyczny.-zadrwił kopiąc kamień na drugą stronę ulicy.
-Gdzie idziemy?-zapytałam. Szliśmy w dół mojej ulicy , w której był ślepy zaułek. Nie można było wyjść stąd.
-Musimy zatrzymać się w moim pierwszym domu. A właściwie musimy zatrzymać się w kilku miejscach.-powiedział przyśpieszając. -Musimy zabrać mojego um przyjaciela, skądś.
-Nazywasz go tak celowo, prawda? Musisz mówić "um" za każdym razem, zanim powiesz przyjaciel?-nie mogłam powstrzymać śmiechu, przez głupie pytanie jakie zadałam.
- Co? Jeśli przestaniesz mówić "um przyjaciel" to może przestane-Roześmiał się, oczywiście znalazł śmieszniejszy ode mnie.
-Zamknij się-mruknęłam. Wreszcie dotarliśmy do małego domku na końcu bloku, który założyłam, że należał do Ashtona. Nie mogłam nie zauważyć bezbłędnie zaparkowanego samochodu przed domem.
-Jeśli masz samochód, to czemu nie możesz jeździć nim do szkoły?-zapytałam, choć byłam niepewna, gdyż podsunęłam Ashtonowi pomysł. Tak naprawdę nie chcę, aby zaczął jeździć niem do szkoły. Chciałam aby dalej jeździł autobusem ze mną.
-Nie chcę już nim jeździć. To jest stary samochód ojca, więc czasami go używa, gdy nie chce mu się jeździć drugim. Nie wiem.- wzruszył ramionami i kiwnął głową. Potem w ciszy zaprowadził mnie do domu. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia na temat domu Ashtona, zważywszy na fakt, iż był nie posprzątany. Powinnam się tego spodziewać, wiedząc, że mieszka tu dwóch nastolatków i inny dorosły facet. A może ja porównywałam go do mojego bardzo czystego domu. Stale przychodziły sprzątaczki, przez co wszystko wydawało się bez skazy.
-Radzę ci wstać!-krzyknął i ruszył korytarzem, zostawiając mnie stojącą we frontowych drzwiach. Wrócił po chwili i łapiąc mnie za rękę pociągnął  za sobą. Weszliśmy do pokoju na końcu korytarza, w którym było zupełnie ciemno, mimo, że na zewnątrz było jasno. Stałam, opierając się o framugę drzwi. Ashton podszedł do łóżka i w coś trafił, najprawdopodobniej w jakąś osobę. Głośny jęk można było usłyszeć od strony łóżka. Osoba odwróciła się i popatrzała na niego.
-Musisz wstać z łóżka, bo się spóźnimy.- oznajmił.Osoba- Ashtona um przyjaciel, zgaduję-w końcu usiadł, odsłaniając się. Był bardzo blady. Miał ciemno fioletowe włosy. Nie miał na sobie koszuli. Modliłam się, żeby miał na sobie spodnie. Przetarł oczy dłońmi i wpatrywał się w Ashtona z dziwnym wyrazem twarzy, jakby nie bardzo rozumiał, dlaczego został obudzony.
-Wstawaj. Jeśli znowu się spóźnimy będę miał kłopoty. Ponownie-Ashton jęknął. Szedł tyłem do mnie, aż wpadł na mnie. Co się okazało śmiał się cicho pod nosem. Chłopak w łóżku spojrzał na Ashtona, a następnie odrzucił kołdrę od siebie, na szczęście miał na sobie spodnie, i wstał z łóżka.
-Mike, nie rób mi tego. Idź wziąć prysznic i ubierz się. Jeśli mnie nie zostawisz, to ci się nie uda.-Ash błagał. Chłopak, Mike? Popatrzał na mnie,a ja zrozumiałam, że Ashton nie przedstawił mnie w ogóle. Właściwie dziwna dziewczyna stała w sypialni chłopców. Mogę się założyć,że nikt nie był w stanie się pomylić.
-Ach, tak. To Murphy. Cóż, Dani-Ashton wyjaśnił- Ona jest jedyna. Mówiłem wam o innych dniach.
-Cześć- powiedziałam cicho posyłając mu uśmiech. Nie wydawał się pod wrażeniem. W ogóle on miał cały czas ten sam wyraz twarzy.
-Murphy, to Michael- kontynuował. W końcu powiedział jego imię, więc mogłam przestać się odnosić do niego "um przyjaciel". -A Michael przyjdzie później, jeśli nie dostanę to będzie spokój.- Michael popchnął Ashtona, żeby przejść i ruszył korytarzem do innego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
-On naprawdę jest zły na cały świat.- Ash śmiał się przez parę sekund a następnie umilknął.
-Dlaczego?- zapytałam wychodząc z pokoju. Udaliśmy się do kuchni, która była tak samo usyfiona jak reszta domu.
-To trochę długa historia. Powiem ci, gdy będziemy czekać na niego.
-Gdzie czekać?-zapytałam. Ashton podał mi jogurt i łyżeczkę przed zamknięciem lodówki. Nie chciałam jogurta , więc położyłam go na stole obok mnie, mając nadzieje, że Ashton nie zauważy, że nic nie zjem.
-Jego wizyta terapeutyczna-wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
-Och-to było wszystko co mogłam powiedzieć.

~~

Godzinę później Ashton wraz ze mną siedzieliśmy w poczekalni u psychologa, podczas gdy Michael był w środku gabinetu wraz z jego terapeutą. Było faktycznie niezręcznie, biorąc pod uwagę, że nie miałam pojęcia, że będziemy szli wraz z Michaelem na jego sesje terapeutyczną.
-Mogłam was przywieść tutaj, jeśli dałbyś mi kluczyki. Nie trzeba było tutaj przychodzić na pieszo.- powiedziałam, przerywając milczenie między nami. Siedzieliśmy tutaj od 30 minut, a żaden z nas nic nie powiedział. Zazwyczaj miałam inne stosunki do chłopców. Było normalnie, zwykłe flirty, ale z Ashtonem było inaczej, jakby mój mózg tego nie ogarniał. Albo zbyt dużo myślę o tym, co mam powiedzieć, albo wręcz odwrotnie. Chciałam jedynie jego sympatii do końca, obojętnie czy to będzie szczęśliwe zakończenie czy nie.
-Michael nie wytrzyma w samochodzie.-pokręcił głową.
-Co jest, um, co mu jest? -spytałam. Miałam nadzieję, że nie obrażę go tym pytaniem.
-Więc-zastanowił się-W zasadzie jego rodzice byli idiotami, którzy sprzedawali narkotyki prosto z ich wspólnego domu i pili za dużo. To wszystko. Tak jak mówiłem,popieprzeni idioci. Jakoś trzy lata temu, zostawili Michaela i jego starszą siostrę w spokoju. Zawsze miał problemy z tego powodu. Podobnie jak ja ma złe wspomnienia i problemy z zaufaniem do ludzi. A kiedy zamieszkaliśmy razem wszystko potoczyło się trochę lepiej, ale Michael był zawsze trochę dziwny. Kiedyś byliśmy podobni,dużo, naprawdę. Kiedyś wyglądał jak mój starszy brat, do niedawna.
-Co się stało?- byłam całkowicie pochłonięta tą historią. Nigdy nie pomyślałabym, że Michael przeszedł tak dużo patrząc na niego.
-Kenzie, moja stara dziewczyna, to siostra Michaela, ona jest, uh, nigdy więcej. To trochę moja wina, a on za to mnie nienawidzi. Ale zostaje ze mną, bo nie ma gdzie pójść. On jest bardzo przygnębiony, a lekarze myślą, że będzie żyć w tej klinice, a ja go nie opuszczę. Poza tym mój tata jest wszystkim, co mi tu zostało-westchnął, spoglądając na swoje kolana. Ta zagadka ostatecznie została rozwiązana. Kenzie była dziewczyną Asha, która zmarła w lato, ale także była siostrą Mike'ya. Michael jest zły na Asha, bo jej śmierć była częściowo jego winą, więc on i wszyscy inni przestali się do niego odzywać. Czułam się okropnie wiedząc, że ci dwaj chłopcy przeżyli wiele tragedii w swoim życiu, a ja żyłam kilka domów dalej i nic nie wiedziałam o nich.
-Co się z nią stało?-zapytałam ostrożnie. Nie byłam pewna czy Ash zamierza powiedzieć mi prawdę, czy nie, ale miałam nadzieje, że powie. Chciałabym aby mi zaufał. I mimo, że się w nim podkochuję, zrezygnowałabym z tego, wiedząc, że potrzebuje przyjaciela bardziej niż cokolwiek innego. Podobnie jak Ash otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale drzwi gabinetu otworzyły się i wyszedł z nich Michael. Ash wstał i podszedł do lekarza stojącego w drzwiach, który podał mu opakowanie tabletek i zwrócił się do Michaela mówiąc bardzo szybko. Michael usiadł koło mnie i westchnął zgarbiając się na siedzeniu. Wyjął telefon i otworzył grę Flappy Bird i skupił się na niej bardziej niż kiedykolwiek.
-Jaki jest twój najwyższy wynik?-zapytałam, chociaż nie wiem, czy Michael mi odpowie. Podniósł słuchawkę i pokazał mi ekran, z którego wyczytałam jego wynik, który wynosił 245.
-To jest naprawdę imponujące-powiedziałam. On tylko chrząknął i wrócił do gry, prawdopodobnie zły, że przerwałam mu w pierwszej kolejce. Ash wrócił po kilku minutach z westchnieniem i włożoną we włosy ręką.
-Możemy już iść?-zapytał Ashton-potrzebuje papierosa.- Michael wstał od razu i wybiegł z poczekalni, nie zadając sobie trudu, by na nas zaczekać.
-On mnie nienawidzi-powiedział tępo. Szliśmy po Michaela w milczeniu przez kilka minut, zanim pomyślałam o jeszcze jednym pytaniu.
-Czy zawsze tak robisz? Dbasz o niego w ten sposób?-zapytałam
-Dość często. To znaczy mój tata jest jego opiekunem prawnym, a ja jestem jedynym, który troszczy się o niego.-powiedział zapalając nowego papierosa.
-Gdzie jest twój tata?-zapytałam. Nie widziałam ojca Ashtona, gdy byliśmy wcześniej w jego domu i prawie nigdy o nim nie wspominał.
-On pracuje na dwie, może trzy zmiany, aby nas utrzymać. Moja matka mieszka kilka miast dalej, ale nie jest w stanie pomóc, to jest do bani.-wzruszył ramionami. Michael w końcu zatrzymał się i zaczekał na nas. Ashton próbował poklepać go po plecach, ale on się wzdrygnął i odszedł. Ash spojrzał na mnie, jakby chciał powiedzieć a nie mówiłem, a następnie zwrócił się ponownie do Mikey'a.
-Gdzie chcesz iść na obiad?-zapytał Mikey'a, który spojrzał na niego w odpowiedzi. -W porządku, wybierzemy się gdzieś potem.- Michael zadrwił i odszedł dalej, zostawiając nas samych.
-Dzięki za przyjście dzisiaj. Prawdopodobnie bym był nieszczęśliwy, jeśli by cię tu nie było-zaśmiał się cicho.
-Wolę robić to, niż siedzieć samotnie w moim pokoju.-roześmiał się.
-Jesteś bardzo fajna, Murphy.-skinął głową i zaciągnął się papierosem.
-Nie jesteś taki zły, Irwin-uśmiechnęłam się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
To chyba najdłuższy rozdział, jaki tłumaczyłam. Myślałam, że nie starczy mi miejsca i będę musiała podzielić ten rozdział na części. Ale się udało ;).
Niedługo zakładam bloga z tłumaczeniem, a kogo to już zależy od was. I powiem szczerze, że nawet nie patrze na wyniki ankiety, tylko czekam kiedy się skończy ;).
Pozdrawiam xx

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział czekam na więcej xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawił się Mikey <3 Rozdział jak zawsze cudowny. Czekam na następny:)
    @LulyPott

    OdpowiedzUsuń
  3. BŁAGAM O ROZDZIAŁ!!!! Oszalałam na punkcie Ashtona. 3maj się xx

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wspaniałe!!! Nie mogę się oderwać. KIEDY NASTĘPNY?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć,

    Na 5SoS Szablony pojawiło się Twoje zamówienie. :)

    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju! kocham to ♥
    czytam od początku! ;*

    OdpowiedzUsuń